środa, 30 maja 2018

Epilog

Witajcie kochane! Z tej strony wasza zołza, kurdupelek, czy po prostu Lahm ... jak tam wolicie. 

Zanim podsumuję tą zwariowaną, niczym charakter mojego Psiapsi historię, chciałam serdecznie podziękować wam za obecność. Za to, że cierpliwie czytałyście to, co miałam wam do przekazania. Chociaż, bądźmy szczerzy, podziwiam was za to, że nie zwariowałyście podczas tej szalonej jazdy. Masochistki! No, ale która nie oparłaby się urokowi mojego Wikinga? Powtarzam, MOJEGO Wikinga. Albo kogo nie rozbawiłby ten ćwierćinteligent, zwany potocznie moim przyjacielem? Serio, do dzisiaj zastanawiam się, jakim cudem my w ogóle się przyjaźnimy. No i najważniejsze ... kogo nie zachwyciłaby tak wspaniała postać jak Lina Lahm? Czyli dodam skromnie że ... ja? Także ten tego, co ja to chciałam? Aha!
Od ostatnich wydarzeń minęły cztery lata. Cztery długie, szalone i pełne miłości lata. Na pewno zastanawiacie się, co takiego wydarzyło się w tym czasie. A wydarzyło, i to sporo! Nie jestem w stanie opowiedzieć wam wszystkiego, w końcu wzięłam pod uwagę wasze, już i tak nadszarpnięte przeze mnie i moją ferajnę, zdrowie psychiczne. Kiedyś mi za to podziękujecie. Drogą losową, bądź wyliczanką, wybiorę dla was te najważniejsze wiekopomne wydarzenia. Także zapinajcie pasy!

Lato, rok 2018.

- LAHM!!! - wrzask Schustera było słychać na Alasce. Nie żebym akurat w tym momencie tam przebywała, bo prawda była taka, że stałam sobie grzecznie na niemieckiej ziemi, dokładnie w Hinterzarten. Myślicie że odpuściłabym sobie zobaczenie mojego Psiapsi w roli trenera? W życiu!
- Tak, panie trenerze? - uśmiechnęłam się niewinnie w jego stronę.
- Powiedz mi, jak Ty to robisz! - zarządał stając na przeciwko mnie z zaciętą miną. - Próbowałem już wszystkiego! Parzyłem sobie melisę, zakupiłem w aptece ziołowe tabletki, medytowałem, zacząłem liczyć do dziesięciu ... co w sumie było najgorszym pomysłem bo kończyłem aż na setce, ale żadna z tych metod się nie sprawdziła! Zaczynam poważnie się zastanawiać nad wizytą u psychiatry i zarządaniu przepisania mi psychotropów!
- Umm ... mówi pan o przebywaniu z Wankiem?
- Oczywiście że tak! - aż się zapowietrzył. - Jest zwykłym praktykantem, a zachowuje się tak, jakbym to ja nim był! Albo padnę na zawał, albo go zamorduje!
- A nie próbował pan po prostu go zignorować? - spytałam niepewnie. Schuster zaczął otwierać i zamykać usta niczym ryba, po czym zamilknął nie wiedząc co odpowiedzieć. - Panie Schuster, ile go pan zna? Taki ma charakter, musi się wygadać i poudawać filozofa. Im bardziej się pan wścieka, tym bardziej on ma to gdzieś.
- Hmm Lahm, jesteś ...
- Wiem, wiem. Jestem aniołem.
Na ten moment to wszystko jeśli chodzi o trenerską karierę Wanka. Po letnim sezonie, stwierdził uroczyście, że jest wykończony psychicznie po tych praktykach. Już ja tam nie chciałam naprostowywać kto bardziej. W każdym bądź razie wyszło na to, że jest zbyt młody na bycie trenerem i że jego kariera sportowca jeszcze zrodzi złote owoce. On i okrężna droga jego rozumowania ... jak mówiłam, czasami lepiej zignorować.

Wiosna 2019.

- Jestem w ciąży. - oznajmiła Katrin grobowym głosem, a ja z wrażenia strąciłam szklankę, która rozbiła się na małe kawałeczki. Tande mnie zabije. Zszokowana wpatrywałam się w bladą twarz brunetki w moim laptopie. Obok niej siedziała nie mniej zaskoczona Lena. - To trzeci miesiąc.
- Markus zapomniał o gumkach? - wypaliłam.
- Lina! - oburzyła się moja siostra.
- To znaczy ... gratulacje? - uśmiechnęłam się niewinnie. - Jak ten ćwok zareagował? Mam nadzieję że dobrze, bo inaczej lecę zamawiać pierwszy samolot do Niemiec!
- On nic nie wie. - mruknęła, a ja uchyliłam usta z wrażenia. Zresztą, w tym momencie razem z Leną wyglądałyśmy identycznie. - Nie wiem jak on zareaguje ... jesteśmy nie cały rok ze sobą ...
- Skoro Eisenbichler nie chciał zaczekać do ślubu z wiadomymi rzeczami, oraz zapomniał w chwili uniesienia o najważniejszym to ...
- Lina? - przerwał mi mój klon. - Mówiłam Ci już ze powoli zamieniasz się w Wanka?
Nie skomentowałam tego, ale i tak zrobiłam obrażoną minę. Oczywiście obawy Katrin okazały się bezpodstawne, ponieważ telefon od rozradowanego Eisenbichlera, obudził mnie i Daniela o północy. Dosłownie piszczał i wrzeszczał z radości.
I w ten oto sposób na świat przyszła mała Sofia, która skradła nam wszystkim serca. Prawie wyrywaliśmy ją sobie z rąk. Miejmy tylko nadzieję, że dziecko nie będzie miało ubytku na psychice.

Na pewno ciekawi was związek mojego Psiapsi i Niki. Cóż, nie przetrwał. Dziewczyna nie miała cierpliwości do jego szalonych wyskoków. Ich charaktery zamiast się akceptować, wywoływały burze z piorunami. Po oficjalnym rozstaniu, Wank i jego depresja, zawitali do mojego i Daniela mieszkania. Razem z Tande próbowaliśmy go pocieszać, ale z marnym skutkiem. Zgodnie stwierdziliśmy że w tym przypadku potrzebny jest czas. I mieliśmy rację ...

Lato 2020.

- To tutaj! - zawołał Wank wciągając mnie za nadgarstek do salonu kosmetycznego. Wpadłam tam kompletnie zdyszana! Lena na nas widok wywróciła oczami, ale nie skomentowała naszego spóźnienia. Za to zestresowana Katrin, malowana w tej chwili przez nieznajomą brunetkę, odetchnęła z ulgą.
A właśnie! Powodem naszej wizyty w tym miejscu był ślub Markusa i Katrin. Miałyśmy wyjść stąd wyglądając niczym trzy boginie. Wanki wspaniałomyślnie zaproponował mi podwózkę, a że jego orientacja w terenie czasami jest katastrofalna, zgubiliśmy się.
- Jesteśmy! - wydyszałam, po czym padłam na krzesło obok Leny. - Psiapsi, kiedyś mnie zabijesz ... albo wyrwiesz rękę. Nic innego mnie przy Tobie nie czeka. - zaczęłam wachlować się jakąś gazetą.
- Kompletnie nie masz kondycji, a te Twoje krótkie nóżki wcale nie pomagają. - wzruszył ramionami zanurzając łapsko w miseczce z cukierkami. Nie skomentowałam. Kopniak w kostkę wystarczył. - No czo?
- Nie mów z pełnymi ustami. - skarciłam go.
- Nie zmieniaj tematu. Ja nie wiem co wy z Tande robicie w tej Norwegii! Z jednego konkretnego powodu powinnaś mieć kondycję że hej! - wytknął mi jęzor, który był w tym momencie koloru granatowego.
- Nie Twoja sprawa! - warknęłam. - I ludzi wokół też ... - szepnęłam konspiracyjnie, po czym wskazałam za rozbawioną naszym zachowaniem kosmetyczkę. Wank jakby dopiero teraz ją zauważył, bo zmierzył ją zaskoczonym, jak i tajemniczym wzrokiem. Brunetka zerknęła na niego znad twarzy Katrin i posłała uroczy uśmiech. Wanka wcięło. - Tylko się nie szczerz. Całą gębę masz granatową. - mruknęłam.
Wtedy kompletnie nie zdawałam sobie sprawy, że obok mnie coś się zrodziło. Wank nie odezwał się już ani słowem, ale to nie przeszkodziło mu w wymienianiu się z dziewczyną tajemniczymi spojrzeniami. Cóż, musiałam przyznać, że Daniela, bo tak miała na imię, była bardzo ładna, a do tego sympatyczna. Gdy malowała moją twarz, udało mi się znaleźć z nią nić porozumienia.
A miesiąc później ... Wank przedstawił nam ją jako swoją dziewczynę. I trochę wydoroślał, ale tylko troszeczkę. A nawet jeśli zdażyło się mu coś odwalić, to rozbawiał tym Danielę do łez. Wtedy właśnie, razem z Leną i Katrin, stwierdziłyśmy że znalazł TĄ JEDYNĄ.

Co słychać u moich Wellingerów? Tak jak wspomniałam w prologu, ciotką zostanę dobrze po trzydziestce. A przecież mała Sofia wcale nie narzeka! Zamieszkali razem, to już duży plus. Kupili uroczy domek w Oberstdorfie i się "docierają", jak to stwierdził niezadowny Wank. Lenie zamarzyła się mała kancelaria w tym górskim mieście, więc robi wszystko, aby tego dokonać. Andi ją w tym wspiera, i nadal są tacy idealni jak byli. Kiedy ślub? Zawsze gdy o to pytamy, uśmiechają się pod nosem i wymieniają spojrzenia. Po trzech latach oficjalna data padła ... 20 czerwca 2022. Niech im będzie.

Zimowe Igrzyska Olimpijskie 2022.

- Że co?! - pisk Leny było słychać w całych Chinach. Ba! W całej Azji! Stałyśmy właśnie pod skocznią normalną, oczekując skoków naszych życiowych partnerów. Katrin z Danielą oraz małą Sofią udały się po coś ciepłego do picia. - Jak to wzięliście ślub?!
- Normalnie. - uśmiechnęłam się pod nosem i pogładziłam moją obrączkę. - To było spontaniczne i nie planowanego, ale takie ...
- Takie w Twoim stylu! - prychnęła.
- Romantyczne. - wywróciłam oczami.

Lato 2021.

- Daniel ... już nie mogę. - jęknęłam wlokąc się za nim. Odwrócił się z tym swoim zniewalającym uśmiechem, po czym wyciągnął do mnie dłoń. - Daleko jeszcze?
- Obiecuję, że gdy tylko zobaczysz ten widok, to zapomnisz o bolących nogach. - ucałował moją skroń.
- Zapomnę ... o ile weźmiesz mnie na barana. - mruknęłam, ale dzielnie szłam obok niego.
To niesamowite. Wyjechałam do Norwegii na pół roku, a zostałam na dłużej. Moim marzeniem było, aby zostać w tym kraju na zawsze. Zakochałam się w nim totalnie! W tych zniewalających widokach, w wspaniałych kolorowych miasteczkach, w tej kulturze, w języku ... i w Norwegu. Moim Wikingu.
Na początku mojej przygody w Trondheim, zamieszkałam w Akademiku. Jednak większość czasu spędzałam w nowym mieszkaniu Daniela, do którego z czasem się przeprowadziłam. Mieszkaliśmy ze sobą już trzy lata, i o dziwo, przeżyliśmy ten okres. Wiadomo, nie zawsze było kolorowo, ale potrafiliśmy dojść do porozumienia. Nawet po największych kłótniach. A te w naszym wykonaniu były przeogromne.
- Halo, ziemia do Liny. - zamrugałam powiekami wybudzając się z letargu. Daniel machał dłonią przed moją twarzą. - Miałem nadzieję, że to ten widok zaparł Ci dech w piersiach, a Ty się bezczelnie zamyśliłaś. Mam nadzieję, że to chociaż o mnie myślałaś ...
- Twoje samouwielbienie jest po prostu ... - zaniemówiłam. Dopiero teraz dostrzegłam widok wokół nas. Norweskie fiordy. Uchyliłam usta z wrażenia. Daniel obiecał mi niesamowitą wycieczkę w góry, ale nie spodziewałam się, że to będzie aż tak cudowne! - Tu jest ... powiedziałabym, że pięknie, ale to zbyt małe słowo!
- Właśnie o tym widoku pomyślałem, gdy pierwszy raz spojrzałem w Twoje oczy. - odpowiedział. Poczułam jak łzy wzruszenia napływają do moich oczu. Jak ja mogłabym go nie kochać?
Zerknęłam w bok, aby spojrzeć mu w twarz ale ... nie było go na wysokości moich oczu. A dlaczego? Bo klęczał przede mną! Wytrzeszczyłam oczy w szoku.
- Daniel?
- Kochanie, wiem że nie lubisz tak długich i ciężkich wycieczek, ale musiałem Cię tu przyprowadzić. Bo to jedyne miejsce w którym chciałbym coś zrobić. - wyciągnął z kieszeni małe czerwone pudełeczko, po czym je uchylił. Moim oczom ukazał się najpiękniejszy na świecie pierścionek z małym oczkiem. W kolorze moich oczu! - Lino Lahm, niektórzy Wikingowie porywali sobie swoje przyszłe żony, jakby nie patrzeć, już raz mnie o to oskarżyłaś. - wzruszył ramionami, na co zaśmiałam się i otarłam pierwszą łzę. - Chcę jednak żebyś dobrowolnie się zgodziła ... o ile się zgodzisz ...
- Tande, streszczaj się, chcę już powiedzieć to magiczne słowo! - pisnęłam, na co zaśmiał się tym swoim głupim śmiechem. - Jesteśmy nienormalną parą. - wywróciłam oczami.
- I będziemy nienormalnym małżeństwem. - parsknął podkreślając dobitnie swoje słowa.
- Ej! A pytanie? - oburzyłam się.
- No tak ... Lino Lahm, uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - posłał mi najcudowniejszy uśmiech na świecie.
- Być żoną Wikinga? - zachichotałam. - Oczywiście że TAK!
Nie czekaliśmy ze ślubem. Zaraz po powrocie do miasta, wpadliśmy do jubilera po obrączki, a następnie do Urzędu. Tu oczywiście zaczął się problem, w końcu trudno wygrać z biurokracją. No, chyba że nazywasz się Daniel Andre Tande i masz zniewalający uśmiech. Nagadał wzruszonym kobietom, iż mój ojciec nie pozwala nam na ślub, a przecież tak się kochamy!
I w ten sposób, stałam się Liną Tande.

Zimowe Igrzyska Olimpijskie 2022.

- Jest jeszcze coś. - uśmiechnęłam się do niej promiennie.
- O nie, nie! Teraz mój news. - zastrzegła.
- Lena, wiem o kancelarii, Wanki się wygadał. - westchnęłam. - Bardzo się cieszę i oczywiście wpadnę na otwarcie, ale uważam że moja informacja ...
- Jestem w ciąży. - wypaliła.
- Słucham?
- Mówię, że jestem w ciąży. - dotknęła dłonią swojego brzucha przez puchatą kurtkę. - Teraz to już pewne. To już czwarty miesiąc, a wiesz co jest najlepsze?
- Że też będziecie mieć bliźniaki? - spytałam niepewnie.
- Tak! - zaśmiała się, a po chwili dotarł do niej sens moich słów. - Zaraz, zaraz ... jak to TEŻ? - zmierzyła mnie uważnym spojrzeniem. Wzruszyłam jedynie ramionami, posyłając jej rozbawione spojrzenie. Parsknęłyśmy śmiechem obejmując się mocno i gratulując sobie nawzajem.
Będę mamą. Za pięć miesięcy na świecie pojawią się moje dzieci. Na początku przeraziła mnie wiadomość o bliźniakach, jednak Daniel udowodnił mi, że jest dla mnie prawdziwym oparciem. A teraz okazało się że Lena z Andim również zostaną rodzicami. Poczułam się pewniej na myśl, że ten okres czasu będę mogła przeżyć na równi ze swoją siostrą.

A chcecie usłyszeć największy news tych Igrzysk?

Andreas Wank został Mistrzem Olimpijskim. Ta cholera to ma zawsze szczęście ...

I to już wszystko. Jak same widzicie, w moim życiu, jak i w życiu moich najbliższych dużo się zmieniło. Ale najważniejsze to to, że cały czas byliśmy razem. Nawet oddaleni od siebie o tysiące kilometrów.

Wasza Lina Lahm.

Pff, chwila, moment!

Wasza Lina Tande!

Wciąż się nie przyzwyczaiłam.


***

I to już koniec tej historii :) Nie mogłam kompletnie zabrać się za ten epilog. Miałam wiele wersji! Do tego przyszły kłopoty z internetem, brak czasu i ... wena na moje drugie opowiadanie. Ale dzisiaj postanowiłam wziąć się za siebie i oficjalnie pożegnać się z tą ferajną. Chociaż to trudne, bo pisanie tej historii sprawiło mi wiele radości :)

Chciałam wam wszystkim podziękować za to, że byłyście ze mną od samego początku. Za każdy komentarz, który wywoływał u mnie uśmiech i zachęcał do dalszego tworzenia. Byłyście najważniejszą częścią tego bloga, bo co to za frajda pisać dla siebie? Mam tylko nadzieję, że koniec był dla was satysfakcjonujący :)

Co teraz? Jak wiecie stworzyłam coś nowego, coś co również sprawia mi wiele radości. Dzisiaj pojawił się pierwszy rozdział, na który was serdecznie zapraszam :)