poniedziałek, 7 maja 2018

14. Remis siostrzyczko.

Monachium, 15 Marca 2018.

Z głową opartą na ręce, wpatrywałam się w wysokie okno, za którym szalała śnieżyca. Głos profesora co jakiś czas docierał do moich uszu, ale przyznam szczerze, że nie odróżniałam jednego słowa od drugiego. Na sali wykładowej byłam tylko ciałem, a duchem ... sama już nie wiedziałam gdzie. Palcem przesunęłam po wyświetlaczu odblokowując telefon. Kolejne powiadomienia, które zignorowałam. Z irytacją wrzuciłam Iphona do torby i chwyciłam za ołówek zaczynając kreślić "esy floresy" na pustej kartce.
Kilka dni temu umówiłyśmy się z Niką, że urwiemy się z tego wykładu z powodu konkursu w Trondheim. Jednak ku zdziwieniu wszystkich ... zostałam na Uczelni. W tym momencie wolałam nudny widok wykładowcy niż skaczącego Norwega. Przynajmniej ten pierwszy nie łamał mi serca, za każdym razem, gdy na niego zerkałam.
Daniel zadzwonił feralnego wieczora, jednak ja odrzuciłam połączenie. Pierwsze, drugie ... piąte, a potem już przestałam liczyć. Stchórzyłam? Prawdopodobnie tak. To był strach przed prawdą. Prawdą, przez którą rozpadłabym się kompletnie. Później napisał. Pytał co się dzieje ... czy wszystko w porządku ... że mam się natychmiast odezwać bo on zwariuje ... dałam za wygraną pisząc krótko "Wszystko ok, nie musisz się o mnie martwić. Nie mam czasu". Żałosne, ale tylko na tyle było mnie stać. Kolejny raz w moim życiu wybrałam ucieczkę.
Czy odpuścił? Nie ... i to mnie dobijało. Wolałabym aby mnie zignorował, ale najwidoczniej honor mu na to nie pozwalał. A ja? Parę razy na dzień nachodziła mnie myśl, aby spytać co robi lub jak mu minął dzień ... bo tak bardzo chciałam to wiedzieć! Tak bardzo, aż to bolało.
Po wykładzie wybrałam się na długi spacer po śnieżnym Monachium. Lenie, która dobijała się do mnie jak nienormalna, napisałam że idę ze znajomymi na piwo. Nie chciałam aby czekały na mnie z Katrin z wymownymi minami. Wiedziałam, że one nie zrozumieją tego, co czułam. Nie zrozumieją że chciałam czegoś na prawdę, a nie na niby. A moja relacja z Danielem właśnie taka była ... na niby! Obydwoje zabiegani, pisaliśmy bądź dzwoniliśmy do siebie gdy tylko znaleźliśmy chwilę czasu, tysiące kilometrów od siebie ... nie kilkanaście jak w ich przypadku. Obydwoje potrzebowaliśmy kogoś przy sobie ... nie przez telefon.
I była jeszcze ta cała Anja ... nie ukrywałam tego, że byłam zazdrosna. Wrócili do siebie, a może nie ... nie miało to żadnego znaczenia. Sama myśl, że ona jest bliżej niego, doprowadzała mnie do szału.
Wróciłam do domu późnym wieczorem. W salonie paliło się światło, a od progu można było usłyszeć rozmowę rodziców i Leny. Przybrałam maskę obojętności i weszłam do środka, witając się z nimi.
- Już miałem dzwonić na policję. - zażartował tata, gdy usiadłam obok niego.
- Mówiłam Lenie gdzie jestem. - wzruszyłam ramionami. Czułam na sobie uważne spojrzenie siostry. To oczywiste, że nie wierzyła w żadne moje słowo! - Co to jest? - zapytałam wskazując na prostokątne papierki przypominające bilety.
- Niespodzianka. - uśmiechnął się szeroko, po czym objął mnie ramieniem. - Co powiesz na rodzinny wyjazd do Planicy? Ja i kobiety mojego życia? - poruszał charakterystycznie brwiami, a ja poczułam jak ogarnia mnie panika. Planica. Skoki. Zakończenie sezonu. - Chciałbym zobaczyć mojego zięcia w akcji.
- Raczej podczas skoku. - mruknęłam.
- Mniejsza z tym. - machnął ręką. - Mama zamówiła dla nas wspaniały domek, mówiłem już Lenie że możecie wziąć ze sobą dziewczyny ...
- Ja nie jadę. - przerwałam mu wstając z kanapy. Ich miny były bezcenne. Ojciec w szoku, mama zdezorientowana, a Lena ... Lena jakby w mig wszystko zrozumiała. - Kibicowałam Andiemu w Korei, więc teraz wasza kolej. Wybaczcie, ale może innym razem. Na przyszły weekend mam już plany. - posyłając buziaka w powietrzu opuściłam salon, nie chcąc zostać zasypaną pytaniami.
Zaszyłam się w swoim pokoju. Uważnym wzrokiem ogarnęłam notatki z dzisiejszych wykładów ... które swoją drogą były beznadziejne i nadawały się na rozpałkę do kominka. Odliczałam sekundy do chwili, aż moja siostra zaszczyci moje królestwo. Trzy, dwa, jeden ...
- Lina? - wparowała bez pukania zamykając za sobą drzwi. - Czy ty mi możesz łaskawie wytłumaczyć, co się z tobą dzieje?
- A co ma się dziać? - zerknęłam w jej stronę udając wielce zaskoczoną.
- W ostatnim czasie jesteś jakaś dziwna. - westchnęła siadając obok mnie na łóżku. - Omijasz nas wszystkim szerokim łukiem, ignorujesz, nie raczysz odpisać czy oddzwonić, na prawdę masz ważniejsze plany od zobaczenia się z ...
- Z kim? - przerwałam jej z zaciętą miną. - Z Andim? Przecież byłam w Korei, twoje towarzystwo jest dla niego ważniejsze. Wanka mam praktycznie na kiwnięcie palcem, więc może Stephan? Mogę zadzwonić do niego w każdej chwili! A może z Markusem? Karlem? Bo chyba mi nie powiesz, że z Freitagiem! - zerwałam się z miejsca.
- Doskonale wiesz, kogo mam na myśli. - odpowiedziała przyglądając mi się uważnie.
- Jasne ... Wikinga. - warknęłam otwierając drzwi do garderoby w poszukiwaniu piżamy. - Słuchaj Lena, to że wy wszyscy jesteście zaślepieni miłością i tym podobnymi pierdołami i ubzduraliście sobie, jakieś gorące uczucie pomiędzy mną, a Tande ... - przerwałam wzdychając głośno. Co raz trudniej było mi mówić, ale byłam twarda. Dam radę! Bo kto, jak nie ja? - Doskonale wiesz, jakie mam zdanie na takie tematy. Nic w tym przypadku się nie zmieniło. Fajnie było, ale się znudziło. - wyszłam z uśmiechem przypiętym do twarzy.
- Ok, w takim razie wrócę jak zmądrzejesz i dorośniesz do poważnej rozmowy. - mruknęła opuszczając mój pokój. Zabolało, ale ja na prawdę nie potrafiłam inaczej. Zawsze dusiłam wszystko w sobie, nie umiałam obarczać swoimi problemami czy rozterkami innych. Byłam twarda, a przynajmniej taką starałam się być. Nie potrafiłam, po prostu nie potrafiłam ...
I może właśnie z tego powodu próbowałam zdusić swój szloch pod prysznicem ...

*

Trondheim, kilka godzin wcześniej.


*Perspektywa Daniela
 
Ogarnięty wściekłością i irytacją kopnąłem w metalową barierkę, mając gdzieś czy kamery telewizyjne to nagrały czy też nie. Nieudany skok w pierwszej serii był tylko podsumowaniem mojej beznadziejności w ostatnich dniach. Wszystko się waliło, wszystko było nie tak! Nie rozumiałem tylko jednego ... dlaczego? Co zrobiłem nie tak? Co zrobiłem nie tak, że Lina mnie zignorowała? Kompletnie olała? Co zrobiłem nie tak przy wyjściu z progu, że skoczyłem tak beznadziejnie? Moje życie to jedna wielka porażka!
- Daniel? - usłyszałem za sobą głos Kennetha. Mruknąłem jedynie w odpowiedzi i pozbierałem swoje rzeczy. W tym momencie nie miałem ochoty na jakiekolwiek słowa otuchy. Puste beznadziejne słowa ... jak mój skok! - Chodź się przejść. Musisz trochę ochłonąć ...
- Kenny, wróć lepiej na skocznie co? - prychnąłem zakładając narty na ramię. - Bycie psychologiem zdecydowanie nie jest dla Ciebie.
- Nawet nie dałeś mi szansy spróbować! - pisnął chcąc mnie rozbawić. Jednak mi do śmiechu w tym momencie nie było. - Masz do wyboru dwie opcje. Rozmowa ze mną, bądź z Hilde, który poluje na Ciebie od rana. Uprzedzam, metody testował na mnie i nie było to miłe doświadczenie.
Westchnąłem z irytacją i powlokłem się za nim niczym pies. Może Gangnes miał rację, może powinienem z kimś porozmawiać? Z kimś obiektywnym? On w sumie zawsze służył radą i dobrym słowem. Hilde tylko by mnie dobił ... Usiedliśmy więc na ławce zza domkami dla skoczków, z widokiem na las. Przez chwile panowała pomiędzy nami cisza. Przyjaciel cierpliwie czekał.
- Wszystko się wali Kenneth. - westchnąłem przeczesując włosy dłońmi. - Moje życie prywatne i zawodowe to kompletna porażka.
- Zaczekaj. - przerwał mi. - Mistrz Świata w Lotach oraz Mistrz Olimpijski w Drużynie, który kilka dni temu wygrał w konkurs w Oslo chce mi wmówić, że jego życie zawodowe to porażka? - spytał ironicznie rozbawiony. Poczułem się głupio. Kenneth walczył o to, aby w ogóle mieć szansę wrócić na skocznie, a ja użalałem się nad nieudanych wyjściem z progu, uogólniając wszystko. Jesteś kretynem Tande!
- Przepraszam. - szepnąłem.
- Daj spokój. - poklepał mnie po ramieniu. - Po prostu kobiety doprowadzają nas do szaleństwa.
- Skąd wiesz, że chodzi o kobietę? - spytałem zaskoczony.
- Zawsze chodzi o kobietę. - zaśmiał się, jednak w tej reakcji nie było radości. To był smutny i pusty śmiech doświadczonego przez życie człowieka. - Chodzi o Anję? Sigurd wspominał że pojechała do Korei z twoją mamą i siostrą. Wróciliście do siebie?
- Nie. - mruknąłem czując jak ciśnienie znów mi się podnosi. - Nie wróciliśmy do siebie, ani nie mamy takiego zamiaru. A raczej ja nie mam! W Korei poznałem dziewczynę. Obiecaliśmy sobie, że będziemy utrzymywać kontakt, ale nagle przestała się odzywać. Stwierdziła, że nie ma czasu, ale wiem że kłamie. - prychnąłem.
- Norweżka?
- Niemka. - odpowiedziałem, na co Gangnes gwizdnął przeciągle. - Wiem o czym myślisz. Ona tam, ja tutaj. Związki na odległość są bez sensu, bo prędzej czy później ...
- Wmawiasz sobie to, czy na prawdę masz takie zdanie na ten temat? - znów mi nie dał dokończyć. Jednak tym razem zacisnąłem usta w wąską linię, nie wiedząc co odpowiedzieć. - Krótka piłka Daniel. Zależy Ci na niej, czy nie? Bez bezsensownego zastanawiania się.
- Ja ją kocham Kenneth. - szepnąłem wbijając wzrok w buty. Pomiędzy nami znów zapadła cisza, przerywana odgłosami spod skoczni i szumem wiatru.
- Powiedzieć Ci coś jako starszy kumpel po przeżyciach? - spytał nie odrywając wzroku od koron drzew. - Walcz o nią. Jeśli na prawdę ją kochasz, zrób wszystko żeby ją przy sobie zatrzymać. Obiecaj że nie popełnisz mojego błędu.
- Twojego błędu? - spytałem zdezorientowany. - Nie rozumiem.
- Mówi się, że kobiety są skomplikowane, ale one po prostu chcą być przez nas kochane. Żebyśmy o nie dbali, walczyli i nie zapominali okazywać, że są dla nas ważne. A ja? - prychnął. -  Cóż ... poddałem się. Myślałem że beze mnie będzie jej lepiej. Odpuściłem dla jej dobra, a tak na prawdę ... wbiłem jej nóż w serce. Dlatego nie popełniaj mojego błędu. - spojrzał na mnie intensywnie. - Pokaż jej, że te raptem kilka tysięcy kilometrów to jest nic, w porównaniu z tym, jak za nią szalejesz. - zaśmiał się czym momentalnie mnie zaraził.
Potrzebowałem tego. Potrzebowałem tego "moralnego kopa". Potrzebowałem tych kilku słów wsparcia, żeby przekonać się, że nie warto składać broni. W końcu sama nazywała mnie Wikingiem, prawda? A w naturze Wikinga nie ma czegoś takiego jak zrezygnowanie, porażka czy poddanie się!
- Dzięki Kenneth. - zerwałem się z ławki czując napływający entuzjazm.
- Ty mi nie dziękuj, tylko leć na górę. - wskazał na skocznie również się podnosząc. - Finałowy skok przed tobą, który musisz naprawić.
- Obiecuję że naprawię wszystko! Ale ... Kenneth? - zatrzymałem się w pół drogi. - Jeśli chodzi o Ciebie ...
- Gdybym miał choć cień nadziei, to już dzisiaj klęczałbym przed nią prosząc o wybaczenie. - uśmiechnął się pod nosem. - Jednak zasłużyłem tylko na nienawiść z jej strony.
- Myślę, że każdy zasługuje na drugą szansę. - dodałem uśmiechając się do niego, po czym szybkim krokiem udałem się w stronę wyciągu. W głowie miałem szalony plan, który jednak potrzebował czasu. I przysługi sztabu szkoleniowego ...

*

Monachium, 20 Marca 2018.

Drzwi głucho zamknęły się za moją rodziną, zostawiając mnie samą w dużym i pustym domu. Właśnie ... pustka. Samotność. Tęsknota. Nie czułam nic więcej w ostatnim czasie. W jednym momencie jakby wszyscy mnie zostawili. Rozumiałam fochy Leny z wiadomego powodu, ale Psiapsi? Porzucił mnie jak niechcianego psa! Nie odzywał się od kilku dni, nawet nie zrobił mi awantury o to, że nie pojawię się w Planicy! Jakby moja obecność była dla nich wszystkich obojętna. Bolało mnie to, ale dzięki temu zrozumiałam, że moja decyzja o pozostaniu w Monachium była słuszna.
Z irytacją przerzucałam kolejne ubrania w garderobie. Nie mogłam znaleźć moich ulubionych spodni. Nie mogłam znaleźć mojej ulubionej bluzy. Nie mogłam znaleźć moich ulubionych dresów! Stałam jak ta ostatnia sierota w samych bokserkach i koszulce sięgającej do połowy tyłka, próbując ogarnąć gdzie Greta powpychała moje ulubione ubrania! Jeśli to był żart z jej strony, to wcale nie śmieszny.
Moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, a wszystkie zmysły wzmożony swoją czujność, gdy usłyszałam z dołu jakiś odgłos. A może tylko mi się wydawało? Wyobraźnia zaczęła działać na maksymalnych obrotach! Że też Greta musiała udać się z wizytą do rodziny ...
Niepewnie wychyliłam głowę z mojego królestwa nadsłuchując jakichkolwiek odgłosów. Kroki na dole? Nie ... to musi być tylko moja wyobraźnia! Serce waliło mi jak oszalałe, a tętno przekroczyło wszelkie normy! Stąpając na palcach chwyciłam do ręki to, co miałam najbliżej ... Boże, czy moja własna matka może przestać kupować te badziewia? Po jaką cholerę potrzebne jej te tandetne drewniane rzeźby zniekształconych zwierząt? Aktualnie miałam w rękach żyrafę ... bo to chyba była żyrafa?
Niepewnie zeszłam na parter. Na całe szczęście odgłosy zniknęły, więc poczułam ulgę. To tylko moja wyobraźnia! Chciałam odłożył pod ścianę drewniane badziewie, ale zamarłam w pół kroku widząc kątem oka wysoką postać w salonie. Mężczyzna w szarej bluzie, z plecakiem na plecach i w czapce z daszkiem na głowie stał przed komodą, na której poukładane były nasze rodzinne zdjęcia. Złodziej!
O Boże, Boże ... co robić? Co by w takim momencie zrobił Psiapsi?! Cholera, zły przykład. Na pewno by spanikował i zaczął wrzeszczeć! Zerknęłam niepewnie na tą nieszczęsną żyrafę. Wzięłam głęboki oddech. Nie miałam dokąd uciec, więc albo zginę, albo unieszkodliwię bandytę!
Podeszłam na paluszkach do złodzieja, po czym się zamachnęłam. Nie przewidziałam jednak jednej rzeczy. Nad komodą wisiało lustro, kolejny antyk zakupiony przez moją nieocenioną rodzicielkę. W jego odbiciu, tak przynajmniej przypuszczam, mężczyzna zauważył moją obecność, bo w ostatniej chwili zrobił unik.
- Czyś Ty oszalała?! - krzyknął łapiąc się za serce.
- Ja oszalałam?! Ja?! - wrzasnęłam rzucając żyrafą o podłogę. - To nie ja wchodzę do czyjegoś domu bez pukania! Popieprzyło Cię do końca Tande?! - trzepnęłam go w ramię. I właśnie w tym momencie oprzytomniałam ... - Co Ty do jasnej cholery tutaj robisz?! Myślałam że jesteś złodziejem i prawie Cię zabiłam!
- Ruszyłaś na złodzieja w samych majtkach?! I to niby ja oszalałem?! I to jeszcze z tym ... czymś! - prychnął wskazując na moją "broń".
- Oh, wybacz! Nie zdążyłam założyć mojego stroju Wonder Woman! - zironizowałam. - I nie obrażaj żyrafy mojej matki!
- Żyrafy? Przecież to wygląda jak dinozaur z głową psa!
- Znalazł się norweski konserwator zabytków! Było uprzedzić że masz dzisiaj ochotę na zabawę w włamywacza to zdążyłabym zejść do piwnicy po łopatę!
- Gdybyś odebrała chociaż jedno moje połączenie to miałabyś na to szansę!
- Nie odwracaj kota ogonem! - tupnęłam nogą o podłogę. - Wchodzisz sobie do mojego domu jak do siebie, nawet nie raczysz mi wyjaśnić skąd się tutaj wziąłeś i jak tego dokonałeś, skoro osobiście zamykałam drzwi na klucz!
- Bo zaatakowałaś mnie drewnianym dinozaurem!
- Żyrafą!
- Dinozaurem z głową psa! - podkreślił. Co za uparty typ!
- Żyrafą i to jest ostatnie słowo w tej bezsensownej dyskusji! - syknęłam grożąc mu palcem. Już otwierał usta, aby się sprzeciwić, ale nie dałam mu dojść do słowa. - W tej chwili mów jak tutaj wszedłeś ...
- O nie, nie, moja droga! Najpierw to Ty wyjaśnisz dlaczego nagle przestałaś się odzywać co poskutkowało moim włamaniem!
- Pierwsza zadałam pytanie! - położyłam dłonie na biodrach.
- Pierwsza mnie olałaś!
- Nie olałam Cię! - oburzyłam się, chociaż z boku rzeczywiście mogło to tak wyglądać. - Czekałam jak idiotka na twój telefon, a ty w międzyczasie szlajałeś się po Oslo z Anją! A niby nie miałeś czasu! - prychnęłam. Boże, brzmiałam jak zazdrosna żona ... co ja gadam, przecież ja byłam zazdrosna!
- To o to chodziło? - spytał łagodnie, po czym uśmiechnął się szeroko co zdenerwowało mnie jeszcze bardziej. - Nie odzywałaś się, bo byłaś zazdrosna? - zaśmiał się. Spuściłam głowę czując jak łzy napływają mi do oczu. Co ma w sobie ten przeklęty Wiking, że w jego towarzystwie nigdy nie umiałam być silną Liną Lahm?
- To nie jest śmieszne. - mruknęłam.
- Lina ... - westchnął podchodząc do mnie bliżej. Cofnęłam się instynktownie, ale napotkałam za sobą jedynie ścianę. Jego dłoń wylądowała na moim podbródku, który delikatnie uniósł. - Gdybyś odebrała głuptasku, to bym Ci wszystko wyjaśnił. Poprosiła mnie o rozmowę, która trwała może z dwie minuty ... to wszystko.
- Co z tego? - prychnęłam. - Ja i tak jestem daleko, w przeciwieństwie do niej.
- Ale to do Ciebie się włamałem? - uniósł zabawnie brew co wywołało delikatny uśmiech na mojej twarzy. - Ochrzciłaś mnie Wikingiem, to teraz masz za swoje. Będę najeżdżał obce kraje, włamywał się, grabił ...
- Chcesz ukraść mojej matce drewnianą żyrafę?
- Szanuje jej gust, ale tego dinozaura z głową psa nie ruszę. - oburzona chciałam go zrugać, ale nie dopuścił mnie do słowa! - Wolę zagrabić jej cenniejszy skarb.
- Ma tego więcej na górze ...
- Mam na myśli Ciebie zołzo. - zaśmiał się, po czym wpił się w moje usta. Jęknęłam zaskoczona, ale oddałam pocałunek z zaangażowaniem. Boże, jak ja za tym tęskniłam! Za jego pocałunkami. Za jego silnymi rękoma obejmującymi moje ciało. Za nim całym! Stanęłam na palcach obejmując jego szyję. Błyskawicznie pochwycił mnie w pasie i uniósł, abym mogła objąć go nogami. W tej chwili nie było ważne to, że na co dzień mam go kilka tysięcy kilometrów od siebie, że nadal nie wyjaśnił jak znalazł mój dom w Monachium i włamał się do niego. Był przy mnie, a to było najważniejsze.
Po chwili opadłam plecami na chłodną kanapę ciągnąć blondyna za sobą. Zniecierpliwionymi dłońmi ściągnęłam z niego bluzę razem z koszulką, którą miał pod sobą. Uśmiechnęłam się szeroko przejeżdżając paznokciami po umięśnionej klacie chłopaka wywołując u niego pomruk zadowolenia. Zachichotałam kiedy zaczął scałowywać podatne na łaskotki miejsca na mojej szyi. Wiedziałam że robi to specjalnie!
- Ty, Tande! Masz czas do dzisiejszego wieczora żeby skombinować coś, dzięki czemu zapomnę o tym że właśnie wgniatasz moją siostrę w kanapę. - usłyszałam z boku rozbawiony głos ... mojej siostry? Odsunęłam zdezorientowanego Daniela i wbiłam wzrok w Lenę stojącą w progu salonu.
- Co Ty tu robisz!? - prawie pisnęłam. Co za wstyd ...
- Remis siostrzyczko. - wytknęła mi język, po czym schyliła się po bluzę blondyna. Podała mu ją puszczając oczko chcąc mnie bardziej zdenerwować. - Zbierajcie się, rodzice czekają na zewnątrz. Pięć godzin jazdy przed nam.
- Zaraz, zaraz! - zerwałam się z kanapy. - Co to znaczy zbierajcie? I właściwie dlaczego wy nie jesteście w drodze do Planicy? - spoglądałam to na jedno, to znów na drugie. Tande w ogóle nie wydawał się zdezorientowany, a jedynie posłusznie szykował się do drogi.
- Mamy jechać bez Ciebie? Chyba oszalałaś! Spakowałam Cię już wczoraj. - uśmiechnęła się niewinnie. Aha! Sprawa zaginięcia moich ubrań jest wyjaśniona. - No szybko Lina bo Wank wydzwania do mnie co pięć minut. Zabroniliśmy mu się z tobą kontaktować, żeby nie wypaplał wszystkiego, więc teraz w Słowenii włosy rwie sobie z głowy bo jego kurdupelek pewnie jest smutny. Dosłownie rwie.
- Mój Psiapsi. - pociągnęłam wzruszona nosem. - Hej! Ale to jest spisek! Wszystko ukartowaliście za moimi plecami! A co jeśli na prawdę mam plany na ten weekend? - założyłam ręce na piersi przybierając surową minę.
- Imprezowanie w klubie i zapijanie smutków? - spytała z powątpiewaniem Lena.
- Po moim trupie! - dodał Tande, po czym mój świat zawirował. Wisiałam głową w dół na jego ramieniu! - Gdzie jej pokój? Pomogę się jej ubrać. - no to na pewno ...
- Drugie drzwi na prawo!
- Ej! - krzyknęłam gdy ruszył w stronę schodów. - To jest porwanie Tande! Przypominam Ci że na zewnątrz w samochodzie siedzi mój tatuś! Zaraz zacznę wrzeszczeć i wpadnie tu z odsieczą!
- Wiking niczego się nie boi. - klepnął mnie w tyłek!
- Oh, jesteś bezczelny!
- Ja Ciebie też zołzo. - zaśmiał się. Nie skomentowałam tego. Zresztą, czy kogoś obchodziło moje zdanie?
Skoro czekała mnie pięciogodzinna podróż samochodem do Planicy, postanowiłam założyć na siebie wygodne ubrania. Tande widział mnie już w każdym wydaniu, więc nie musiałam panikować nad swoim wyglądem. Jaśnie Pan czekał na mnie rozłożony na łóżku pisząc coś na swoim telefonie.
- Może wreszcie wyjaśnisz mi jak się tutaj dostałeś? - spytałam siadając obok niego.
- Poprosiłem Andiego o numer do Leny tłumacząc, że chciałbym Ci zrobić niespodziankę. - objął mnie ramieniem. - Nie odzywałaś się, a musiałem przecież jakoś z tobą porozmawiać. Jedynym rozwiązaniem był przyjazd, tym bardziej że dowiedziałem się, że nie wybierasz się do Planicy. Poprosiłem więc trenera o jeden dzień zwłoki i przyleciałem do Monachium. Lena dała mi klucze i podała adres. To wszystko. - wzruszył ramionami.
- Moi rodzice też są w to zamieszani?
- Nie wiem. Szczerze mówiąc, nie wiedziałem że wybierają się do Planicy. - przeczesał nerwowo włosy. - Mieliśmy do Słowenii pojechać w trójkę, czyli ja, ty i Lena. Oczywiście o ile nie wywaliłabyś mnie na zbity pysk. - złożył na moim czole czuły pocałunek, na co uśmiechnęłam się delikatnie. - Dla Ciebie przeżyje te pięć godzin w jednym samochodzie z twoimi rodzicami.
- Tande?! Ty miałeś ją ubierać, nie rozbierać! - usłyszeliśmy krzyk Leny.
- Ona się robi gorsza ode mnie po tych oświadczynach. - mruknęłam wstając z łóżka. Daniel jedynie się zaśmiał, po czym zrobił to samo. Zanim wyszłam z pokoju, chwyciłam do ręki dużą kopertę, którą przyniósł mi listonosz dzisiejszego poranka. Kopertę, która mogła zaważyć na mojej przyszłości. Wcisnęłam ją do torby i szybkim krokiem wyszłam na korytarz.
Gdy Lena dokładnie zamykała dom, ja pociągnęłam Daniela w stronę samochodu, w którym nadal cierpliwie czekali na nas moi rodzice. Na nasz widok wysiedli uprzejmie.
- Mamo, tato ... - zaczęłam lekko zdenerwowana. Pierwszy raz w życiu przedstawiałam im chłopaka z którym ... no właśnie, z którym co? - To jest Daniel.
- Dzień dobry państwu. - wyszczerzył zęby w tym swoim firmowym uśmiechu. Odpowiedzieli mu posyłając sobie nawzajem rozbawione spojrzenia.
- Cóż, Lina nie wspominała nam że ma chłopaka. - zauważyła mama uważnie go obserwując. Od razu przypomniałam sobie pierwszą wizytę zdenerwowanego Wellingera u nas w domu!
- Ale on nie ... - zaczęłam lecz blondyn mi brutalnie przerwał.
- Właściwie to dzisiaj nareszcie zgodziła się nią być. - oznajmił obejmując mnie ramieniem. Spojrzałam na niego jak na kretyna, chociaż nie powiem, ale przyjemne ciepło rozlało się po moim ciele.
- Uprzedzam ... jest uparta jak matka.
- Alexander!
- Tato!
- Są takie same. - zaśmiał się, na co wywróciłam oczami. - Ale wsiadajcie dzieciaki, przed nami podróż. - machnął ręką kierując się do samochodu. - Daniel, siadasz ze mną z przodu czy chcesz robić za prywatną poduszkę mojej córki? - no nie ... jeśli tak ma wyglądać ta podróż to ja się wycofuje!
- Raczej to ja chcę się nią nacieszyć. - odpowiedział splatając nasze dłonie. Uśmiechnęłam się pod nosem czując stado motyli w moim brzuchu. - Może następnym razem?
Rozsiadłam się wygodnie na środku pomiędzy Leną a ... moim chłopakiem! Nie sądziłam że kiedykolwiek te dwa słowa będą sprawiały mi tyle radości.
- Nie licz na to, że któregokolwiek przedstawię Ci jako zięcia. Jeden skoczek narciarski w rodzinie, jest wystarczający ...  - mruknął pod nosem mój ojciec wielce rozbawiony gdy odpalał silnik. Ok, może to i były moje własne słowa sprzed miesiąca ... ale mógłby już sobie darować. Mama zakryła usta dłonią chcąc opanować napad śmiechu, a Daniel zerknął na mnie zdezorientowany.
- Alexandrze Lahm, po prostu zamilcz i przestań mnie kompromitować! - warknęłam.
- Lino Lahm, przestań się tak rumienić, to nie w twoim stylu. - odpowiedział mi.
- Tato!
- Przestańcie. - naszą wymianę zdań przerwała kochana mama. - Przepraszam Cię Daniel, ale Lina charakterek to akurat ma po swoim kochanym tatusiu. - poczułam jak Tande mocniej ściska moją dłoń. Westchnęłam opierając głowę na jego ramieniu.
- A tak zmieniając temat ... mamo, co ty widzisz w tych drewnianych badziewiach? - spytałam. - Ta żyrafa będzie mi się śniła po nocach ...
- Jaka żyrafa? - odwróciła się do mnie zdziwiona.
- No to coś, co stoi przy schodach na piętrze.
- No kolejna! Kompletnie nie rozumiecie sztuki ... mają to po tobie Alexander! - zrugała tatę, na co ten jedynie przewrócił oczami. - To jest fascynujące połączenie dwóch dusz! I to nie jest żyrafa tylko prehistoryczny dinozaur z głową ...
- Psa. - wciął jej się Daniel. Uchyliłam usta w szoku, zresztą podobnie jak Lena z tatą! Mama wpatrywała się w blondyna jak zaczarowana ... opss ...  Andi traci właśnie status ulubionego zięcia.
- Dokładnie tak. - uśmiechnęła się szeroko. Boże ... litości!
- To jest żyrafa. - mruknęłam pod nosem, ale i tak nikt nie zwrócił na mnie uwagi.

***

Cóż moje drogie, Wiking okazał się Wikingiem i zagrabił sobie to co chciał :) Ja chyba nie potrafię pisać dramatów, nie z tymi bohaterami!

Także oficjalnie ... Daniel i Lina są razem!



A że jesteśmy praktycznie przy końcu tej historii, chciałabym abyście coś oceniły ...


7 komentarzy:

  1. "Co by w takim momencie zrobił Psiapsi?!" - właśnie to pytanie będę sobie zadawać w obliczu problemów :-D myślę, że całkowicie zmieni moje podejście do świata.
    Ach jak ja kocham wymianę zdań pomiędzy Liną a Tande. Trochę uczuć, trochę uszczypliwości... Poezja po prostu
    Ale nigdy w życiu nie podejrzewałabym Daniela o takie zrozumienie sztuki. Swoją drogą chciałabym zobaczyć taką rzeźbę.
    Jestem ciekawa, jak się uda rodzinny wypad do Planicy. Tyle miłości wokół. Jak to zniesie cała reszta?
    Pozdrawiam i weny życzę
    Madźka

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak Daniel powiedział, że to dinozaur z głową psa, to oczywiście, że przecież tak musiało być! Trafił z tym idealnie i dzięki temu zyskał pozycję ulubionego zięcia. Ten to umie się ustawić, palnął coś pewnie nawet nad tym nie myśląc, a ile dzięki temu zyskał?
    Najważniejsze wydarzenie rozdziału Daniel i Lina w końcu razem!!! Już jak padło, że ktoś z plecakiem i czapką z daszkiem, to myślę sobie na pewno Tande przyszedł walczyć o Linę. Ten Keneth to jednak dużo zrobił, bo dzięki tej rozmowie, to wszystko tak się potoczyło. Uwielbiam te kłótnie między zakochańcami, a jak Lina jeszcze dojeżdżała z tą żyrafą to w ogóle leżałam ze śmiechu.
    Widać, że cała rodzina bliźniaczek jest do siebie podobna. Nie wyprą się siebie nawet z zachowania. Ojciec, matka i siostry to samo poczucie humoru, które uwielbiam <3
    Brakowało mi jednak Psiapsi, jakoś tak pusto bez niego. Swoją drogą to zabawna sprawa, że wszystkim udało się zmusić Wanka do milczenia hahaha mama nadzieję, że w Palenicy da czadu :D
    Czyli, że co? Czeka nas już tylko jeden rozdział? No nie, a ja się czuję jakby to był dopiero początek. Czekam na następny rozdział,
    N

    OdpowiedzUsuń
  3. Oficjalnie ogłaszam, że kocham ten rodział! ❤
    Dinozaur z głową psa. <3
    Prawie udusiłam się ze śmiechu.
    Cała rodzina Lahm jest po prostu niesamowita. Wiadomo już po kim Lina i Lena, odziedziczyły swoje charakterki. 😁
    Na początku było mi strasznie żal Liny. Tego, jak się męczyła i nie mogła poradzić z niewiedzą, co dalej z jej relacją z Danielem. Starała się grać twardą i od nikogo nie chciała pomocy.
    A potem poczuła się opuszczona. W końcu wszyscy ją zostawili i wybrali się do Planicy... Na szczęście był to tylko drobny spisek naszego Wikinga. 😃
    Brawa także dla Kennetha. Za udzielanie dobrej rady, młodszemu koledze.
    Cała jego rozmowa z Liną była przezabawna. Normalnie, jak sprzeczka małych dzieci. Ale było to bardzo urocze. 😍
    Na szczęście wszystko sobie wyjaśnili i oficjalnie zostali parą. 😊
    No i Lena odegrała się na Linie. Teraz są taktycznie kwita. 😂
    Strasznie mnie ciekawi, co takiego zawiera koperta, którą otrzymała Lina.
    Mam nadzieję, że od teraz między dziewczyną a Danielem będzie już tylko lepiej. Oby jakoś rozwiązali problem odległości, jaka ich dzięki i mogli być ze sobą szczęśliwi.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rodział. Mam nadzieję, że pojawi się w nim nasz Wanki, bo się za nim strasznie stęskniłam. 🤣😁

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział definitywnie wygrało żyrafo-dinozauro-pieso coś. Będę się chichrała jeszcze przez kolejny tydzień.
    Przeczytałam już wczoraj, ale dopiero dzisiaj odnalazłam resztki energii by coś naskrobać. Więc jestem i za chwilę lecę też na drugiego bloga.
    Od samego miałam nadzieję, że ta sytuacja z Anją szybko się wyjaśni. Jakoś nie wierzyłam, że Daniel pogodzi się z faktem, że Lina się z nim nie kontaktuje. Choć przyznam, że nie spodziewałam się także, że dziewczyna tak po prostu się załamie. No hej, to Lina Lahm!
    Ale na szczęście dziewczyna zawsze może liczyć na rodzinę i przyjaciół. Którzy uknuli iście szatański plan. Który co prawda prawie skończył się zatłuczeniem Daniela pseudo dinozaurem, ale to szczegóły, nieprawdaż? Najważniejszy jest efekt, a efekt jest taki, że Daniel i Lina znów są razem. Choć Tande jako „złodziej” rozwalił system.
    Dobrze też, że wcześniej pojawił Kenneth z swoimi złotymi radami. Nie wiadomo, czy bez niego Tande kiedykolwiek zrozumiałby, że musi walczyć o Linę. A tak otrzymał porządne kazanie, które na pewno przemówiło mu do rozumu.
    Ode mnie to tyle. Przepraszam za chaotyczność tego komentarza, ale jakoś tak wyszło. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  5. <3 <3 <3
    Lina i Daniel oficjalnie zostali parą! Tak bardzo, ale to bardzo się cieszę! <3
    Jednak początek rozdziału wcale nie zapowiadał takiego pięknego końca... Strasznie było mi smutno, jak czytałam o smutnej Linie, która w dodatku zdecydowała się zostać na nudnym wykładzie, a nie oglądać skoki i Daniela, echh. A później ten jej samotny spacer i powrót do domu, gdzie czekała na nią super niespodzianka, na którą nie zareagowała z entuzjazmem. Lena domyśliła się o, co chodzi, próbowała ją przekonać do zmiany zdania, ale niestety bez rezultatu... I biedna się zamartwiała, co się stało z jej ulubionymi ciuchami, a tu takie coś! :D Taka konspiracja! :D
    Rozmowa Daniela z Kennethem zadziałała! I to jak! Dał mu Gangnes porządnego kopa do działania i pan Tande się zabawił w włamywacza hihi :D Akcja z tym, jak Lina go nakrywa i atakuje w tym stroju hahaha, no i oczywiście dinozaur z głową psa wygrał wszystko hahahahaha :D Doskonale wiesz, co sądzę o tym fragmencie hihi, mistrzostwo! :D I ta ich urocza kłótnia zakończona pocałunkiem ^^ Tak... I pewnie zadziałaliby więcej, ale zawsze można liczyć na pomoc siostry haha :D Nie ma, co Lena genialnie się odegrała :D Naprawdę jestem wniebowzięta tym, że te uparciuchy sobie wszystko wyjaśniły i zostały parą <3 OFICJALNIE <3 Ta scena, jak Daniel łapie obejmuje Linę i to mówi, no awwww *_*
    Hahahahaha, rozmowa w samochodzie, no padłam hahaha, rodzice! :D
    Ale moment... Jak to Andiś stracił status ulubionego zięcia? :(
    I oczywiście nie mogę nie napisać o Wankim! Wankim rwącym sobie włosy z głowy, auć, to musiało boleć :D Ale awwww! <3
    <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Spóźniona jak zawsze, ale jestem! :D Przeczytałam rozdział trochę wcześniej, ale w tamtym momencie nie byłam w stanie napisać komentarza. Jednak teraz nareszcie jestem!
    Wiedziałam, że oni będą razem, wiedziałam! Nie było innej opcji. Tą dwójkę od samego początku ciągnęło do siebie. Dosłownie od pierwszej chwili, w której się poznali. Czuję się jakby to było wczoraj.
    Awww Lina i Daniel oficjalnie razem <3 I to mi się podoba!
    Andi stracił status ulubionego zięcia, a tytuł ten przejął Tande. No nieźle się porobiło. A to wszystko przez żyrafo-dinozauro-pieso coś. Kto by pomyślał, że Tande tak dobrze rozumie sztukę. Swoją drogą chętnie bym zobaczyła tą figurkę i oceniła 😂 Specjalnie dla Liny bym sobie taką w pokoju postawiła.
    Dziękuję ci, Kenneth! W końcu ktoś porządny przemówił Danielowi do rozumu. On potrzebował takiego porządnego kopa w cztery litery, żeby wziąć się do działania. W końcu to Wiking, powinien walczyć o swoje, a nie tak łatwo odpuszczać.
    Tande włamywacz wymiata 😂 Też bym chciała, żeby ktoś taki się do mnie włamał, a to jego włamanie zakończyło się właśnie w taki sposób (a nie na komisariacie). Szkoda tylko, że Lena wparowała akurat w takim momencie. A tak pięknie się zapowiadało. Przynajmniej teraz dziewczyny są kwita.
    Rozmowa w samochodzie normalnie rozwaliła system. Kocham te Twoje dialogi i przemyślenia Liny. Wychodzą genialnie, a ja zawsze nie mogę powstrzymać śmiechu.
    Fajna ta ich rodzinka. Już wiadomo po kim dziewczyny mają takie charakterki. Niedaleko pada jabłko od jabłoni. ;)
    Jednak to "drewniane badziewie" to dla mnie mistrzostwo. Po prostu nie mogę tego znowu nie skomentować.😂
    🐴🐪🐘 <3 (załóżmy, że to te zwierzęta xD)
    Na drugiego bloga na pewno cjenfje wpadnę, ale obecnie mam tak strasznie dużo zaległości, że nie jestem w stanie. Postaram się jednak zrobić to w najbliższym czasie.
    Ale jak to? Nie zgadzam się. Żaden koniec!
    Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału i życzę dużo weny! ;*
    PS. Zapraszam również do mnie na rozdział czternasty :)
    <3

    OdpowiedzUsuń