czwartek, 3 maja 2018

13. Panie Tande ... czy jest pan do wziecia?

Monachium, 11 Marca 2018.

Dzień mijał za dniem. Igrzyska były obecnie wspomnieniem, tak jak i szalony Luty. Nawał obowiązków, nawał nauki, stres, zmęczenie. Wstawałam wcześnie, chodziłam spać późno. I tak w kółko. Jedynym pozytywem w ostatnich tygodniach były rozmowy telefoniczne z Danielem, jednak z powodu jego zapełnionego po brzegi grafiku, i to było sporadyczne. Podświadomie czułam że coś wymyka mi się z rąk, jednak nie miałam siły, ani tym bardziej czasu, aby dłużej się nad tym zastanowić. Wciąż mieliśmy kontakt, w końcu właśnie to sobie obiecywaliśmy.
Największym zaskoczeniem ostatnich tygodni była rozkwitająca się znajomość pomiędzy Wankiem, a Niką. Kiedy kilka dni po ich zapoznaniu, które miało miejsce pamiętnego poranka w moim domu, speszona blondynka wspomniała mi na zajęciach o ich spotkaniu przy kawie ... myślałam że spadnę z krzesła! Nie żebym miała coś przeciwko, życzyłam im jak najlepiej ... ale byłam podejrzliwa wobec Andreasa. Z dnia na dzień ... zmądrzał! A może raczej dojrzał? W każdym bądź razie razem z Leną i Katrin zwołałyśmy z tego powodu spotkanie sztabu kryzysowego. Z początku zgodnie stwierdziłyśmy, niewinnie dodam że po dwóch butelkach wina, że tu potrzebny jest albo psychiatra albo egzorcysta. Postanowiłyśmy jednak cierpliwie zaczekać i zobaczyć jak sytuacja się rozwinie.
Otrzepałam buty ze śniegu, po czym weszłam do przyjemnie ciepłego domu. Kolejna fala mrozów nawiedziła Niemcy, a białego puchu z każdą godziną było co raz więcej. Jak na Syberii! Albo w Skandynawii ... westchnęłam ciężko wyciągając telefon z kieszeni. Wiadomości od Leny, Katrin, Psiapsi, a nawet Markusa! Wczoraj, po konkursie drużynowym wysłałam Danielowi gratulacje z powodu wygranej, ale nie napisał nic więcej oprócz krótkich podziękowań. Więcej się nie odezwał, a ja nie chciałam się mu narzucać.
- No jesteś nareszcie! - zawołała Lena stając w progu salonu z miską popcornu w rękach. - Myślałam że Cię zasypało!
- Dużo się nie pomyliłaś bo przed drzwiami wyglądałam jak bałwan. - zaśmiałam się wskakując na kanapę obok Katrin piszącej wiadomość na telefonie. Chwyciłam do ręki pilota i wybrałam sportowy kanał. - Nika się trochę spóźni.
- Więc wtedy zamówimy pizzę. - wzruszyła ramionami.
- A miałyśmy zacząć dietę. - jęknęłam zanurzając dłoń w popcornie. W ostatnim czasie za bardzo popuściłyśmy sobie jeśli chodzi o niezdrowe jedzenie. Greta już wystarczająco była na nas zła z tego powodu.
- Dieta cud. - mruknęła Katrin. - Czyli cud jak schudniemy! - parsknęłam na te słowa i przybiłam z nią "żółwika". Wiosna tuż tuż, a na moim brzuchu pojawiła się fałdka. Znów będę musiała wkurzyć Freitaga żeby mnie pogonił!
W skupieniu słuchałyśmy reporterów, którzy kolejny raz powtarzali zasady i faworytów do wygrania Raw Air. Konkurs miał rozpocząć się za kilka minut, więc Nika wciąż miała szansę, aby zdążyć na początek. A bo właśnie! Nie wspomniałam o najważniejszym! Stał się prawdziwy Armagedon! Schuster powołał mojego Psiapsi na zawody w Skandynawii! Nie wiem jak ta cholera tego dokonała w ciągu zaledwie kilku dni ... co ta miłość robi z ludźmi.
- Wyobrażacie to sobie? - zaczęła Lena kładąc głowę na moich kolanach. - Jeszcze dwa tygodnie i koniec sezonu. Będziemy miały ich częściej dla siebie ... - poczułam ukłucie w klatce piersiowej na te słowa. W mojej sytuacji koniec sezonu raczej niczego nie zmieniał.
- Przyjdzie zwariować. - zaśmiała się Katrin. - Planujecie z Andim wakacje?
- Hmm właściwie to nie było na to czasu. Ale ostatnio nie marzę o niczym innym jak tylko zmienić otoczenie ... chociaż na kilka dni. - westchnęła. - Oczywiście z Andreasem!
- Markus mi zapowiedział że mnie porwie, ale nie chciał zdradzić żadnych szczegółów!
- Wariat. - zaczęły się śmiać, a ja próbowałam skupić się na reklamie proszku do prania. W ostatnim czasie czułam się niekomfortowo wokół nich wszystkich. Dochodziło nawet do tego, że po prostu wychodziłam tłumacząc się nauką. Miłość rośnie wokół nas ... czy jak to szło. Wszyscy zakochani, a mnie aż mdliło na ten widok. Zazdrość ma jednak różne oblicza. - Lina ... - Lena spojrzała na mnie, lecz w tym samym czasie, ku mojej radości, ktoś zadzwonił do drzwi.
- Otworzę! - zawołałam. - To pewnie Nika! - zerwałam się z kanapy i pognałam prędko w stronę holu.
Na szczęście gdy wróciłam z blondynką u boku, dziewczyny zmieniły temat. W spokoju mogłyśmy skupić się na zawodach. Osobiście dostrzegłam w sobie jedną dość znaczną zmianę. Interesował mnie tylko skok Daniela. Owszem, ściskałam kciuki za moich przyjaciół, ale to było raczej odruchowe. Przy Norwegu aż cała się spinałam z nerwów.
Po pierwszej serii zajmował ósme miejsce. Z naszych ostatnich rozmów pamiętałam, że marzyła mu się wygrana w Oslo, dlatego miałam nadzieję na jego podium. I cóż. Marzeniom trzeba trochę pomóc, a drugi jego skok był tego idealnym przykładem! Na dodatek reszta nie dała rady go wyprzedzić. Niewiarygodne? Szalone? Tak potrafił chyba tylko Tande.
Gdy oficjalnie było wiadome że wygrał, chwyciłam automatycznie za telefon chcąc napisać mu gratulacje. Jednak powstrzymałam się w ostatniej chwili. Nie chciałam, aby znów wysłał mi puste "Dziękuję". Nie chciałam znów poczuć przykrego zawodu.

*

Oslo, 11 Marca 2018.

* Perspektywa Daniela

Zeskoczyłem z szerokim uśmiechem z "pudła". Rozpierało mnie niesamowite szczęście i duma. Wygrałem w Oslo! Spełniłem jedno ze swoich największych marzeń. Przyjąłem ponowne podziękowania od sztabu szkoleniowego i chłopaków, po czym żwawym krokiem udałem się w stronę naszego domku. W środku zastałem Toma, Kennetha i na moje nieszczęście Sigurda. Przekomarzali się z tylko im znanego powodu. Rzuciłem kwiatki na krzesło, po czym zacząłem się przebierać.
- Dla kogo te chabazie? - spytał Hilde biorąc wiązankę do ręki i podkładając sobie pod nos. Cóż ... róże to na pewno nie były ...
- Jak chcesz, to sobie weź. - wzruszyłem ramionami. - Wyglądają jak wieniec pogrzebowy z tą ciemną wstążeczką.
- No wiesz! - odrzucił je z impetem za siebie. W tym samym momencie do domku wchodził Stjernen i o mały włos, a właściwie dzięki swojemu refleksowi, uratował twarz przed lecącą wiązanką. Aż miałem ochotę zaklaskać z podziwem. - Ja kończę karierę, a nie umieram!
- Powaliło was?! - wrzasnął po chwili szoku Andreas. Niepewnie odwrócił się za siebie, gdzie przed domkiem leżały kwiatki. A było je dać jakiejś fance ... Hilde to nic nie potrafi uszanować.
Wyciągnąłem z plecaka swój telefon i zacząłem wertować wiadomości i wszelkie powiadomienia. Poczułem lekki zawód, gdy wśród tego wszystkiego nie dostrzegłem żadnego śladu Liny. Do tej pory, po każdym konkursie i kwalifikacjach, pisała co sądzi o moich skokach, a dzisiaj? Gdy wygrałem nie napisała nic? Westchnąłem ciężko odkładając telefon na miejsce. Obiecałem sobie że zadzwonię do niej wieczorem.
Tak jak miałem zrobić to wczoraj ... czułem się źle z tym, że nie napisałem do niej nic więcej. W ferworze całego zamieszania zdążyłem wysłać szybkie podziękowania, a potem? Padłem na łóżko w ciuchach i zasnąłem. To co się tutaj działo podczas Raw Air to istne szaleństwo! Wywiady, wizyta w Talk Show, znów wywiady, konferencja, spotkanie z fanami, kolejne wywiady ... aż dziwne że mieliśmy dzisiaj siły aby skakać.
Jedynym wywiadem, który wspominałem miło, był ten z Freyą Lisberg przed kwalifikacjami. Właściwie to w ogóle nie odczułem, że rozmawiam z dziennikarką. Dla mnie to była po prostu interesująca i sympatyczna konwersacja ze znajomą. Do tego ten wzrok Kennetha, który wręcz ją pożerał ... myślałem że parsknę śmiechem!

Oslo, 9 Marca 2018.

Szedłem ramię w ramię z Kennethem na spotkanie z Freyą Lisberg, jedną z najsławniejszych dziennikarek sportowych w Norwegii. Miałem przyjemność poznać ją ponad rok temu, podczas jednej z nudnych imprez dla sponsorów. Wcale nie miałem ochoty się tam wybierać, ale Anja strasznie się uparła. W sumie spotkanie z Freyą było jedynym pozytywem tamtego wieczoru.
Dostrzegłem ją z daleka. Stała obok swojego kamerzysty i przeglądała jakieś kartki. Zabawne, ale nawet w puchowej kurtce wyglądała jak gwiazda telewizji.
- Daniel, miło Cię spotkać ponownie. - uśmiechnęłam się do mnie szeroko.
- To raczej powinna być moja kwestia. - zaśmiałem się całując ją w policzek, po czym przywitałem się z kamerzystą. Dostrzegłem jak dziennikarka niepewnie mierzy zapatrzonego w skocznie Kennetha. Z tego co słyszałem, a plotki w naszej ekipie dość szybko się rozprzestrzeniają, nie pałali do siebie sympatią. Powodu nie poznałem i raczej to nie jest moją sprawą. - Więc, od czego zaczynamy? - oderwałem jej myśli od kumpla.
- Usiądź tutaj. - wskazałam miejsce na trybunach, które bez słowa zająłem. Po chwili znalazła się obok mnie. - Najpierw zadam Ci kilka pytań związanych z Igrzyskami, potem Raw Air, a na końcu odpowiesz na pięć specjalnych pytań od fanów. - wyjaśniła, na co pokiwałem głową. - Nie martw się, to nie jest na żywo, więc można wyciąć to i owo. - puściła mi żartobliwie oczko.
- Daniel czuje się przed kamerą jak ryba w wodzie. - usłyszeliśmy rozbawiony głos Kennetha. Chwyciłem w dłonie trochę śniegu, uformowałem małą kulkę i rzuciłem w sabotażystę. Jeszcze bezczelny mi język wytknął! Freya odchrząknęła nerwowo i dała znać kamerzyście aby zaczął nagrywać.
Zadała mi pytanie, po czym kolejne i kolejne. Już po chwili rozluźniłem się totalnie i zapomniałem o kamerze. Dla mnie to była rozmowa ze zwykłą znajomą. Freya miała w sobie coś specjalnego, coś czego nie posiadali inni irytujący dziennikarze.
Co jakiś czas zerkałem na Kennetha, który stał oparty o barierkę za plecami kamerzysty i nie odrywał wzroku od dziewczyny. I on jej niby nie znosi? Dobre sobie! Prawie pożarł jej sylwetkę wzrokiem. Aż dziwne że jej się gorąco od tej intensywności nie zrobiło. Zresztą, kto wie ...
- No dobrze. A teraz najtrudniejsze. - zaśmiała się sięgając dłonią po kartkę. - Pięć pytań do Daniela Andre Tandego wybrane drogą losową. Jesteś gotowy? - spytała. Pięć pytań od fanów ... może być wesoło.
- Jak najbardziej. - przytaknąłem.
- Pierwsze. Kto był, bądź jest, Twoim największym idolem? - zerknęła z nad kartki.
- Oh, było ich tylu ... - zaśmiałem się, po czym przez chwile analizowałem listę osób które mnie inspirowały - ... Jeśli chodzi o sport, moim idolem zawsze był Birger Ruud, teraz jest nim także Noriaki Kasai. W życiu prywatnym ... zdecydowanie moja mama. Wiele poświęciła dla mnie i mojego rodzeństwa. Jesteśmy jej za to bardzo wdzięczni. - uśmiechnąłem się pod nosem. Po rozwodzie rodziców mama musiała poradzić sobie z czwórką dorastających dzieciaków. W tym jedną wariatką w wieku buntu. Nie było wesoło, szczególnie jeśli chodzi o kwestię finansową. Sam musiałem zarobić na to aby skakać, ale nauczyło mnie to odpowiedzialności. Zacząłem szanować to co miałem, a teraz, dzięki naszej pomocy, nareszcie mogła odpocząć.
- Z którym skoczkiem, oprócz Norwegów, masz najlepsze relacje?
- Z Andreasem Wellingerem. - odpowiedziałem bez zastanowienia. Wank mi chyba wybaczy ...
- Jestem fanem piłki nożnej? Jeśli tak, który klub jest twoim ulubionym?
- Myślę że jak większość mężczyzn na tym świecie lubię piłkę nożną. Oczywiście nie jestem w stanie śledzić szczegółowo wszystkich wydarzeń, ale staram się być na bieżąco z informacjami na temat Liverpoolu, którego jestem fanem. Zresztą ... jak chyba większość moich kolegów z drużyny. - zerknąłem porozumiewawczo w stronę Gangnesa, który z uśmiechem pokazał uniesiony kciuk.
- Przed ostatnie pytanie. - odchrząknęła. Każde spojrzenie w stronę Kennetha było jak wytrącenie jej z równowagi. - Tytuł Mistrza Świata w Lotach czy Mistrza Olimpijskiego?
- Trudno wybrać. - poprawiłem rozbawiony czapkę. - Obydwa tytuły są dla mnie bardzo ważne. Z jednej strony Igrzyska, które są najważniejszą sportową imprezą, z drugiej Loty ... a ja kocham latać, jak na norweskiego skoczka przystało.
- Ogłośmy po prostu remis. - zarządziła za co byłem jej wdzięczny. Na prawdę nie potrafiłem dokonać wyboru. Obydwa te tytuły były dla mnie ważne. - Ostatnie pytanie, na które z niecierpliwością czekają twoje fanki. Oczywiście nie będzie to dla nikogo zaskoczeniem, że to pytanie padło najczęściej. - zaczęła tajemniczo, na co westchnąłem ciężko. Doskonale wiedziałem jakie pytanie padnie. Moje fanki były niezawodne. - Także panie Tande ... czy jest pan do wzięcia?
Przed oczami stanęła mi postać Liny. Zagryzłem delikatnie wargę dumając nad odpowiedzią. Nie byliśmy w związku, a przynajmniej żadnemu z nas nie spieszyło się z rozmową na ten temat. Szczególnie przez telefon! Na chwilę obecną było dobrze tak, jak było. Ale czy chciałem aby była moją dziewczyną? Czy chciałem być przez nią zajęty? Oczywiście! Podniosłem wzrok na Freyę ... jak brzmiało pytanie? Czy jestem do wzięcia?
- Zdecydowanie nie.

Słysząc nawoływania Roberta, wyszedłem ze swoimi rzeczami z domku. W międzyczasie sięgnąłem do kieszeni po telefon, chcąc napisać wiadomość do Liny. Za chwile czekała nas podróż do Lillehammer.
- Daniel, zaczekaj! - usłyszałem znajomy głos za swoimi plecami. Aż mnie zmroziło od środka. Wcale nie miałem ochoty na rozmowy z nią.
- Trochę się spieszę. - mruknąłem odwracając się uprzejmie do blondynki. Za bardzo wziąłem sobie do serca nauki mamy, aby być dla wszystkich miłym. Gdybym miał charakter Graneruda, nawet był na nią nie zareagował! Pora iść na nauki do młodego ...
- To tylko chwila. - Anja stanęła naprzeciwko mnie z uśmiechem. - Chciałam Ci pogratulować zwycięstwa i ... przeprosić za to, co się wydarzyło w Korei. Nerwy trochę mnie poniosły, byłam zazdrosna, miałam nadzieję na inne zakończenie ... wszystko zepsułam.
- Dzięki. - westchnąłem. - Po prostu zostawmy to za sobą i niech każde zajmie się swoim życiem. Tak będzie najlepiej. - poprosiłem. Pokiwała głową, ale doskonale widziałem, że nie takiej odpowiedzi się spodziewała. Dalej uparcie próbowała okręcić mnie wokół palca.
- W mieszkaniu zostało jeszcze kilka twoich rzeczy. - oznajmiła gdy tylko chciałem odwrócić się na pięcie i udać w stronę busa. - Między innymi twoja ulubiona bluza. Ta w której uwielbiałam chodzić ...
- Zatrzymaj ją. - westchnąłem. Na prawdę nie chciałem tego ciągnąć. - Przeżyłem już bez niej rok, w sumie nawet o niej zapomniałem. - spojrzałem wprost w jej oczy, mając nadzieję że zrozumie aluzję i po prostu odpuści. Upartość powoli znikała z jej twarzy, a pojawiała się irytacja. Typowa Anja.
- Jesteś z nią? - spytała niespodziewanie.
- Masz na myśli Linę? - uniosłem zaskoczony brwi. Założyła z determinacją ręce na klatce piersiowej i patrzyła na mnie zbolałym wzrokiem. - Anja, nie sądzę abym musiał Ci się tłumaczyć ze swojego życia prywatnego.
- Czyli nie. - prychnęła. - Gdybyście byli razem to bez problemu byś się do tego przyznał. Jest tak jak przewidziałam. Ona tam, Ty tutaj. Związek bez przyszłości, o ile związkiem można nazwać wasz romans.
- Romans? - parsknąłem. Aż mną zatrzęsło od środka! - Mówisz tak, jakbym Cię co najmniej zdradził. Przestań robić sceny zazdrości, bo to zaczyna być chore. - odwróciłem się na pięcie ruszając w stronę machającego Andersa. Obok niego stał Kenneth uważnie się mi przypatrując.
- Obydwoje dobrze wiemy, że to nie ma przyszłości! - krzyknęła jeszcze za mną. Nie odpowiedziałem, nie odwróciłem się, nie zareagowałem. Szedłem po prostu przed siebie tłumiąc w sobie wściekłość. Jej bezczelność przerosła wszelkie granice!
- Wszystko w porządku? - zapytał cicho Gangnes pomagając mi załadować rzeczy do bagażnika. Kiwnąłem w odpowiedzi głową, nie mając ochoty na rozmowę na ten temat. Na szczęście Kenneth zrozumiał i jedynie poklepał mnie po ramieniu.
Usiadłem w busie na pojedynczym siedzeniu i włożyłem słuchawki do uszu. "Obydwoje dobrze wiemy, że to nie ma przyszłości!" Jadowity głos Anji rozprzestrzenił się w mojej głowie. Zacisnąłem mocno powieki i pięści próbując się uspokoić. Doskonale wiedziałem, że chciała zasiać ziarenko niepokoju w moim sercu. I cholera jasna udało jej się to!

*

* Perspektywa Liny

Wyszłam z łazienki rozczesując mokre włosy. Kolejny raz tego dnia zerknęłam na wyświetlacz telefonu. Dalej nic. Usiadłam zrezygnowana na łóżku bijąc się z własnymi myślami. Zadzwonić? Napisać? Narzucić się? Prychnęłam pod nosem. Równouprawnienie równouprawnieniem, ale w takim przypadku to facet powinien się starać! Chyba że Ci prawdziwi już wyginęli jak dinozaury.
Położyłam laptopa na kolanach szukając nowych zdjęć i filmików z dzisiejszego konkursu. Obiecałam Psiapsi wszystko co z nim związane zapisywać, ale ... pierwsze co zrobiłam to wpisałam "Daniel Andre Tande". Oczywiście jego fanki były niezawodne, za co w takich momentach byłam im niezmiernie wdzięczna.
Pierwsze co zrobiłam, to włączyłam wywiad który udzielił stacji NRK. Dość młoda dziennikarka zadawała mu pytania, a on z uśmiechem jej odpowiadał. Poczułam ukłucie zazdrości, przez co miałam ochotę trzepnąć się w głowę!
W momencie kiedy odpowiadał na pytania fanów, z zawodem stwierdziłam, że tak na prawdę nic o nim nie wiem. Nie miałam pojęcia czym się interesował poza skokami, czy oprócz Idy miał inne rodzeństwo, kim był jego ojciec, o którym w ogóle nie wspominał, i cholera jasna, nawet nie wiedziałam, czy jest prawo czy lewy ręczny! Nie wiedziałam nic!
- Także panie Tande ... czy jest pan do wzięcia? - z dołujących rozmyśleń wyrwał mnie głos dziennikarki. Nawet nie zauważyłam jak wciągnęłam powietrze i z niecierpliwością oczekiwałam tego, co powie. Bił się przez chwile z myślami, jakby obawiał się, czy może podzielić się tym ze swoimi fanami. A czy w ogóle miał czym?
- Zdecydowanie nie. - posłał jej tajemniczy uśmiech.
Totalnie mnie wcięło. Nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć. Nigdy nie rozmawialiśmy o potencjalnym związku, byliśmy na tą chwilę zwykłymi znajomymi. Ale co, jeśli nie mówił o mnie? Przeczesałam nerwowo włosy chwytając za telefon. I znów to samo! Zadzwonić czy nie?
Zamknęłam oczy licząc do dziesięciu. Po pierwsze, nie powinnam panikować. Nie dalej jak jutro zadzwoni i wszystko wyjaśni. Na pewno tak zrobi! A tymczasem poszukam Wankowi zdjęć z nim w roli głównej. 
Włączyłam więc galerię z konkursu i momentalnie dłoń mi zastygła. Ciśnienie mi momentalnie wzrosło, a panika zaczęła ogarniać ciało. Niepewnie nacisnęłam miniaturkę zdjęcia mając nadzieję, że wzrok robi mi psikusa.
Niestety. Zdjęcie przedstawiało Daniela w towarzystwie uśmiechniętej Anji. A pod spodem widniał podpis "Daniel Andre Tande i jego dziewczyna". Kątem oka zerknęłam na komentarze, pełne radości wobec ich "powrotu", po czym zamknęłam laptopa z głośnym hukiem. Puste "dziękuję" kompletnie nie w jego stylu. Nie odpisywał i nie dzwonił, mimo że wcześniej choć przez chwile znajdywał na to czas. Odciągał w czasie ... odciągał w czasie to, co chciał mi powiedzieć.
Zakryłam usta dłonią tamując szloch, który wydobył się z mojego gardła. Niespodziewanie. Jakby tłumiony od jakiegoś czasu.

***

Co ja to chciałam? A tak! Proszę się na mnie nie gniewać!

7 komentarzy:

  1. Jestem! Mam nadzieję, że pierwsza, ale z tym Internetem to nigdy nie wiadomo.
    Zastanawiam się od czego zacząć i chyba na pierwszy ogień wezmę coś lekkiego, czyli Wanka. Odpowiedzialny, spokojny Wank?! Nie może być! Nie i koniec! Ja rozumiem, że kobieta potrafi różne rzeczy zrobić, totalnie zawrócić mężczyźnie w głowie, ale spokojnego Wanka nie przyjmuję.
    Okej, przejdźmy teraz do naszej ukochanej parki. Całkowicie rozumiem obawy Liny. Okej, Daniel może być zmęczony, ale kurczę przecież ją kocha! Mógłby się postarać o coś więcej niż zwykłe dziękuję. Wtedy dziewczyna byłaby spokojna, a tak to się nadenerwowała za wszystkie czasy. Zresztą Tande mógłby ruszyć cztery litery i napisać pierwszy. Chociaż... chyba Lina ma rację, tacy faceci już dawno wyginęli.
    Coś czułam, że Anja jeszcze namiesza. Wredna jędza, zawsze pojawi się tam gdzie nie trzeba. I jeszcze farciara załapała się na wspólnie zdjęcie. I wywołała u biednej Liny morze łez. Ale nie ma to tamto, teraz Tande musi się ogarnąć wsiąść w pierwszy samolot do Niemiec i z kwiatami stanąć przed drzwiami panny Lahm. Zapewnić o swoim uczuciu, dozgonnej miłości itp. Proponuje jeszcze zabrać ze sobą kolegów w charakterze zespołu Mariachi. W hełmach wikingów.
    Porobiło się i to nie powiem jak. Teraz z jeszcze większą niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że pojawi się niedługo.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  2. Od czego by tutaj zacząć? Może od tego, że gdzie podziewa się szalony Wanki? Ja chcę go z powrotem!
    Nie mam nic przeciwko temu, żeby jego relacja z Niką, przybrała poważniejszy obrót. Ale nich on się tylko nie zmienia. Psiapsi musi zostać bez zmian. 😁
    Odległość niestety zaczęła doskwierać Linie i Danielowi. Zaczęły powstawać niedomówienia i nieporozumienia. Brak czasu, nawał obowiązków no i mamy tego efekty.
    Nie dziwię się Linie, że czuje się niekomfortowo słuchając o tym, jak to szczęśliwe są Lena i Katrin. W końcu one, nie muszą martwić się o odległość jaka dzieli ich od ukochanych. Niedługo będą mieć ich na miejscu w przeciwieństwie do niej.
    Anja znowu namieszała i to tym razem na poważnie...
    Przez jej upartość i nieustępliwość, Lina jest przekonana, że Daniel postanowił dać byłej dziewczynie szansę.
    W dodatku Tande zaczyna mieć wątpliwości, czy ma szansę na wspólną przyszłość z Liną. Oby jak najszybciej pozbył się tych wątpliwości i wyjaśnił jej te wszystkie nieporozumienia. Oni się w końcu kochają i po prostu musi się im udać.
    Czekam na następny rodział z nadzieją, że zostanie w nim wszystko wyjaśnione. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Och nie, nie, nie! Ja tu się domagam happy endu. Rozumiem, że związek na odległość, praca, szkoła i konkursy, no ale błagam... Zaczaruj coś tutaj i daj im trochę szczęścia, bo nie mogę żyć w takiej niepewności :-D
    Wank poważny? Te dwa słowa są jak oksymoron. Aż trudno dać temu wiarę Co ta miłość robi z ludźmi?
    Jestem mega ciekawa, jak zakończy się ta historia. Z niecierpliwością czekam na kolejny
    Pozdrawiam i weny życzę
    Madźka :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale się porobiło...:/ Jak widać związek na odległość nie jest łatwą sprawą. O ile w ogóle można to nazwać związkiem. Biedna Lina, pewnie ma wojnę z myślami.
    Ogólnie to jak Anja pojawiła się pierwszy raz, to myślałam, że namiesza tak porządnie. Musiałam na to troszeczkę poczekać, ale w końcu jej się udało.
    Te wątpliwości, ogromna liczba dzielących kilometrów i niedomówienie mogą wpłynąć fatalnie na dalszy rozwój sytuacji. Ciekawe jak to wszystko się rozwiąże :)
    N

    OdpowiedzUsuń
  5. O nie, nie, Pan Tande zdecydowanie nie jest do wzięcia! :D
    Ale o czym to ja miałam pisać na początku? Aha, no tak... Wanki! :D Zakochany Wanki? :D Niach, niach, lubię to! :D Co ta miłość robi z człowiekiem ^^ Ale Wanki to Wanki, na pewno do końca nie zmądrzał :D W każdym razie już widzę tę naradę dziewczyn haha, padłam :D
    Kurczę no, nie tak to miało być między Liną a Danielem. Wcale się jej nie dziwię, że już nie pisała do niego kolejnych wiadomości, skoro on odpisał na jedną jedynie puste "dziękuję". Ja rozumiem wszystko, Raw Air i te sprawy, ale chwilę czasu na normalne odpisanie bądź rozmowę telefoniczną to mógłby znaleźć! Ech, ci faceci. A później się będzie dziwił, dlaczego Lina nie napisała mu wiadomości z gratulacjami za zajęcie pierwszego miejsca. No cholera jedna :D
    No i tak... Pan Tande udzielił wywiadu, że zdecydowanie nie jest do wzięcia, nie rozmawiał o związku z Liną, Lina zobaczyła jego zdjęcia w towarzystwie Anji no i wszystko szlag trafił :( Głupia ona, no nie dzierżę jej po prostu. Niech znika i nie wraca, o!
    Mam nadzieję, że blondasowi wpadnie do główki jakiś pomysł, żeby to wszystko ogarnąć. Niech wyjaśni to wszystko Linie i będzie pięknie, musi być! :)
    <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam za moje opóźnienie, ale to z powodu wyjazdu. Wszystko dokładnie wyjaśniłam w notce pod moim nowym rozdziałem, na który serdecznie zapraszam ;*
    Będę się gniewać, oj będę! Co to ma w ogóle być? Gdy tylko czytałam o tym wywiadzie i Daniel w ten sposób odpowiedział na pytanie, wyczułam kłopoty. Mój nos jest nieomylny i moje obawy się spełniły. Lina myśli, że Tande wrócił do Anji. Mam nadzieję, że Daniel szybko jej to wybije z głosy. Oczywiście najlepiej na żywo. W końcu już wcześniej jej to obiecał...
    Co do nieomylności mojego nosa... Przeczuwałam, że coś zacznie dziać pomiędzy Wankiem a nową dziewczyną. Nie podoba mi się to! Co się stało z naszym Wankiem? Wanki pasowałby chyba tylko do mojej Emily 😂
    Jak czytałam tytuł rozdziału, to myślałam, że powie to Lina... I że będą razem! A tu takie rozczarowanie... Bu!😭
    Oj, Tande, dzwoń jak najszybciej do Liny, bo zaraz ją stracisz!
    Anji mówimy "papa". Pani już podziękujemy. Nikt cię tu nie chce. Nie znoszę takich pustych lasek. Daniel jest tylko i wyłącznie Liny!
    Czekam na kolejny rozdział z nadzieją na lepsze wieści. Dużo weny! ;*

    OdpowiedzUsuń