sobota, 28 kwietnia 2018

12. Po prostu nie znikaj.

Pjongczang, 19 lutego 2018.

Irytujący dźwięk telefonu rozbrzmiał w całym pomieszczeniu, wybudzając mnie z przyjemnego snu. Mruknęłam z irytacją pod nosem, lecz posłusznie podniosłam głowę rozglądając się nieprzytomnie wokół. Moje spojrzenie padło na torebkę leżącą na krześle. Zerknęłam niepewnie na śpiącego Daniela, po czym ostrożnie odsunęłam się od jego ciepłego ciała. Zarzuciłam na siebie pierwszą lepszą męską koszulkę i na palcach przemierzyłam pomieszczenie.
Ostatnie połączenie było od Leny. W szoku wytrzeszczyłam oczy widząc że minęło południe! Jeśli dobrze się orientowałam, zostało mi nie całe trzy godziny do pociągu. A nie zdążyłam się jeszcze spakować! Spanikowana zaczęłam zbierać swoje ubrania porozwalane po całym pokoju.
- Lina? - podniosłam głowę na zaspanego Norwega, który siedział na łóżku trąc swoje oczy. Wyglądając przy tym niczym Młody Bóg! - Co się dzieje?
- Zaspaliśmy ... znaczy Ty jeszcze masz czas do ceremonii. - westchnęłam ubierając się. Przez chwilę przyglądał mi się uważnie, jakby próbując analizować moje słowa, po czym wstał owijając się prześcieradłem wokół bioder. - Pomożesz? - odwróciłam się do niego tyłem. Sprawnie chwycił suwak od sukienki i go zasunął, na koniec składając na moim karku pocałunek.
- Dokąd Ci tak spieszno? - odwrócił mnie do siebie.
- Na pociąg do Seulu. - mruknęłam.
- A po co jedziesz do ... - przerwał z uchylonymi ustami. Zrozumiał. - Wracasz dzisiaj do Niemiec? Myślałem że wylatujecie dopiero w czwartek ...
- Takie są plany chłopaków, my mamy samolot dzisiaj wieczorem. - wyjaśniłam uciekając wzrokiem na wszystkie strony. - Przepraszam, nie było okazji żeby o tym wspomnieć. - ostrożnie się wyrwałam i schyliłam po buty. Z ciężkim sercem usiadłam na łóżku.
- Myślałem że będziemy mieć więcej czasu ...
- Uwierz, nie mamy. A przynajmniej Ty nie masz. - westchnęłam. - Wiem jak to działa Daniel. Zostałeś Mistrzem Olimpijskim, więc teraz masz zawalony cały grafik do samego wyjazdu. Wywiady i inne bzdety ... Andi to już przerabiał cztery lata temu. - posłałam mu delikatny uśmiech gdy zajmował miejsce obok mnie. - Szara rzeczywistość wita ... - szepnęłam.
- O której masz pociąg?
- Po 15 ... muszę się jeszcze spakować. - wzruszyłam ramionami. Próbowałam grać twardą, a prawda była taka, że cała w środku się trzęsłam. Z jednej strony chciałam jak najszybciej opuścić to pomieszczenie, a z drugiej ... byłam przerażona tą wizją!
- Lina. - chwycił mnie za dłoń. - Nie znikaj jak wtedy w Ga-Pa ...
- Wtedy nie zwróciłeś na mnie uwagi. - zaśmiałam się nerwowo pod nosem. - Po za tym, teraz wiesz o mnie więcej niż to że jestem zołzą.
- Po prostu nie znikaj. - przerwał obejmując mnie. Wtuliłam się w niego niczym bezbronna dziewczynka, wdychając te cudowne perfumy. Cóż za ironia losu! Miesiąc temu nie chciałam tu przyjeżdżać właśnie ze względu na niego. Unikałam go jak mogłam, a jaki był finał? Na sam koniec nie mogłam się od niego oderwać! Moje życie to jedna wielka komedia. - Daj telefon. - poprosił, a ja posłusznie zrobiłam to, o co mnie poprosił. Z uwagą obserwowałam jak wpisuje rząd cyferek i podpisuje swoim imieniem. - Zależy mi na Tobie. - szepnął głaszcząc mój policzek.
- Mi na Tobie też. - odpowiedziałam szczerze. Tande uśmiechnął się do mnie uroczo, po czym złożył na moich ustach pocałunek. - Będzie mi brakowało naszych przekomarzań ...
- Tylko tego? - zrobił cwaniacką minę, na co roześmiałam się.
- Nie musisz od razu znać wszystkich sekretów Tande. - wstałam ociężale i chwyciłam za swój płaszcz. - Po za tym się ubierz. Nie żeby mi to przeszkadzało czy coś ... - zmierzyłam jego sylwetkę uważnym spojrzeniem. A on co zrobił? Uśmiechnął się bezczelnie niczym typowy Wiking, po czym zrzucił prześcieradło ze swoich bioder. Uchyliłam zszokowana usta i odwróciłam wzrok.
- Tak, teraz się wstydź. - parsknął sięgając po swoje bokserki. On jest niemożliwy!
- Po prostu się ubierz, bo inaczej stąd nie wyjdę. - rzuciłam w niego koszulką, którą wcześniej miałam na sobie. Złapał ją bez problemu i założył na siebie. Dobrze wiedzieć że to była jego, a nie Andersa ... - Oh! Zapomniałam o czapce! Miałam Ci oddać ...
- To jest Twoja czapka. - podszedł zapinając spodnie. - Masz w niej chodzić jak będzie zimno, zrozumiano?
- Tak jest! - zaśmiałam się prostując niczym żołnierz.
- I to mi się podoba, a teraz chodź tu. - przyciągnął mnie do siebie całując namiętnie. Zatraciliśmy się w tej chwili na dobre kilka minut. Chciałam zapamiętać jak najwięcej szczegółów z nim związanych. Tylko że to co piękne, nigdy nie trwa wiecznie ... a nasza chwila została brutalnie przerwana przez mój telefon.
- Muszę już iść. - westchnęłam.
- Daj znać jak będziesz na miejscu dobrze? - przyłożył swoje czoło do mojego. - Odbieraj moje telefony, odpisuj ... po prostu nie znikaj.
- Obiecuję.

***

* Perspektywa Daniela

Ceremonia medalowa. Coś na co w duchu liczyłem przyjeżdżając do Korei. Pamiętam jak cztery lata temu obserwowałem zmagania chłopaków i zazdrościłem im olimpijskich krążków. A dziś? Sam miałem dostać do rąk mój własny. Próbowałem chociaż w małej mierze ukryć podekscytowanie, lecz szeroki uśmiech i tak nie chciał zniknąć z mojej twarzy.
Jedyną zadrą w moim sercu była myśl o Linie. Dziewczynie, która w kilka dni zawróciła mi w głowie. A teraz jest w drodze do domu. Do innego kraju. Z dala ode mnie. Już jej nie wybronię z tarapatów, nie ucałuję słodkich ust, nie spojrzę w te cudowne oczy ... przymknąłem powieki biorąc głęboki wdech, chcąc pozbyć się depresyjnych myśli. Czułem się bezsilny w tej sytuacji. Przerażała mnie wizja utraty kontaktu, dlatego musiałem zrobić wszystko, aby tak się nie stało. Chociaż zdawałem sobie sprawę jak ciężkie to będzie ...
Poczułem jak Johann delikatnie trąca moje ramię. Nadeszła nasza chwila! Uśmiechnąłem się do niego, po czym żwawym krokiem ruszyłem przed siebie. Przed sceną, na której się pojawiliśmy, stało mnóstwo ludzi. Wiedziałem że gdzieś w tym tłumie jest Ida z mamą, więc uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.
Wszystko działo się bardzo szybko. Za szybko! W czwórkę wskoczyliśmy na najwyższy stopień podium, a po chwili złoty krążek wisiał na mojej szyi. W skupieniu się mu przyglądałem.
- Rewanż za cztery lata? - usłyszałem z boku wesoły głos Wellingera.




- Podejmuję rękawice. - odpowiedziałem, po czym zaśmialiśmy się obydwoje. - Po za tym, w międzyczasie jeszcze wiele rywalizacji pomiędzy nami.
- Ważne że w życiu prywatnym podzieliliśmy się po równo. - puścił mi żartobliwie oczko. Nie odpowiedziałem, a jedynie uśmiechnąłem się pod nosem. Co ja bym nie oddał za to żeby móc to powiedzieć głośno. Móc powiedzieć że Lina jest moja.
I właśnie wtedy, na najwyższym podium, ze złotym medalem wiszącym na mojej szyi, przy akompaniamencie norweskiego hymnu, zrozumiałem jedną dość ważną rzecz. 

Byłem zakochany w tej małej zołzie.

***

* Perspektywa Liny

Samolot wzbił się w powietrze, a ja ułożyłam głowę na ramieniu mojego Psiapsi spoglądając przez okno. Poczułam jego usta na mojej skroni, co wywołało mało widoczny uśmiech na mojej twarzy. Rozumiał. Odkąd wyszliśmy z naszego hotelu, nie odezwałam się ani słowem. Podświadomie czułam, że gdy tylko otworzę usta, to zacznę płakać. Pierwszy raz w życiu odczuwałam to beznadziejne uczucie. Uczucie pustki, bezsilności, tęsknoty ... nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Lena ostrzegała mnie wielokrotnie, lecz ja wolałam śmiać się pod nosem ...
Dłońmi mocniej ścisnęłam małego pluszowego tygrysa, który uśmiechał się do mnie swoim słodkim pyszczkiem. "Ktoś chciałby Cię poznać. Nazywa się Daniel". Barwa jego głosu przemknęła przez głowę, powodując łzy napływające do moich oczu. W tym momencie chciałam tylko jednego ... schować się w ramionach Daniela.
- Lina? - usłyszałam niepewny głos Wanka przy moim uchu. - Kurdupelku, wszystko w porządku? - nie odpowiedziałam. Jedynie pociągnęłam nosem, a on bez słowa przytulił mnie mocno do siebie.
- Psiapsi, ja ... - przerwałam łkając w jego szyję. A on czekał. Czekał cierpliwie, głaszcząc mnie po włosach. Czekał aż odważę się to powiedzieć na głos. - Ja go kocham Psiapsi.
- Wiem maleńka. Wiem.

*

Do Monachium dotarliśmy w południe. A może popołudnie? Zmęczona podróżą i zmianą czasu nie wiedziałam co się dzieje wokół mnie. Z lotniska odebrał nas tata, który na widok rozczochranego i śpiącego Wanka zaproponował, aby zatrzymał się u nas na jeden dzień. Tylko tyle pamiętam z przyjazdu do Niemiec. Kolejnego dnia rano obudziłam się we własnym łóżku, nawet nie wiedząc jak się w nim znalazłam.
Sunąc stopę za stopą zeszłam schodami na parter w kierunku kuchni. Mój żołądek domagał się natychmiastowego zapełnienia. I wcale nie zdziwiłam się na widok wyszczerzonego w kierunku Grety Wanka. Nasza gosposia uwielbiała tego świra ze wzajemnością. Dogadzała mu w jedzeniu lepiej niż mi i Lenie ... a to wcale nie my musiałyśmy rygorystycznie dbać o wagę!
- Dzień Dobry. - mruknęłam siadając obok Psiapsi i podkradając mu tosta.
- Witaj kwiatuszku. - gosposia z uśmiechem pogładziła moje rozczochrane włosy. - Wyspałaś się? Jesteś strasznie blada i oczka masz zaczerwienione ... - zmierzyła mnie uważnym spojrzeniem.
- Zmiana czasu daje mi w kość. - westchnęłam sięgając po sok pomarańczowy. Czułam na sobie uważny wzrok Wanka, ale niestety na tą przypadłość nie mógł nic poradzić.
Po chwili zostaliśmy w kuchni sami. Kątem oka obserwowałam jak Andreas z zafascynowaniem czyta coś na swoim telefonie. Nie reagował na żadne próby porozumienia się z nim. A gdy zniecierpliwiona zaczęłam kopać go w kostkę, machnął na mnie jak na natrętną muchę!
- Hej wam! - zawołała Lena wparowując do pomieszczenia. Mruknęłam w odpowiedzi i zmierzyłam jej perfekcyjny wygląd. Że też miała na to siły po podróży ... - Wanki, co ty taki zaczytany z samego rana? - usiadła na przeciwko mnie nie odrywając wzroku od naszego czytelnika.
- Czyta instrukcję używania mózgu. - odpowiedziałam za niego, ale nawet to go nie ruszyło. Wymieniłyśmy z siostrą zdziwione spojrzenia. - Cholera jasna, Wank! - krzyknęłam uderzając pięścią w stół. Aua ... Lahm kretynko, najpierw myśl potem rób! - Bo zaraz Ci wyrwę ten telefon! - pogroziłam rozmasowując bolące miejsce.
- Tylko posłuchajcie! - podskoczył na krześle zafascynowany. - Ekhem, uwaga cytuję ...

"... słysząc jego głos zerwałem się z łóżka i z szerokim uśmiechem podszedłem obejmując go w pasie.
- Dobrze, że jesteś!
- Ja też tęskniłem. - odparł blondyn i pocałował mnie swoimi zmysłowymi ustami. Oh, jak ja za nim tęskniłem! Ten tydzień to była wieczność bez mojego kociaka ..."

- Zaraz, zaraz ... - przerwałam mu gwałtownie. - Chcesz nam powiedzieć, że z lubością czytasz homoseksualne erotyki? - wpatrywałam się w niego ze zniesmaczeniem, a rozbawiona Lena ukryła twarz w dłoniach. - Czy ja o czymś nie wiem Wanki?
- To nie to, o czym myślisz kurdupelku. - uśmiechnął się szeroko nie odrywając wzroku od telefonu. - Nadal lubuję się w kobiecych kształtach, ale nie odpuszczę sobie opowiadania z Andim i Danielem w rolach głównych! To jest genialne!
- Mdli mnie. - jęknęłam.
- Bo Andi nazwał Daniela kociakiem zanim Ty na to wpadłaś?
- Ty nie czytaj tego Andiemu bo zginiesz śmiercią tragiczną. - poprosiła Lena bawiąc się swoim pierścionkiem zaręczonym. Po jej minie można było wyczytać że podobnie jak ja, jest zniesmaczona.
- Już mu wysłałem link. - wzruszył ramionami. Jego koniec był blisko ... - Mam czytać dalej? Bo teraz będzie mój ulubiony moment!
- Lina, gdzie tata trzyma Szkocką Whisky? - Lena zerwała się jak oparzona.
- Czytasz mi w myślach! - klasnęłam w dłonie dopadając do lodówki w poszukiwaniu lodu do drinków. Nie ma to jak zacząć dzień od Whisky z lodem ... przyjaźń z Wankiem doprowadzi mnie w końcu do alkoholizmu. - Na samym tyle w barku, za winami mamy! - poinstruowałam ją stawiając szklanki na stole.
- Ja też poproszę. - wtrącił się Psiapsi.
- Zboczeńce muszą obejść się smakiem. - wytknęłam mu język, po czym odebrałam od siostry butelkę z bursztynowym alkoholem. Już po chwili mogłam poczuć ten ostry smak na swoim podniebieniu. - Teraz możesz zaczynać ... jesteśmy znieczulone. - odchrząknęłam. Wank zmierzył nas oburzonym spojrzeniem, ale posłusznie wrócił do czytania ...

"... wylądowałem plecami na łóżku. Daniel pochylił się nade mną i wręcz zerwał moją koszulkę ..."

- Dolej mi. - Lena podsunęła mi pustą szklankę. Do tej właśnie chwili sądziłam że w tej rodzinie to tylko ja pobijam rekordy w szybkości i ilości ... jednak posłusznie, niczym rasowy barman, spełniłam jej prośbę.

" ... przewróciłem go na plecy siadając ostrożnie na jego biodrach ..."

- Ej! - czknęłam. - Tylko ja tak mogę!
- Bez szczegółów Lina ... - oburzył się brunet.
- Odezwał się ten którego ulubionym fragmentem w tej historii jest seks pomiędzy dwoma mężczyznami. - zachichotała Lena niechlujnie dolewając mi bursztynowego alkoholu.
- Na dodatek naszymi. - dodałam przybijając z nią piątkę. Mój mężczyzna. Mój!
- Cicho alkoholiczki! Słuchajcie dalej!

" ... lekko trzęsącymi się dłońmi rozpiąłem jego spodnie, które błyskawicznie ściągnąłem razem z bielizną i ..."

- A z moimi to się morduje i mówi, że noszę za bardzo obcisłe. - poskarżyła się Lena z miną filozofa. Na te słowa parsknęłam śmiechem odchylając się do tyłu, co niestety poskutkowało upadkiem z krzesła na podłogę.
- Żyję! - zawołałam wyciągając rękę spod stołu.
- Ugh ... z kim ja się zadaje. - wstając usłyszałam jak Wank mruczy pod nosem. Ćwierćinteligent się odezwał ...

" ... z pocałunkami schodził co raz niżej, zaczynając od szyi, a zatrzymując się nad gumką moich bokserek. Powoli zaczął je ze mnie zsuwać patrząc głęboko w oczy. Po chwili nachylił się i ..."

Dzwonek do drzwi. No nie ... w takim momencie!
- Otworzę. - wstałam gwałtownie z krzesła, czego dość szybko pożałowałam z powodu nagłego zawrotu głowy. Dwie szklanki Szkockiej Whisky z samego rana to chyba za dużo. Trzymając się za skroń podeszłam do drzwi wejściowych, po czym nacisnęłam klamkę. Za progiem stała średniego wzrostu dziewczyna z typowo słowiańską urodą i uśmiechała się przyjaźnie w moją stronę. - Nika! - krzyknęłam rzucając się jej na szyję.
- No hej. - zaśmiała się podtrzymując mnie. - Tak bardzo stęskniłaś się za koleżanką ze studiów?
- Ugh, nie wspominaj mi o studiach. - skrzywiłam się spoglądając na teczkę w jej ręce. - Na samą myśl mnie mdli.
- Dlatego się znieczuliłaś? - zlustrowała mnie uważnym spojrzeniem. Cóż, nie wyglądałam zbyt idealnie. Rozczochrana, zarumieniona, śmierdząca alkoholem ... i ledwo trzymająca się na nogach. Żul w pełnej postaci!
- Oh, to tylko znieczulenie przed kolejnym idiotycznym pomysłem Wanka. - machnęłam ręką, ale Nika jedynie zmarszczyła czoło, nic nie rozumiejąc z moich słów. - Ale wejdź, nie będziemy przecież stały na tym mrozie.
- Dziękuję. - blondynka weszła za mną do holu. Nika pochodziła ze Słowenii i razem ze mną uczęszczała na zajęcia. Dzięki programowi wymiany studentów wybrała Uniwersytet w Monachium, gdzie poznała moją skromną osobę. - Przygotowałam wstępne notatki na nasz projekt. Przejrzysz je w wolnej chwili i dopiszesz swoje pomysły, dobrze?
- Jasne, ale najpierw muszę wytrzeźwieć. - mruknęłam prowadząc ją do kuchni. Widok, który zastałam, normalnie by mnie rozbawił, ale ze względu na obecność Niki, poczułam lekki wstyd. Lena z Wankiem przepychali się w walce o jego telefon, krzycząc przy tym niczym dwójka niedorozwiniętych. Nika stanęła obok mnie ze zdezorientowaną miną ...
- Lina! Weź mu powiedz żeby przeczytał do końca!
- Ani mi się śni! Nie będzie żadnego końca! Swoimi głupimi komentarzami psujecie cały urok tej sceny!
- W takich momentach musi być satysfakcjonujący koniec!
- Przyjedzie Andi to mu zademonstrujesz!
- CISZA! - wrzasnęłam na cały dom. Dopiero teraz Wank i Lena dostrzegli nową osobę w pomieszczeniu. Moja siostra oderwała się od bruneta, a on sam wyglądał jakby szczęka opadła mu na podłogę. Prawie wywiercił dziurę w twarzy biednej Niki swoim spojrzeniem. - Umm ... także Nika, moją siostrę już poznałaś, a to jest nasz przyjaciel Andreas Wank. Psiapsi, to Nika o której Ci tyle opowiadałam. - przedstawiłam ich sobie.
- Miło mi poznać. - podał jej dłoń z nieśmiałym uśmiechem. Blondynka odwzajemniła gest, a mnie totalnie wcięło. Nigdy nie widziałam tak speszonego Andreasa Wanka! Zapadła cisza, którą przerwał dźwięk mojego telefonu. Na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech gdy zobaczyłam kto się do mnie dobija.
- Wiking na pokładzie. - zachichotała Lena podchodząc do ekspresu. - Kawy Nika?
- Poproszę. - usiadła niepewnie na krześle, a ja przeprosiłam towarzystwo opuszczając kuchnie. Przeskakując co drugi stopień schodów nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Słucham?
- Dzień dobry, nie przeszkadzam? - na sam dźwięk głosu Daniela przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Z szerokim uśmiechem rzuciłam się na łóżko niczym zadurzona nastolatka.
- Właściwie to wyratowałeś mnie z opresji. - zaśmiałam się.
- Czyli zadzwoniłem w odpowiednim momencie? - wyczułam że szczerzy te swoje ząbki.
- Każdy moment jest dobry żebyś zadzwonił. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Więc będę dzwonił nawet w środku nocy. - zastrzegł wywołując u mnie chichot. - Tylko potem nie bądź zła, że wybudziłem Cię z cudownego snu ze mną w roli głównej ...
- No nie! - jęknęłam. - W takich momentach to Ty nie dzwoń!
- Czyli potwierdzasz, że masz niegrzeczne sny ze mną?
- Zamknij się Tande. - rzuciłam czując jak cała się rumienię. Odpowiedział mi tylko swoim komicznym chichotem. - Wank nie wysłał Ci nic głupiego? Żadnego niebezpiecznego linku? Bo od razu ostrzegam że to wirus!
- Dlaczego Andreas miałby wysyłać mi wirusa? - zdziwił się.
- A jak inaczej nazwiesz homoseksualne opowiadanie o Tobie i Andim w roli głównej? - spytałam niepewnie, ale odpowiedziała mi głucha cisza. - Ten głupek uraczył nas przy śniadaniu waszą sceną erotyczną. - o dwóch szklankach Szkockiej Whisky lepiej nie będę wspominała ...
- Słucham?! - wręcz pisnął, po czym wypowiedział kilka norweskich słów. Podejrzewam że to były bardzo brzydkie słowa ...
- Szczerze mówiąc ... poczułam się zazdrosna Daniel. - mruknęłam udając wielce poważną, lecz w środku wręcz trzęsłam się ze śmiechu.
- Nie prowokuj mnie Lina. - wychrypiał. - Gdyby nie dzieliło nas kilka tysięcy kilometrów to wybiłbym Ci tą zazdrość z głowy. I to tak porządnie, że chodziłabyś przez tydzień na trzęsących się nogach. - dodał bezczelnie, a ja poczułam jak uderza we mnie fala gorąca.
- Więc będę zazdrosna dopóki tego nie zrobisz. - szepnęłam zagryzając dolną wargę.
- Dziewczyno ... - wciągnął gwałtownie powietrze. -  Doprowadzasz mnie do szaleństwa.
- Daniel, bo ja ... - zacięłam się czując lekki atak paniki. Miałam ochotę przyznać się do wszystkich uczuć, które ogarniały mój umysł i ciało gdy tylko o nim myślałam, lecz to nie była najodpowiedniejsza chwila na takie zwierzenia.
- Wiem Lina. - szepnął. - Ja też.
Szeroki uśmiech zagościł na mojej twarzy, a stado motyli wzbiło się do lotu ...


***

Powiem wam że czasami warto wpaść przypadkiem na opowiadanie o Danielu i Andreasie jako o parze kochanków, przynajmniej pomysł na kolejną scenę się pojawia ... a że przy okazji komizm Wanka sięga gwiazd ... :)

Do następnego!

niedziela, 22 kwietnia 2018

11. Stopuj Tande, bedziesz mi dzisiaj potrzebny.

Pjongczang, 19 lutego 2018.

- "And yes, I'm kinda crazy, That's what happens baby ..."* - zacisnęłam mocniej powieki, chcąc uspokoić swoje nerwy. Znowu! Przestałam już liczyć który to raz moje biedne słuchawki stały się ofiarą dla tych barbarzyńców! - Zabije, które tym razem ... - warknęłam odwracając głowę. I momentalnie zrobiło mi się głupio. - Oh, cześć Ida.
- Hej. - zaśmiała się z mojej miny. - Przepraszam, też nie lubię gdy ktoś mi tak robi. Ale wołam Cię od minuty, a Ty nie reagujesz. - wytłumaczyła się robiąc to co ja, czyli opierając się o barierkę.
- Ugh, po prostu to przez tych popaprańców. - westchnęłam. - Odkąd tu jesteśmy to nie robią nic innego tylko wyrywają mi słuchawki z uszu. Jesteś sama? - zdziwiłam się nie widząc Andersa w promieniu kilku metrów od Norweżki.
- Tak się złożyło. - wzruszyła ramionami. - Mama jest z rodzicami Roberta, Fannis musiał zostać ze sztabem, a Anja ... - przerwała, a na jej twarzy pojawiło się zakłopotanie. Odchrząknęła nerwowo. - Także pomyślałam że może mogłybyśmy razem obejrzeć ten konkurs?
- Jasne. - uśmiechnęłam się i poprawiłam czapkę. Tak, jego czapkę! - Ale nie odpowiadam za ubytki na psychice podczas przebywania z Wankiem i Markusem.
- Spoko. - zachichotała. W tym samym momencie pojawiła się cała moja ferajna. Przedstawiłam im Idę, a oni kulturalnie uścisnęli jej dłoń wymieniając swoje imiona. W ramach ostrzeżenia kopnęłam Wanka w kostkę ... i to zaraz po tym, jak jego spojrzenie zjechało na tyłek siostry Daniela. Markus parsknął śmiechem zauważając to, po czym schował się za Katrin przed moim morderczym wzrokiem. Kretyni.
Konkurs się rozpoczął. Nie byłam ekspertem, ale czułam że nikt nie odbierze Norwegom zwycięstwa. Byli po prostu zbyt silni na ten moment. Po skoku Daniela, który był pierwszym zawodnikiem swojej drużyny, uśmiechnęłam się szeroko. Mówił że się poprawi i tak też zrobił! Widać to było szczególnie po jego minie.
- Co najmniej jakby ktoś mu zdjął parę kilko z pleców. - zachichotała Ida patrząc na mnie porozumiewawczo. Nic nie odpowiedziałam. Jedynie wtuliłam twarz w szalik, aby nikt nie zauważył moich rumieńców.
Niemcy walczyli o srebrny medal z Polakami. Najbardziej obawiałam się o Stephana, który nadal miał w głowie myśl o byciu najsłabszym ogniwem. Ja, jak i Andi, próbowaliśmy wybić mu to raz na zawsze, ale gdy nadchodził nerwowy moment, Leyhe zaczynał panikować. Musiał po prostu się przełamać.
- Zaraz zwymiotuję, co za nerwy! - pisnął Wank gdy zaczęła się druga część.
- Tylko nie na mnie! - odskoczył od niego spanikowany Markus. Zaczęli się przezbywać, a ja posłałam rozbawionej Idzie porozumiewawcze spojrzenie.
- Teraz Daniel! - klasnęła w ręce, na co Psiapsi jedynie wywrócił oczami. Tym razem jednak Lena strzeliła go przez ramię. I dobrze! 
Zagryzłam nerwowo wargę i zacisnęłam schowane w kieszeni kurtki dłonie w piąstki, obserwując jego lot. - 140,5 metra! - pisnęła Norweżka rzucając mi się na szyję. Uśmiechnęłam się szeroko czując jak szczęśliwy musi być w tym momencie.
- No Lina, czemu nie piszczysz? - szepnął mi do ucha rozbawiony Wank.
- Żebyś Ty zaraz nie zaczął piszczeć uciekając przed moim wybuchem. - syknęłam.
Została ostatnia tura. Byliśmy raczej pewni zwycięstwa Norwegów, ale zaczęła się nerwówka związana z miejscem dla Niemców. Medal mieli zapewniony, ale który? Po skoku Andiego, który chyba za bardzo chciał aż go spóźnił, sądziliśmy że to będzie brąz. Ale ...
- SREBRO!!! - krzyknął Wank, po czym wpadli z Markusem w swoje ramiona, a następnie wylądowali na śniegu. Zaczęli się tarzać wrzeszcząc jak dzikusy. Jakby co ... to ja ich nie znam! - Moje chłopaki!
- Nie ma mowy! - oburzyła się rozbawiona Lena. - Jeden jest mój!
- I tak masz powtarzać całe życie pani Wellinger! - krzyknął Andi niespodziewanie pojawiając się obok nas. Moja siostra z piskiem rzuciła się na jego szyję, a Wank z Markusem skoczyli ku zbliżającym się Leyhe i Geigerowi ... w ostatniej chwili Andi odskoczył z Leną. Inaczej wszyscy byliby jednym wielkim stosem leżących ludzi.
- Witaj w moim świecie. - rzuciłam rozbawiona do Idy. Jednak po chwili zostałam podniesiona przez Stephana. Zaśmiałam się głośno i objęłam jego szyję. - Gratuluje braciszku! Jestem z Ciebie mega dumna! - ucałowałam jego policzek.
- Nadal nie wierzę. - wyszeptał drżącym głosem. Objęłam go mocniej i zerknęłam na Idę, która dawała mi znaki że ucieka do Andersa. Pokiwałam głową odmachując jej. - Mam medal Igrzysk Olimpijskich ...
- Zasłużyłeś na to, a teraz uciekaj na to podium! - klepnęłam go w plecy. Szczęśliwe trio oddaliło się od nas. Oczywiście Richard nie uraczył nas swoją obecnością, jakbym co najmniej miała maszynkę w kieszeni!
Odetchnęłam głęboko i zerknęłam w stronę Norwegów. Daniel kucał zamyślony, przeżywając samotnie to, co się przed chwilą wydarzyło. Nie codziennie zostaje się Mistrzem Olimpijskim ... szczególnie że indywidualnie był dzisiaj najlepszy! Miałam ochotę objąć go mocno, ale wiedziałam że nie mogę. Zresztą i tak ochrona wywaliłaby mnie z powrotem za barierkę.
Oparłam się więc o nią i obserwowałam jak trzy najlepsze drużyny kierują się w stronę skromnego podium. Uśmiechnęłam się widząc radość moich przyjaciół oraz osób które poznałam dzięki tej Olimpiadzie. Olimpiadzie, która w tym momencie dobiegła końca. Przynajmniej dla mnie i mojej bandy. Już jutro mieliśmy powrotny samolot do Niemiec, a w czwartek musiałam udać się na Uczelnie. Szara rzeczywistość mnie brutalnie przywitała ...

Odwróciłam się tyłem, tym razem opierając się plecami o barierkę. Z głowy ściągnęłam szarą czapkę i z uśmiechem przyglądnęłam się jej. Powinnam oddać ją Danielowi przy najbliższej okazji, choć wiedziałam że to nie będzie łatwe.
Niespodziewanie przed moją twarzą pojawiła się biała maskotka, którą otrzymywali zawodnicy ...
- Ktoś chciałby Cię poznać. - Daniel szepnął wprost do mojego ucha. Na mojej twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech, a ten żartowniś pomiział noskiem maskotki mój nos. - Nazywa się Daniel.
- Nie prawda. - zaśmiałam się. - Nazywa się Soohorang czy jakoś tak ... po za tym Daniel jest jeden. - odwróciłam się w jego stronę. Stał po drugiej stronie barierki i uśmiechał się tym swoim zniewalającym uśmiechem. - Gratulacje Mistrzu, wreszcie się poprawiłeś.
- Obiecałem Ci to. - wzruszył ramionami, po czym podał mi maskotkę. - Jest Twój. - dodał, a ja podziękowałam biorąc tygryska do ręki. - Będziesz dzisiaj w Niemieckim Domu Olimpijskim? - zapytał zakładając kosmyk moich włosów za ucho.
- Prawdopodobnie tak. - przytaknęłam. - Dlaczego pytasz?
- Cały mój sztab dostał zaproszenie od Niemców na wspólne świętowanie. - oznajmił co mnie pozytywnie zaskoczyło. - Także byłoby miło gdybyś tam była ...
- Hmm ... więc chyba nie mam wyjścia. - zaśmiałam się. - Tylko weź sobie jedną dość ważną radę do serca ... nie mieszaj szampana z bawarskim piwem. Zresztą będziesz tam, więc zobaczysz jakie są tego skutki. - ja niestety zrobiłam to raz ... o jeden raz za dużo.
- Obiecuję. - nachylił się i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. 

***

Dwie godziny później stałam przez lustrem w łazience i podkręcałam końcówki włosów prostownicą. Oczywiście urządzenie musiałam pożyczyć od Katrin, bo moja ... wiadome. Miałam na sobie szarą obcisłą sukienkę z grubszymi ramiączkami, do tego czarne pończochy i botki. "Bez kiecek nie ma wstępu!". Takie hasło zarzucił Markus gdy się rozstawaliśmy pod hotelem. Dobre sobie! Ciekawe czy to jego też dotyczy ...
- Lina, jesteśmy gotowe! - zawołała Katrin. Ostatni raz przeglądnęłam się w lustrze, po czym wyszłam z pokoju chwytając płaszczyk do ręki.
Pół godziny później byłyśmy na miejscu. Usiadłyśmy przy wolnym stoliku czekając na naszych Mistrzów. W międzyczasie Katrin poprosiła o trzy piwa, które w błyskawicznym czasie zostały przed nami postawione. Mój Iphone zawibrował, więc zaciekawiona zerknęłam któż to się do mnie dobija. Kolejne powiadomienie z Instagrama. Przed wyjściem oczywiście musiałam uwiecznić naszą trójkę na wspólnym zdjęciu i opublikować, więc teraz sypały się lajki i komentarze. Tym razem jednak uśmiechnęłam się pod nosem widząc że Daniel zaczął mnie obserwować. Co za ironia losu ... nawet nie mieliśmy swoich numerów!
- Kto tam napisał? - zainteresowała się Katrin, a ja pokazałam jej komentarz Norwega : "Grzecznie mi tam!". - Uuu ... jaki z niego hmm ... jakby to powiedzieć? - szukała w głowie odpowiedniego słowa.
- Wiking. - zachichotałam.
Nagle zrobiło się poruszenie, ponieważ nasze gwiazdeczki raczyły się pojawić. Obeszli całą salę wokół i wskoczyli na scenę. Chciało mi się śmiać z zakłopotania Stephana i Karla. Na pierwszy rzut oka było widać, że nie czują się zbyt komfortowo w centrum uwagi. Nie to co Andi i Markus! Królowie sceny!
- Chciałem skorzystać z okazji! - zawołał Andi biorąc do ręki mikrofon. - Wczoraj był wyjątkowy dzień, urodziny mojego najlepszego przyjaciela! Nie sądź Wanki że zapomniałem, zresztą i tak byś mi na to nie pozwolił. - tu zaczęliśmy się wszyscy śmiać, a Psiapsi stał pod sceną nie wiedząc co ze sobą zrobić. - Obiecałem Ci, że zdobędę z tej okazji medal, ale zgodnie z chłopakami uzgodniliśmy, że nasze podium w drużynówce będzie zdecydowanie lepsze, bo od nas wszystkich. Także w imieniu całej drużyny chcieliśmy zadedykować Ci to srebro z okazji urodzin i podziękować Ci za wsparcie i przyjaźń jaką nas obdarzasz. Bo bez Ciebie to nie byłoby to samo. - pociągnęłam nosem na te słowa. Andi machnął na niego ręką każąc wejść na scenę, a gdy wzruszony Wank to zrobił, wpadli sobie w ramiona. - Brawa dla mojego najlepszego przyjaciela! - zawołał, po czym zaczął mu śpiewać "Sto lat". Teraz to już Wank się popłakał ...
Jednak największego szoku doznałam gdy pojawił się Schuster i także objął Wanka składając mu życzenia. Musiał być po nie jednym piwie! Chłopaki oczywiście złapali za szampany i zaczęli się nimi lać ...
- Ewakuacja! - wrzasnęłam i wskoczyłam pod stół, a dziewczyny za mną. Nie po to szykowałyśmy się jak głupie, żeby być oblane szampanem na samym początku! Wystarczy że przez słowa Wellingera mam rozmazany makijaż.
Kwadrans później siedzieli przy naszym stoliku szczerząc się jak głupki do sera. Oprócz Richarda, który posyłał mi co rusz mordercze spojrzenia. Ale bez tych wąsów na prawdę wyglądał przystojnie! Nawet ja to musiałam przyznać ...
- No nie wiem ... - Lena próbowała doprowadzić do ładu włosy Wellingera, które stały we wszystkie strony. - Kazaliście się nam wystroić, a sami paradujecie w dresach.
- Kompletnie do nas nie pasując! - dodała Katrin, na co Markus zrobił smutną minkę łasząc się do niej niczym szczeniak.
- Kochanie, szkoda było eleganckiego stroju. Wiedzieliśmy że będziemy pływać w szampanie! - zauważył Andi całując ją namiętnie, na co Stephan wsadził sobie dwa palce do ust.
- Dobrze kombinuje. - zauważyłam popijając swoje piwo. Nieświadomie zerkając na zegarek ...
- Lena wolałaby z Tobą pływać w tym szampanie. - zauważył Wank poruszając charakterystycznie brwiami, na co Wellinger uśmiechnął się tak szeroko, aż można było dostrzec jego zęby mądrości. - Ale w jakimś osobnym pomieszczeniu Lenuś! - zawołał zasłaniając się rękoma, gdy ta podnosiła się, aby go trzepnąć - W wannie czy coś ...
- Da się zrobić. - zauważyła Fioletowa Krowa ciągnąć swoją narzeczoną z powrotem na jej miejsce. Przy wejściu zrobiło się poruszenie, więc wszyscy z zaciekawieniem tam spojrzeliśmy. - Daniel! - zawołał radośnie, po czym zerwał się w tamtą stronę. Dodam że zostawiając nas w wielkim szoku!
- Umm ... czy Ja o czymś nie wiem? - rozbawiona Lena przeniosła wzrok na mnie. Zresztą jak wszyscy przy stoliku. Jedynie odchrząknęłam chowając się za kuflem. Lepiej żeby nie widzieli mojego uśmiechu.
Za Wellingerem oczywiście poleciał Markus. Obydwaj byli uroczo zabawni pod lekkim wpływem alkoholu. Tsaaa ... lekkim. W kilka sekund wciągnęli zdezorientowanych Norwegów na scenę i wcisnęli im butelki z szampanem. A ja oniemiałam! Na scenie stało czterech facetów w garniturach. A wiadomo że facet w garniturze to ... ugh! Dopiłam piwo do końca czując jak gorąc we mnie uderza. Nie od dzisiaj było wiadome że miałam słabość do takich widoków.
- No, no, no ... - Katrin zmierzyła ich uważnym spojrzeniem. - Czyżby modele z pokazu Hugo Bossa zaszczycili nas swoją obecnością?
- Ej! - Wank walnął pięścią w blat, na co we trzy podskoczyłyśmy i oderwałyśmy spojrzenia od sceny. - Chyba mi nie powiedzie, że wystarczy że facet założy garnitur, a wy już wariujecie!
- Ty nie pytaj, Ty bierz z nich przykład! - zachichotała Lena puszczając mi oczko. - Chociaż Andi ociekający szampanem wcale nie jest gorszy ...
- Oho! Tej pani nie polewamy! - zarządziłam rozbawiona. Z nas dwóch to ja odziedziczyłam po ojcu mocną głowę. Lena musiała się pilnować, a w tej chwili dorwała się już do kufla swojego narzeczonego ...
- Co on mu tam tak szepcze? - zainteresował się Stephan, a ja zaciekawiona zerknęłam w tamtą stronę. Aktualnie Andi i Daniel ucięli sobie żywą dyskusje nie widząc świata po za sobą. Obejmując się. 


- Andi broni dziewictwa Liny. - bez namysłu trzepnęłam Wanka za te słowa!
- Trzeba jeszcze je posiadać. - mruknął Freitag. Zmierzyłam go morderczym wzrokiem, po czym wstałam udając się do łazienki. Akurat minęłam nasze dwie nowe Psiapsie, które schodziły ze sceny w cudownym nastroju. Wyczułam na sobie wzrok Tande, ale z premedytacją udałam, że w ogóle go nie zauważyłam.
W łazience postawiłam torebkę na umywalce i wzięłam się za poprawienie makijażu. W międzyczasie pojawiła się Laura Dahlmeier z którą zamieniłam kilka słów, między innymi gratulując medali. Oczywiście pomyliła mnie z siostrą, przez co rozbawiona musiałam wytłumaczyć jej nieporozumienie. Po jej wyjściu zaczęłam wrzucać pomadkę i maskarę do torebki, ale oczywiście musiałam wszystko zrzucić na podłogę! Z irytacją zbierałam swoje rzeczy dostrzegając pomiędzy nimi małą paczuszkę. Na sam jej widok dreszcz przepłynął przez mój kręgosłup.
Wróciłam z powrotem na salę rozglądając się wokół ... i doznałam szoku! Na scenie Wank i Tande odgrywali scenę z Dirty Dancing, Markus z niejakim Fabianem Hambüchenem próbowali ich kopiować ... z marnym skutkiem, a Andi latał wokół nich w szaliku i eleganckim płaszczu z naszytą flagą Norwegii. Skąd on to do jasnej cholery wytrzasnął?!
- Mój Boże, zostaw chłopów samych ... - jęknęłam łapiąc się za skronie. Nagle muzyka zmieniła się w jakiś niezidentyfikowany rap. Bo to chyba był rap ...?
Założyłam ręce na piersi i rozbawiona przyglądałam się rapującemu Wikingowi. A mówiłam żeby nie mieszał szampana z piwem? Dostrzegł mnie i zaczął coś gestykulować w moją stronę. Zaśmiałam się podchodząc bliżej sceny. Paluszkiem kazałam mu się nachylić, a gdy to zrobił, stanęłam na palcach próbując przebić głośną muzykę ...
-  Stopuj Tande, będziesz mi dzisiaj potrzebny. - włożyłam mu paczuszkę do kieszeni, po czym przygryzając wargę zostawiłam go w kompletnym szoku. Wróciłam do stolika gdzie dostrzegłam nowe osoby. - Ida! - objęłam serdecznie dziewczynę.
- Ej! - oburzył się Johann.
- Na Twój widok również się cieszę. - pocałowałam go w policzek.
- Jak ręka? - zainteresował się.
- Ściągnęłam opatrunek. Została tylko malutka blizna. - pokazałam mu dłoń, którą z miną eksperta ocenił. - Jeszcze raz Ci dziękuję za ratunek. Pewnie bym się wykrwawiła bez Twojej pomocy. - zaśmiałam się, a on za mną.
- Bez przesady. - machnął ręką. - Pomocy do bliźniego nauczyłem się od Celiny, ona to ma dopiero serce otwarte na cały świat.
- Celiny? - zainteresowałam się widząc blask w jego oczach.
- To moja dziewczyna. - uśmiechnął się szeroko, po czym chwycił za swój telefon i coś w nim poszperał. Po chwili mogłam podziwiać zdjęcie uroczej brunetki.
- Jest śliczna. - oceniłam. - Pasujecie do siebie. - zawstydzony Johann podziękował i schował telefon. Rozejrzałam się wokół dostrzegając jak Andi okręca Lenę na parkiecie. A raczej próbuje, bo jego nogi lekko się plątały. Pokręciłam rozbawiona głową na ten widok, po czym udałam się do małego barku po wodę z cytryną.
Stanęłam w kolejce przyglądając jak Markus uczy Wanka i Katrin swoich bawarskich kroków. Nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu i kładzie dłonie na moim brzuchu. Nie musiałam się odwracać, takie perfumy miał tylko On.
- Przepraszam. - szepnął składając delikatny pocałunek na mojej skroni. Zdziwiona zmarszczyłam brwi i zerknęłam na niego. - Chyba trochę przesadziliśmy ...
- Daj spokój. Przecież nie bronię wam świętować. - uśmiechnęłam się i złożyłam swoje zamówienie. Po chwili miałam szklankę w dłoniach. Upiłam łyk i podałam Norwegowi, aby zrobił to samo.
- Rozmawiałem z Wankiem. - oznajmił. - Wszystko sobie wyjaśniliśmy ...
- Widziałam. - zaśmiałam się na samo wspomnienie tego widoku. - Do tej chwili jestem w szoku, że wyszedłeś z tego cało. Przecież on ledwo co się trzyma na nogach ... - zerknęłam na pląsającego przyjaciela.
- Jakoś daliśmy radę. - wtulił się w moją szyję i zaczął składać delikatne pocałunki na karku. Dreszcz znów przepłynął przez mój kręgosłup. - To ta sama? - wyszeptał po chwili. Uśmiechnęłam się pod nosem na wspomnienie słynnego prezentu od Wanka, który aktualnie przebywał w kieszeni Norwega.
- Tak się złożyło ... - zagryzłam wargę, a on zacisnął dłoń ma moim biodrze.
- Wspominałem już jak cudownie dziś wyglądasz? - wpił się w moje usta, na co jęknęłam zaskoczona. Lizus ... - Idziemy do nich? - wskazał głową na rozbawione towarzystwo przy stoliku.
- A chcesz? - przyjrzałam się mu uważnie, bo wcale nie wyglądał na zainteresowanego. Otworzył usta aby coś powiedzieć, ale szybko się rozmyślił. - Szczerze mówiąc jestem już zmęczona.
- Zmęczona? - prawie pisnął, na co jedynie zachichotałam. Zabawnie zmrużył powieki w mig rozumiejąc o co mi chodzi. - Więc koniecznie trzeba coś z tym zrobić! - chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. - Ale najpierw muszę odzyskać swój płaszcz od Andiego! - czyli już nawet ciuchami się zamieniają ... 

Po wyjściu na zewnątrz Daniel chwycił mnie za rękę. Momentalnie przypomniały mi się słowa Leny, więc zaśmiałam się pod nosem. Szliśmy przed siebie, co jakiś czas skradając sobie nawzajem pocałunki. Gadając o kompletnych bzdurach ... a raczej grając w dziesięć pytań jak nastolatki! Zachowywaliśmy się jak typowa para, którą nie byliśmy ...
W pewnej chwili poczułam jak przyciska mnie do ściany budynku i wpija w moje usta. To, że Tande całuje cudownie, uzgodniłam sama ze sobą już wcześniej, ale dzisiaj przechodził sam siebie. Dosłownie wariowałam! A gdy wsunął kolano pomiędzy moje uda, pociągnęłam za jego włosy. Chyba zbyt mocno bo aż syknął ...
- Chyba je zetnę. - zauważył rozbawiony.
- Bez znaczenia. - mruknęłam. W sumie w tej chwili to było mi wszystko jedno. Kątem oka zauważyliśmy że ktoś idzie, więc odsunęliśmy się od siebie. Jakaś Fińska para zmierzyła nas oburzonym spojrzeniem, co rozbawiło Tande.
- Sztywniaki. - parsknął. - Lina ...
- Po prostu chodźmy stąd. - poprosiłam. Znów chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. Po paru minutach znaleźliśmy się przed jego pokojem. Nieśpiesznie wyciągnął kartę z płaszcza i otworzył drzwi. Aż dziwne że Wellinger jej nie zgubił ... - Anders ... - zaczęłam niepewnie, gdy przekroczyliśmy próg.
- Oznajmił że nie wraca na noc. - zamknął drzwi. Zdjęłam ostrożnie swój płaszcz, po czym odłożyłam go na pobliskie krzesło. Daniel zrobił to samo ze swoim. Staliśmy na środku pokoju wpatrując się w siebie bez słowa. Jedynym źródłem światła była poświata księżyca wpadająca przez okno. - Więc ... mówiłaś że będę Ci w czymś potrzebny ...
- Oh, zamknij się Tande. - mruknęłam podchodząc do niego i wpijając w jego usta. Na jego reakcję nie musiałam długo czekać bo odwzajemnił pocałunek bez wahania. Jeśli to miała być ostatnia noc w Korei, to chciałam ją spędzić z nim. Choćbym miała tego żałować do końca życia!
Pchnęłam zdezorientowanego Norwega na skraj łóżka. Sama usiadłam okrakiem na jego kolanach i zaczęłam scałowywać szyję. Było to jednak trudne zadanie ... bo po jaką cholerę on zakładał golf? Koszul nie mają w tej Norwegii czy co?! Moje dłonie zsunęły się na skraj tej części odzieży, a Tande instynktownie uniósł ręce ku górze. Palcem wskazałam mu, aby się położył co zrobił bez zająknięcia. Zaczęłam składać pocałunki na jego nagiej skórze zaczynając od szyi, umięśnionej klaty, a kończąc na brzuchu. Z zadowoleniem zerknęłam na jego odprężoną twarz z przymkniętymi powiekami. Zagryzłam wargę i chwyciłam za pasek od jego spodni. Zadrżał, co usatysfakcjonowało mnie jeszcze bardziej. Patrząc mu w oczy, które łaskawie odsłonił, zsunęłam z niego zbędne spodnie. Podniósł się na łokciach i przyjrzał mi uważnie. Zdziwiony obserwował jak stanęłam na podłodze, a następnie uniosłam nogę kładąc ją na łóżku. Cały czas patrząc na jego twarz wsunęłam dłonie pod sukienkę i zaczęłam zsuwać z siebie pończochę. Jego oddech przyspieszył ... z kolei mój już teraz był na maksymalnych obrotach. Zrobiłam to samo z drugą nogą, po czym zrobiłam krok w tył. Tande usiadł wpatrując się we mnie zahipnotyzowany.
- Potrzebuje pomocy. - uśmiechnęłam się odwracając do niego tyłem. Wstał przełykając ślinę, po czym chwycił za zamek od mojej sukienki i zsunął powoli ... bardzo powoli w dół. Zostałam w samej czarnej bieliźnie. Norweg usiadł z powrotem ciągnąc mnie za sobą. Stanęłam pomiędzy jego nogami wbijając dłonie w jego włosy. Westchnęłam odchylając głowę gdy poczułam jego usta na moim brzuchu, a ręce na biodrach. W pewnej chwili gwałtownie odwrócił mnie tyłem i dosłownie rozerwał biustonosz! Pisnęłam zaskoczona ...
- Mężczyzn się nie prowokuje. - szepnął mi do ucha i jednym ruchem położył na łóżku. Wygięłam się z jękiem gdy zaczął całować i pieścić moje piersi. Jego usta schodziły co raz niżej, niżej i niżej, a we mnie z każdą chwilą uderzała co raz większa fala gorąca. Jeśli chciał żebym zwariowała, to już dawno to zrobiłam. Scałowywał wewnętrzną stronę moich ud, aby po chwili zsunąć ze mnie ostatnią część garderoby. Na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmiech, a ja patrząc mu w oczy sięgnęłam po marynarkę leżącą obok. Wyciągnęłam z niej paczuszkę, którą rozdarłam zębami. Daniel nachylił się nade mną całując namiętnie i odbierając prezent. Moje dłonie zjechały po jego torsie w dół do bokserek, które z niego zsunęłam. - Twoje oczy w blasku księżyca są jeszcze piękniejsze ... - szepnął, po czym poczułam go w sobie. Jęknęłam wbijając paznokcie w jego umięśnione plecy.
Z początku, patrząc mi głęboko w oczy, zaczął poruszać się powoli chcąc dostosować się do mnie. Namiętnym pocałunkiem zachęciłam go do pewniejszych ruchów. Pojękiwałam z przyjemności przymykając powieki, a on z każdą chwilą przyspieszał scałowując moją szyję i dekolt. Wiedziałam że jestem na skraju wytrzymałości, więc zatraciłam się całkowicie w tym doznaniu. Czując pierwszą falę rozkoszy wbiłam paznokcie w jego ramiona i odchyliłam głowę głośniej pojękując. Tande zaprzestał jakichkolwiek ruchów, a jedynie z tajemniczym uśmiechem przyglądał się stanu do jakiego sam mnie doprowadził.
Opadłam na plecy chcąc unormować swój oddech lecz nie było mi to dane. Daniel wpił się w moje usta szukając swoim językiem mojego przy okazji wznawiając swoje ruchy. Ostatkiem sił pchnęłam go na plecy i usiadłam na jego udach. Uśmiechnął się szeroko gdy wbiłam paznokcie w jego klatę, a sam położył swoje stanowcze dłonie na moje biodra. Zaczęłam się poruszać co chwile schylając się i skradając mu pocałunki. Wyczułam że i on był bliski końca. Jego ręce niecierpliwie krążyły po moim ciele nie mogąc sobie znaleźć miejsca. Odchyliłam głowę czując kolejną falę. Daniel niespodziewanie podniósł się do pozycji siedzącej i przytulił mnie mocno. Wtulił twarz w moją szyję i cały zesztywniał jęcząc moje imię. Więcej nie potrzebowałam aby stracić na chwilę świadomość ...
Jakiś czas potem leżałam wtulona w jego ciało z głową na przyjemnie twardej klacie. Nie mówiliśmy nic, bo słowa w tym momencie były zbędne. On gładził mnie po włosach, ja muskałam palcami jego dłoń. Obydwoje wpatrywaliśmy się w okno. Obydwoje zastanawialiśmy co nadejdzie z jutrem. Obydwoje obawialiśmy się tego ...

*** 

* Tak, trochę zwariowałam. Tak się kochanie stało. 

 (Modele)
Igrzyska powoli dobiegają końca ... a relacja Daniela i Liny? Hmm ... się okaże :) Parę z was czekało na chwile w której nikt im nie przeszkodzi i ... mam nadzieję że jesteście zadowolone :)
Przy okazji chciałam was przeprosić za moje zaległości, w ostatnim czasie praktycznie nie mam czasu na to aby kichnąć, jak i napisać ostatnich rozdziałów ... a zostało mi półtora! W sumie będzie ich 15 + epilog także niestety zbliżamy się do końca.

*

sobota, 14 kwietnia 2018

10. Ten sam nieuleczalny przypadek.

Pjongczang, 18 lutego 2018.

Obudziłam się wtulona w coś bardzo ciepłego i przyjemnego w dotyku. Zamruczałam niczym mały kotek rozciągając się ostrożnie, aby nie obudzić Daniela. Ale ku mojemu zaskoczeniu, Norweg już nie spał, a jedynie leżał na łokciu i z uśmiechem się mi przyglądał. Odwzajemniłam ten gest i poprawiłam włosy, chociaż zdawałam sobie sprawę, że mam na głowie jedną wielką szopę.
- Dzień dobry. - szepnął i cmoknął mój nosek. - Jak się spało?
- Hmm ... nie odczuwam żadnych skutków ubocznych związanych z upadkiem, także taka sytuacja nie mogła mieć miejsca. - zaśmiałam się. - Ale nie patrz tak na mnie, z rana nie jestem w zbyt wyjściowym stanie.
- Jesteś piękna. - wzruszył ramionami. Poczułam gorąc na policzkach, więc próbowałam jakoś to ukryć przed nim kosmykami włosów. Ale na całe szczęście w tym samym momencie zbudził się nasz nocny towarzysz.
- Ach, ależ się wyspałem! - usiadł na łóżku rozciągając się. Dodam, że w samych bokserkach! A że byłam młodą i zdrową kobietą, z orientacją heteroseksualną, to moim naturalnym odruchem było zerknięcie tam, gdzie niestety Tande mi uniemożliwił przez zasłonięcie oczu! No bezczelny!
- Ej! - kopnęłam go w nogę, ale nic sobie z tego nie zrobił. Fannemel jedynie zaśmiał się głośno, po czym chwycił swoje ubrania i udał się do łazienki pod prysznic. - No chyba nie powiesz mi, że jesteś zazdrosny?
- O tego małego krasnala? - prychnął.
- Mały, a wariat. - parsknęłam śmiechem. Mina Daniela była bezcenna! Ale tylko przez kilka sekund, bo po chwili wpadł na idiotyczny pomysł i zaczął mnie łaskotać ... - Nie! - pisnęłam próbując się mu wyrwać. - Daniel proszę! Bo zaraz mnie Stöckl usłyszy i pomyśli, że mnie molestujesz!
- A molestuje Cię? - przerwał na chwilę patrząc na mnie uważnie. Uśmiechnęłam się uroczo i założyłam mu kosmyk włosów za ucho. - Musisz mnie przeprosić jeśli chcesz żebym przestał ...
- Przeprosić? - prychnęłam i szybko tego pożałowałam. - Ok! Przepraszam, przepraszam ... tylko już tak nie rób. - poprosiłam. Norweg zrobił cwaniacką minę i dzióbek ze swoich ust, dając mi jasny znak, czego oczekuje. Uniosłam się ostrożnie na łokciach i złożyłam na jego ustach pocałunek, który błyskawicznie odwzajemnił. Boże, gdzie on się nauczył tak całować?
Nasze języki momentalnie odnalazły do siebie drogę, a ja osunęłam się z łokci i opadłam na poduszkę z westchnieniem. Jedną dłoń położyłam na jego karku chcąc mieć go bliżej siebie, o ile to było w ogóle możliwe w tym momencie, a z drugą mimowolnie uciekłam na jego klatę badając twarde, niczym stal, mięśnie. Wyczułam jak głęboko wciąga powietrze i chwyta za moje udo, aby po chwili zarzucić na swoje biodro. Jego dłoń jeździła po mojej nodze co raz to wyżej i wyżej doprowadzając mnie wręcz do utraty świadomości. A gdy znalazła się w wewnętrznej stronie mojego uda, jęknęłam w jego usta. Daniel swoje usta przeniósł na moją szyję i ostrożnie ułożył się na moim ciele. Instynktownie objęłam go nogami poddając się przyjemności. Przymknęłam delikatnie powieki i kreśliłam na jego nagich ramionach wzory. Jego dłoń niespodziewanie znalazła się pod moją, a raczej jego koszulką, po czym powoli zaczęła sunąć ku górze. Z wrażenia uchyliłam usta, gdy ostrożnie objął moją pierś. Zaczęłam się wiercić i to wcale nie dlatego że było mi źle, wręcz przeciwnie! Nie mogłam znieść tych przyjemnych tortur. Otarłam się o jego ciało wyczuwając jak na niego działam, skutkując tym, że na kilka sekund zaprzestał swoich czynności. Westchnął cicho ściskając dłoń w pięść i nagle zjechał po moim brzuchu w dół.
- Czekaj. - zatrzymałam go gdy już dotykał krańca mojej bielizny. Zrobiłam to z bólem serca, ale ... - Fannis ... prysznic ... - Norweg podniósł głowę i przez chwile przysłuchiwał się odgłosom zza ściany. Woda wciąż się lała. Chyba zwariował!
- Cśśś ... - wyszeptał nachylając się, aby pocałować moje usta. Niespodziewanie chwycił zębami dolną wargę, a gdy na tym się skupiłam, wsunął dłoń pod moją bieliznę. Aż uniosłam klatkę piersiową z wrażenia. - Odpręż się. Jemu jeszcze zejdzie ... z minutkę. - wyszeptał, a ja jęknęłam gdy odnalazł najwrażliwszy punkt. Jego palce działały cuda, a ja wychodziłam wręcz z siebie, aby nie zacząć krzyczeć. Mój oddech był na maksymalnych obrotach, a ciało wierciło się we wszystkie strony. Jeszcze chwila, jeszcze momencik ...
- Daniel. - jęknęłam rozpaczliwie gdy moim ciałem wstrząsnął ogromny dreszcz przyjemności. Wbiłam swoje usta w jego chcąc w jakikolwiek sposób zdusić w sobie krzyk. Norweg objął mnie mocno i do siebie przytulił składając na mojej skroni subtelny pocałunek. Nie wiem ile minęło czasu od tej chwili, ale przez chwile na prawdę się wyłączyłam przeżywając to co się przed chwilą wydarzyło. Tande gładził mnie po plecach i scałowywał czoło, ucho oraz policzek. Odpływałam ...
- A wy co? - usłyszałam za sobą wesoły głos Fannemela. Cała zesztywniałam, ale dotyk Daniela dość szybko doprowadził mnie do odprężenia. - Nie naprzytulaliście się przez noc?
- A Ty, co taki wesoły? - Daniel odwrócił "kota ogonem." - Mam Ci dać po mordzie za szlajanie się z moją siostrą?
- Ty się nie mądruj tylko szykuj na trening. Masz nie całą godzinę. - odważyłam się odsunąć od blondyna. Spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem i poprawił włosy. Zerknęłam na Fannemela, który zadowolony zaczął układać swoje.
- Idź pierwsza do łazienki. - szepnął Tande. - Muszę mu jeszcze dać kazanie związane z moją siostrą. Lepiej żebyś tego nie słyszała ...
- Tylko bądź delikatny. - cmoknęłam go w policzek.
- A kiedykolwiek nie byłem? - spojrzał na mnie tajemniczym wzrokiem. Zarumieniona chwyciłam moje rzeczy i czmychnęłam do łazienki. 

*

Ostrożnie nacisnęłam klamkę i wślizgnęłam się do mojego pokoju hotelowego. Ku mojemu zaskoczeniu, nie było w nim Leny i Katrin. Sądząc jednak po godzinie, musiały być w tej chwili na śniadaniu. Może i dobrze ... ogarnę się do ich powrotu. Otworzyłam drzwi do szafy i omiotłam swoje ubrania uważnym spojrzeniem.
- Aha! - aż podskoczyłam przerażona, gdy usłyszałam odgłos za swoimi plecami. - Mam Cię Lino Lahm! - no tak ... Andreas Wank we własnej osobie.
- Psiapsi ... wytłumacz mi proszę, co robiłeś w naszej łazience? - położyłam ręce na biodrach mierząc go uważnym spojrzeniem.
- Ty nie odwracaj kota ogonem! - pogroził mi palcem przed nosem. - Gdzie spędziłaś tę noc?! I co najważniejsze ... z kim! - tupnął nogą. Przewróciłam zirytowana oczami. Miałam te swoje dwadzieścia dwa lata i chyba miałam prawo do prywatności i podejmowania własnych decyzji.
- A czy to nie ważne, że wróciłam cała i zdrowa? - westchnęłam. Nie miałam ochoty na żadne sprzeczki. Byłam głodna jak wilk!
- To się jeszcze okaże. - mruknął mierząc mnie uważnym wzrokiem. Jedynie prychnęłam odwracając się do niego tyłem. Wyciągnęłam z szafy czarne rurki oraz biały podkoszulek, dając mu do zrozumienia, że chcę się przebrać. - Przyznaj się, byłaś z Tande?
- Tak, byłam u Daniela! Zadowolony?
- Trzymał ręce przy sobie?
- Wank! - krzyknęłam rzucając w niego moimi spodniami. - Nie pozwalaj sobie!
- Lina, ja się po prostu martwię. - usiadł na łóżku ze smutną miną. - Znikasz na całą noc, na dodatek z chłopakiem, którego była przyjechała do Korei i twierdzi, że nadal są razem ... nie chcę żebyś cierpiała.
- Oj Psiapsi. - jęknęłam i usiadłam na jego kolanach obejmując go za szyję. - To już jest wyjaśniona sprawa i nie chcę do niej wracać. Zresztą nie planowałam całonocnej ucieczki, musiałam gdzieś się ukryć przed wściekłym Richim!
- Jak mogłaś iść na akcję obcięcia mu wąsów beze mnie! - oburzył się co mnie rozbawiło.
- Tego też nie planowałam, samo wyszło. - wzruszyłam ramionami. - Chce mnie zamordować, co?
- Ja i Andi na to nie pozwolimy! - zawołał buntowniczo na co przytuliłam go mocno i dałam buziaka w policzek. - Ugh ... Lina! - skrzywił się. - Śmierdzisz Norwegiem!
- No wiesz co! - zerwałam się z jego kolan i powąchałam moją bluzę. Rzeczywiście ... to był zapach Daniela. - Jego perfumy wcale nie śmierdzą, są bardzo ładne!
- Oh, na prawdę? - zrobił cwaniacką minę, na co jedynie się zarumieniłam. - Ty się zaczynasz zakochiwać!
- Nie prawda!
- Prawda, prawda kurdupelku. - zachichotał, na co dostał poduszką po głowie. 

*

Zakochałam się? Też coś! To że mi się podoba, a przecież tego nie ukryje nawet przed samą sobą, to nie znaczy że to musi być miłość! Tym uczuciem zdefiniowałabym związek Leny i Andiego, albo moich rodziców ... a ja nawet nie wiedziałam kim z Danielem dla siebie jesteśmy. Parą? Phi! Znajomymi? Hmm zbyt małe słowo. Znajomymi z przywilejami? Oj ... zdecydowanie.
Na samo wspomnienie dzisiejszego poranka nogi się pode mną ugięły, aż mocniej musiałam chwycić się barierki. Boże, co ten chłopak ze mną robił! Wcześniej spotykałam się z kilkoma, ale to nie było to samo. Żaden nie wzbudził we mnie tyle emocji co Wiking z Norwegii. I jego usta. I jego dłonie. I jego ... ugh!
- Dobrze się czujesz? - obok mnie pojawiła się Lena z dwoma parującymi kubkami. - Jesteś zarumieniona. Nie masz przypadkiem gorączki? - przyjrzała mi się uważniej.
- Umm ... nie. Może to przez ten wiatr. - wzruszyłam ramionami i wzięłam od niej gorącą herbatę. - Gdzie Katrin i Markus? - zmieniłam temat rozglądając się wokół za naszą nową parą. Eisenbichler nie brał udziału w dzisiejszym treningu ponieważ do drużynówki Schuster wybrał Stephana. Z tego też względu brunet miał z nami obejrzeć zmagania swoich kumpli.
- Jakby Ci to powiedzieć. - zaczęła rozbawiona. - Zostawiłyśmy wolny pokój ...
- O nie! Tylko nie moje łóżko! - jęknęłam z obrzydzeniem.
- Już nie bądź taka święta - trąciła mnie łokciem co momentalnie jej oddałam. - Wank nam gdzieś przepadł, podobno dorwał się do miejsca dla trenerów. - OJEZUSMARIAMATKOBOSKA!!! - Mamy okazję żeby wreszcie porozmawiać tylko we dwie. Jak mniemam pogodziłaś się z Tande.
- W sumie ... nie było w ogóle powodu do jakiegokolwiek nieporozumienia. - przeczesałam włosy dłonią. - I tak, spędziłam tą noc u niego. Ale tylko spaliśmy! - od razu zastrzegłam, tyle że Lena zaczęła się ze mnie śmiać. - No co? Prawdę mówię!
- Po prostu Cię nie poznaję. - pokręciła głową. - Doskonale wiesz, że nigdy nie byłam zwolenniczką Twoich poglądów. No wiesz ... facet na chwile i tak dalej. A teraz nagle mi mówisz że z Tande tylko wymieniacie ślinę, niczym nieśmiałe nastolatki ...
- Nie wspominałam nic o ślinie!
- Więc tylko trzymacie się za rączki?
- Lena! - jęknęłam pierwszy raz w życiu czując się niekomfortowo. To zawsze ja przeprowadzałam z nią takie wywiady! - Serio chcesz wiedzieć do której bazy doszliśmy?
- A doszliście? - zachichotała na co kopnęłam ją w kostkę zażenował. - O Mój Boże, Ty się rumienisz! - zakryła usta dłonią.
- A Andi mówi, że to ja za dużo czasu spędzam z Wankiem! Już ja mu wytłumaczę co i jak! - zagroziłam, ale Lena i tak się śmiała ocierając łzy z policzków. Jeszcze nigdy w życiu nie byłam taka zawstydzona! - Ja się do Ciebie nie przyznaję!
- Kochana, jestem Twoim lustrzanym odbiciem. - wytknęła mi język, co oczywiście odwzajemniłam. W ciszy skupiłyśmy się na oddawanych skokach. Oczywiście gdy nadeszła pierwsza próba Daniela wyczułam na sobie rozbawiony wzrok siostry. Jedynie wywróciłam oczami i nie odezwałam się ani słowem. Jak dobrze że Psiapsi bawi się w trenera, bo ich dwoje z głupimi myślami to byłoby zbyt dużo jak dla mnie. Ale że stałyśmy przy barierce, obok której przechodzili zawodnicy, nie było szans żeby Tande nas nie zauważył.
- Gdzie masz czapkę? - zapytał surowym głosem na co jedynie jęknęłam zrezygnowana. Na początku nie zauważył Leny, więc tym bardziej jego mina była komiczna, gdy odwróciła się do niego przodem. - Hej ...
- Cześć. Jestem Lena. - wyciągnęła dłoń, którą uścisnął wypowiadając swoje imię. - Nareszcie mamy okazję się poznać. - uśmiechnęła się uroczo, na co przytaknął przyglądając się nam uważnie.
- Szukasz różnic? - zapytałam rozbawiona.
- Już dawno znalazłem, chciałem się tylko upewnić. - wzruszył ramionami. - Mam nadzieję że moja czapka nadal tkwi w kieszeni twojej kurtki i zaraz będziesz ją miała na głowie. - mruknął porozumiewawczo. Uniosłam wzrok do nieba, ale spełniłam jego żądanie.
- Zadowolony?
- Wow, to jest cud. - wyszeptał mój klon. - Mogę Ci zrobić zdjęcie?
- Lena, Ty już dzisiaj przeszłaś samą siebie. - warknęłam, ale ta jedynie się cieszyła jak dziecko, które dostało lizaka. Daniel już otwierał usta, aby coś powiedzieć, gdy nagle znikąd pojawił się Wellinger i zmierzył nas zdezorientowanym spojrzeniem.
- Przegapiłem coś? - spytał dając buziaka zadowolonej Lenie.
- Oh, i to ile! - zachichotała moja siostra. Serio? Czy ona coś dzisiaj ćpała? Muszę spytać Wanka czy czasami nie podzielił się z nią swoimi specyfikami! - W każdym bądź razie Daniel nie wiem jak to zrobiłeś, ona nawet naszej mamy nigdy nie słuchała jeśli chodzi o nakrycia głowy.
- O właśnie ... Lina od kiedy Ty ...
- Po prostu zamilcz Fioletowa Krowo! - pisnęłam zażenowana. - Od kiedy nie obściskujecie się po kątach? Zostało wam mało czasu, zaraz z powrotem będziesz musiał iść na górę!
- Wystarczyło powiedzieć, że chcecie być sami. - puścił mi oczko odciągając rozbawioną Lenę na bok. Zawstydzona zakryłam dłońmi twarz i zaczęłam liczyć do dziesięciu. Jednak gdy byłam przy pięciu, Daniel postanowił mi przerwać i odsunął moje ręce z uśmiechem.
- Grzeczna dziewczynka. - pochwalił mnie.
- Ugh ... przepraszam Cię za nich. Normalnie się tak nie zachowują. Doskonale wiem że to jest zemsta za to, że ich kiedyś nakryłam. - mruknęłam co go rozbawiło. - Chociaż ... cokolwiek by nie zrobili, to i tak tego nigdy nie przebiją.
- Na pewno nie. - pokręcił głową. - Ale wyglądasz uroczo w tej czapce.
- Jak zaraz zacznie mnie głowa swędzieć to ją ściągnę. - oznajmiłam choć na razie, ku mojemu zaskoczeniu, nic się nie działo.
- Jakbym słyszał Idę. - wywrócił oczami. - Ten sam nieuleczalny przypadek.
- Uwielbiam Twoją siostrę. - uśmiechnęłam się. Norweg nachylił się nade mną i złożył na moich wargach subtelny, aczkolwiek namiętny pocałunek. Nie zdążyłam dobrze odwzajemnić tego gestu, a jego usta były już przy moim uchu.
- Mówiłem już, że szaleję za Tobą? - szepnął nadgryzając płatek, po czym odsunął się z cwaniackim wyrazem twarzy. Moje kolana były jak z waty! Co on ze mną robił ...
- Chodź Daniel. - Andi poklepał go po ramieniu. - Na nas pora. - pomachał kierując się w stronę domków. Tande jedynie puścił mi oczko i ruszył za nim. Znowu zostawił mnie oszołomioną ... 

***

* Perspektywa Daniela

Szedłem za Wellingerem w stronę wyciągu, uśmiechając się głupio pod nosem. A to wszystko przez tą małą zołzę! Jednym swoim spojrzeniem sprawiała, że świat wokół przestawał być szary, a monotonia i rutyna nie istniały. Po prostu chciało się żyć! Przebywając z nią budziły się we mnie nowe siły. Nie mogłem doczekać się jutrzejszej walki o medale. Czułem w kościach że to będzie mój dzień!
- Czyli Ty i Lina ... - Andi zmierzył mnie uważnym wzrokiem, gdy zajmowaliśmy miejsce na wyciągu. - To jest po prostu niesamowite.
- Co jest niesamowite? - nie rozumiałem o co mu chodzi ...
- Po prostu ją znam, a przynajmniej tak mi się wydaje. Na prawdę Daniel, nie wiem co Ty z nią zrobiłeś, ale zniknął ten mały pyskaty cwaniak! - czy ja wiem ... - Ty sobie nawet nie wyobrażasz co ona i Wank potrafili robić. - zaśmiał się, a mi przed oczami stanęła scena spod klubu. - A najbardziej dziwi mnie to, że nic nie zauważyłem.
- Szczerze mówiąc, sam nie wiem kiedy to się stało.
- Skąd ja to znam. - uśmiechnął się pod nosem. - Jednego dnia poznałem Lenę, a drugiego byłem w niej do szaleństwa zakochany. Wtedy myślałem że to po prostu urok tej Olimpiady, bo można wręcz powiedzieć że jesteśmy tu zamknięci. Ale po powrocie ... - przerwał na chwilę. - ... nie mogłem znaleźć sobie miejsca bez niej.
- Przynajmniej mieszkacie w tym samym kraju. - mruknąłem. I właśnie w tym momencie dotarł do mnie fakt, jakie to wszystko było naiwne i dziecinne. Andreas miał rację, podczas Olimpiady jesteśmy jakby zamknięci, a potem, po kilku magicznych dniach, zderzymy się z szarą rzeczywistością. Już nie wpadnę na nią przypadkiem, już nie przyjdzie do mnie po pomoc ... bo ona będzie w Niemczech, a ja w Norwegii.
- Wiesz co mi kiedyś Lina powiedziała? Że moje i Leny rozstania podczas moich wyjazdów, mieszkanie w innych miastach ... to wszystko to test naszego związku. Albo będziemy razem mimo wszystko, albo lepiej żeby wcześniej to wszystko szlag trafił. Wtedy się zirytowałem na nią, ale miała rację. Szczególnie teraz to widzę ...
- Tylko że ja i Lina ... my nie jesteśmy razem. - odpowiedziałem zakłopotany.
- My też nie byliśmy, gdy opuszczaliśmy Soczi. - zaśmiał się, po czym spoważniał. - Słuchaj Daniel, wiesz że Cię lubię ale ... jeśli ją skrzywdzisz to złamię Ci nos. A to i tak będzie zbyt mała kara przy tym, co czekałoby Cię z rąk Wanka. Od razu szykowałbyś się do tej waszej ... Walhalli?
- Oglądałeś Wikingów? - spytałem rozbawiony, po czym zeskoczyłem z wyciągu. -  Walhalla to miejsce przebywania poległych w chwale wojowników. Sądzę że Wank nie dałby mi jakichkolwiek szans na podniesienie chociażby palca ...
- To fakt.
- Nie martw się, nie skrzywdzę jej. - poklepałem go po ramieniu, po czym już w ciszy ruszyliśmy do pomieszczenia dla zawodników.

***

* Perspektywa Liny

- LAHM!!! - wrzeszczał Schuster idąc w moją stronę. Stałyśmy akurat z Leną pod ich domkiem i cierpliwie czekałyśmy na nasze niemieckie gwiazdy. Odwróciłam się do niego zaskoczona, po czym uśmiechnęłam uroczo i niewinnie, próbując przypomnieć sobie szybko w myślach, co takiego zrobiłam nie tak. Bo przecież byłam grzeczna! Chyba ... - Weź go ode mnie, bo inaczej jutrzejsze niemieckie gazety będą miały o czym pisać! Trener zamordował zawodnika z premedytacją! Dobry tytuł?! - dałabym sobie rękę uciąć, że para mu szła z uszu gdy stanął obok mnie ...
- Umm ... Andreas, dlaczego zirytowałeś pana trenera? - wychyliłam się w stronę obrażonego na cały świat Wanka.
- Zirytował?! Doprowadził mnie do białej gorączki! Oh ... chyba mam zawał. - chwycił się za skroń i podtrzymał ściany domku. Dobry bajer pół sukcesu.
- Chciałem tylko pomóc. - wzruszył ramionami, na co Schuster warknął pod nosem. - Były wyśmienite warunki dla Richarda więc ...
- Chciałeś go zabić! - przerwał mu trener. - Gdy Richard usiadł na belce, nasz szanowny pan Wank zaczął wyrywać mi chorągiewkę, chcąc go puścić w beznadziejnych warunkach!
- Wcale nie były beznadziejne!
- WANK!!!
- Psiapsi, ja jednak uważam że pan Schuster zna się lepiej na warunkach. - zaczęłam niepewnie, po czym chwyciłam go pod ramię. - Ja Ci już mówiłam, zrób sobie najpierw kurs na trenera czy coś takiego, potem idź na jakieś praktyki i dopiero wtedy wygłaszaj swoje teorie i nie denerwuj trenera. Wiesz doskonale że to źle wpływa na jego zdrowie.
- Lahm, jesteś aniołem.
- Phi! Zdrowie ... - Wank nachylił się nad moim uchem próbując mówić szeptem. Próbując ... - Jakby dostawał zawału to by się chwytał za serce, nie za skroń ...
- A wylew coś Ci mówi?! - wspominałam że Schuster ma słuch nietoperza? Wszystko usłyszy! A szczególnie wtedy gdy jego podopieczni na niego nadają ... w szczególności Wank. - Że też się zgodziłem na to żebyś tu przyjeżdżał! Powinieneś nie opuszczać Pucharu Kontynentalnego!
- Ja wiem że trener nie może się doczekać aż wrócę do kadry, ale powoli i spokojnie ...
- WANK!!!

***



Cóż ... cwaniak Daniel robi wszystko, aby Lina również oszalała na jego punkcie ... i chyba mu się to udaje :)

Moje drogie, cieszę się że moje wypociny sprawiają że się śmiejecie, bo w końcu śmiech to zdrowie! A moje poczucie humoru raczej nie pozwala mi pisać czegoś poważnego ... przykładem jest nasz Psiapsi <3