sobota, 17 marca 2018

2. Tande, feel the Tande ...

- ... Cómo lo iba a saber? Que te vería otra vez * ... - przepraszam bardzo, ale dlaczego wszyscy uparli się na moje słuchawki? Zawsze gdy chce się odstresować w rytmie moich ulubionych utworów muzycznych, znajdzie się ktoś, kto musi pociągnąć za moje różowe kabelki! I tym razem nie było inaczej. Z irytają zmierzyłam uśmiechniętego Stephana, w międzyczasie chowając do kieszeni kurtki swój "sprzęt".
- Czego dusza pragnie? - mruknęłam opierając się o metalową barierkę. Znajdowaliśmy się obecnie w jak najlepszym miejscu pod skocznią, z jak najlepszym widokiem na wszystko wokół. Nie powiem, ale całość robiła wrażenie. I mimo że to były tylko kwalifikacje, odczuć już można było ducha żarliwej rywalizacji.
- Miłego towarzystwa. - wzruszył ramionami. Było mi przykro, że nie dostał szansy na podjęcie rywalizacji w pierwszym konkursie. Ale niestety, miejsc było tylko cztery. Podziwiałam Schustera za to, że w ogóle potrafił dokonać tej, bądź co bądź, trudnej decyzji. Bycie trenerem to jednak nie jest bułka z masłem. W szczególności przebywanie w towarzystwie tej rozszalałej bandy ...
- To otrzymasz zawsze. - uśmiechnęłam się przytulając do jego ramienia. - Możemy nawet po obgadywać towarzystwo. - zaproponowałam rozbawiona. - Na przykład taki Freitag i jego wąs ...
- Zołza. - Leyhe wytknął mi język co momentalnie odwzajemniłam.
- Albo Eisenbichler i jego niedorozwinięte miny na belce. - dodała Katrin niespodziewanie pojawiając się obok nas. Parsknęłam śmiechem i szybko zakryłam usta dłonią widząc wzrok Wanka. Fakt, miałam się ukrywać niczym świadek koronny! Ten jedynie pogroził mi palcem i wrócił do rozmowy z Leną. - Albo Karl ...
- ... przypominający wiewiórkę. - dokończył Stephan spoglądając na mnie porozumiewawczo. Tak, to było moje pierwsze spostrzeżenie gdy poznałam sympatycznego Geiger'a. I Leyhe o tym doskonale wiedział!
- I Ty masz czelność mówić, że to ja jestem zołzą? - położyłam dłonie na biodrach próbując przybrać surową minę. Właśnie, próbując. Ten zdrajca jedynie chichotał pod nosem. Machnęłam na to wszystko ręką. - Więc kto nam został? Ach tak! Nasza ulubiona Fioletowa Krówka ...
- Lina ja Cię tylko ostrzegam, Twój swobodny dostęp do Jego zapasów czekolad może zostać w każdej chwili zagrożony. - moje rozmyślania brutalnie przerwała Lena. Z takim argumentem niestety nie mogłam walczyć, więc honorowo podniosłam ręce ku górze uznając jej zwycięstwo.
Grzecznie zajęłam swoje miejsce gdy na belce pojawił się pierwszy ze skoczków. Pora być ostrożną skoro wokół kręci się spora grupa Wikingów. Wśród nich dostrzegłam Fannemela, który podobnie jak Stephan został odsunięty od składu na pierwszy konkurs. Szczęście na razie mi sprzyjało i jak do tej pory nie wpadłam na jego kolegę z reprezentacji. Oby tak do końca, a wszyscy będziemy zdrowi.
Ku naszemu zadowoleniu Karl i Markus skoczyli na prawdę przyzwoicie i zajmowali wysokie lokaty. Liczyłam na to że powtórzą to za dwa dni. Bawiliśmy się świetnie w naszym towarzystwie komentując, przekomarzając się i krzyczą nawzajem. Oczywiście ja i Wank byliśmy głównymi prowodierami takiego zachowania, nie licząc Katrin przy próbie Markusa. Ale gdy tylko na belce usiadł Tande ... zamilkłam niczym głaz. Czułam na sobie uważny wzrok mojego Psiapsi podczas gdy Norweg odbijał się od progu. Nie wiem na co on liczył, że ucieknę gdzie pieprz rośnie? Znając życie on mnie nawet nie pamięta. Choć losu lepiej nie prowokować ...
Nie zdążyłam jednak sprawdzić na jaką odległość poleciał Tande, bo następny miał być Andi. I oczywiście z tego niewinnego powodu Wank musiał narobić nam wstydu drąc się jak nie normalny. Wymachując swoją małą flagą omal nie złamał Katrin nosa, ale to tylko dzięki spostrzegawczości Stephana, który w ostatniej sekundzie odciągnął ją do tyłu.
- Andi leeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeć!!! - wrzeszczał tak przeraźliwe aż pozatykaliśmy sobie uszy. To już nawet wuwuzele wydają mniej przeraźliwy dźwięk! Największą ironią tej sytuacji był fakt, że Andi na prawdę poleciał daleko i wygrał całe kwalifikacje.
Po zakończeniu przypałętał się do nas rozkładając szeroko ramiona, aby moja siostra mogła się w nich schować. Uśmiechnęłam się delikatnie na ten widok. Nigdy jakoś szczególnie nie wierzyłam w miłość, ale ta dwójka była wyjątkiem potwierdzającym moją regułę. Byli ze sobą cztery lata, lecz nadal wpatrywali się w siebie z taką czułością, jak na początku. Miałam lekką zadrę w sercu ponieważ byłam jedyną osobą, która mogła zniszczyć ten związek. Zawsze na samą myśl robiło mi się wstyd, mimo iż oni o tym dawno zapomnieli.
- Nie pogratulujesz mi? - otrząsnęłam się ze swoich myśli słysząc rozbawiony głos Wellingera. Zaśmiałam się pod nosem i go objęłam.
- Gratulować Ci będę w sobotę. Na razie się cieszę, że nie przynosisz wstydu. - wyszczerzyłam swoje ząbki, a on poczochrał moje włosy. - Wiesz Andi, więcej zwycięstw to zawsze więcej czekolad.
- Jesteś czekoladową materialistką.
- Powinieneś być mi wdzięczny. - podałam mu rękawiczkę, którą upuścił. - Dobrze wiesz że nie możesz za dużo przytyć, a tak to biorę te kalorie na siebie. A raczej moje bioderka. - potrząsnęłam nimi niczym zawodowa tancerka co rozbawiło całe towarzystwo. Andi jeszcze przez chwile porozmawiał z Leną, po czym oddalił się w stronę domków dla skoczków.
Byłam przekonana że od razu wrócimy do hotelu, bo prawda była taka że zrobiło się zimno, lecz geniusz Wanka kolejny raz dał o sobie znać. Musiał koniecznie porozmawiać z Schusterem! Oczywiście każda z nas wiedziała że skończy się to awanturą, ale musiałyśmy ruszyć za tym upierdliwym człowiekiem. Ma swoje odpały, ale ratować go trzeba!
Pod domkiem z niemiecką flagą, za której drzwiami zniknął Wank, rozglądnęłam się niepewnie wokół, lecz na szczęście w zasięgu wzroku nie było żadnego zagrożenia.
- Oddałabym wszystko za gorącą herbatę. - syknęła moja siostra pocierając zmarźnięte dłonie. - Tutaj niedaleko jest bufet, może zaczekamy tam aż Andreasowi wyparują głupoty z głowy? - zaproponowała.
- Chcesz siedzieć w Korei do końca swojego życia? - czy ja już mówiłam że uwielbiam Katrin? Często jej wypowiedzi idealnie wpasowywały się w moje postrzeganie świata. - Ale fakt, powinnyśmy się napić czegoś gorącego. W końcu można wziąć na wynos ...
- Idźcie. - westchnęłam bo i ja zaczęłam marzyć o czymś ciepłym. - Postaram się go wyciągnąć stamtąd chociażby siłą. Ale chcę za to dużą gorącą czekoladę. - zastrzegłam. Dziewczyny zgodnie pokiwały głowami, po czym się oddaliły, a ja wyciągnęłam dłoń aby nacisnąć klamkę. Drzwi jednak otworzyły się same, a stanął w nich obrażony Andreas.
- Nie ma go! - oznajmił oburzony, a mnie ogarnęła wściekłość. Chwyciłam go za przód kurtki i pociągnęłam za sobą w miarę bezpieczne miejsce pomiędzy domkami.
- Czy Ty chociaż raz możesz użyć mózgu?! Jaki był plan?! - trzepnęłam go przez ramię.  - Mieliśmy trzymać się z daleka od domków dla skoczków, wiesz dlaczego!
- Oj Lina. - przewrócił oczami, co zirytowało mnie jeszcze bardziej. - Kurdupelku, przecież Ci mówiłem że w razie jakiejkolwiek potrzeby Cię osłonię. Po za tym Daniela boli ząbek i na pewno nie wystawi się na mróz bez potrzeby. - filozof się znalazł od siedmiu boleści! Wszystkich mierzy swoją miarą! To, że on sam chodził tydzień z bolącym zębem bo przeraźliwie boi się dentysty, nie znaczy że Tande zrobił to samo. Już sam fakt skakania ze skoczni powinien dać Wankowi przeczącą odpowiedź na swoje kretyńskie pomysły. - Także się nie denerwuj, Psiaspi ma wszystko pod kontrolą ...
- Już ja tam wolę sama mieć wszystko pod kontrolą. - mruknęłam wychodząc z naszej kryjówki i pocierając swoje ramiona. Wieczorami w Pjongczang temperatura spadała diametralnie i w tej chwili odczuwałam to na sobie.
- Czym Ty się w ogóle przejmujesz. Inne byłyby zadowolone na twoim miejscu ...
- Niby z jakiego powodu? - spojrzałam na niego krzywo. - Odkąd się znamy Wank? Na prawdę uważasz, że jestem jedną z tych, które sikają po nogach na jego widok? - prychnęłam.
- No ... właściwie to powiedziałbym że sikasz ze strachu przed nim. - a to szuja wredna! I on sam nazywa się moim najlepszym Psiapsi?!
- Ja? Ze strachu?! - założyłam dłonie na biodrach i spojrzałam na niego moim bojowym wzrokiem. Linie Lahm można zarzucić wszystko, ale na pewno nie strach! No ... może w kilku mało znaczących sytuacjach ... - Odwołaj to Wank bo inaczej ...
- Mała, pamiętasz piosenkę tego twojego ulubionego zespołu? - podrapał się spanikowany po głowie. Uniosłam zaskoczona brwi nie bardzo rozumiejąc dlaczego w tak idiotyczny sposób zmienia temat. - Jak leciał ten fajny wers?
- Że co? - ręce mi dosłownie opadły.
- O, wiem! - klasnął w dłonie. - "Thunder, feel the thunder ... " - zanucił piosenkę Imagine Dragons wpatrując się we mnie wytrzeszczonymi oczami. Kompletnie nie rozumiałam, o co mu w tym momencie chodzi. Zaczynałam powoli podejrzewać że on musi brać za naszymi plecami jakieś proszki ... - Albo raczej "Tande, feel the Tande ..."
- Psiapsi, potrzebujesz lekarza. - jęknęłam.
- Sama mówiłaś o haśle! - pisnął wpatrując się za coś za moimi plecami.
- Tak, ale o jakimś normalnym! I tylko wtedy gdy ... - zacięłam się rozumiejąc do czego zmierzał swoim pokrętnym rozumowaniem. Ogarnęło mnie kompletne zrezygnowanie. Los perfidnie plunął mi w twarz. - On za mną stoi prawda? - szepnęłam.
- Cześć Daniel. - wyszczerzył się szeroko do osobnika za moimi plecami. Dziwne, ale nie musiałam się odwracać, aby wyczuć że stoi nie dalej jak metr za moimi plecami. Dreszcze na plecach mnie w tym utwierdzały. - Miło Cię widzieć, fajny skok! - świergotał niczym rasowa hot fanka, a mnie ręka swędziała na jego zdradziecki i zakuty łeb!
- Andreas, miło Cię widzieć! - wyminął mnie, po czym objęli się w męskim "przytulasie". - Widok Mistrza Olimpijskiego jest zawsze motywujący. - gdy zobaczyłam zarumienionego Wanka, myślałam że zwymiotuje. Na prawdę mnie zemdliło od ich słodzenia sobie nawzajem. - Rozumiem że przyjechałeś ze wsparciem dla kolegów? To świetnie.
- Tak, tak. Mała wycieczka z przyjaciółmi. - obydwaj uraczyli mnie swoimi spojrzeniami, chociaż wolałabym być w tym momencie niewidzialna. W szczególności dla blondwłosego osobnika. - Pozwól, że Ci przedstawię ... - chwycił moje ramię i odwrócił przodem do Norwega niczym naburmuszone dziecko.
- Pamiętam Twoją podopieczną. - przerwał mu wpatrując się we mnie z tajemniczym uśmiechem. - A właściwie to poznałem Jej donośny głos gdy wychodziłem z naszego domku. - momentalnie się we mnie zagotowało! Już miałam zrobić krok w jego stronę, ale Psiapsi mocno mnie trzymał. Norweg ewidentnie ze mnie kpił!
- Rozwinąłeś błyskotliwość Tande, aż dziwne. - skrzywiłam się i wyrwałam Wankowi. W tym samym momencie stała się rzecz niesłychana. Zostałam zdradzona przez własnego przyjaciela. Wbity nóż w plecy to przy tym uszczypnięcie!
- Panie trenerze! - Psiapsi zobaczywszy w oddali Schustera, bez słowa wyjaśnienia pognał w jego stronę. Uchyliłam zszokowana usta. Jak mógł mnie zostawić samą z Tande?!
- Twoja ochrona zwiała. - zaśmiał się blondyn odprowadzając Wanka wzrokiem, po czym uraczył mnie swoim zainteresowaniem. - Czyli się mnie boisz ... - stwierdził stawiając narty na śniegu i lekko się o nie opierając.
- Słucham? - zaśmiałam się nerwowo.
- Trochę znam niemiecki, a Was trudno nie usłyszeć ... - cholera jasna, jakbym Wellingera słyszała! Zawsze powtarzał to drugie, ale nigdy mu nie wierzyłam. Od dzisiaj każde jego słowo będę sobie brała do serca. Każde!
- Więc przeczyść uszy Tande, bo coś słabo z Twoim słuchem. - chciałam go wyminąć, ale chwycił mnie szybko za ramię. - Puść mnie. - warknęłam podnosząc na niego wzrok. Z lekką paniką zorientowałam się, że jego twarz była zbyt blisko mojej. Na dodatek patrzył na mnie tak intensywnym wzrokiem, że zaczynało mi się robić gorąco.
- To niebywałe ... - szepnął.
- Twoja zbyt wielka pewność siebie? - prychnęłam.
- To niebywałe, aby taka zołza jak Ty miała tak piękne oczy. - mimowolnie zarumieniałam się i z irytacją pchnęłam go z całej mojej siły, chociaż i tak cofnął się tylko o krok. - A jak się złościsz to tak uroczo się świecą. - wyszczerzył swoje zęby. A podobno miał z nimi  problem!
- Twoje komplementy są na poziomie twojego miejsca w kwalifikacjach. - mruknęłam ściągając kaptur. Bo po co mieć go na głowie, skoro i tak wpadłam na tego idiotę. Zarzuciłam swoje włosy na plecy zauważając jak Tande przygląda się mi się uważnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Czyli nie tak najgorzej. - wzruszył ramionami jakby budząc się z letargu. - Miło że w ogóle zwracałaś uwagę na mój skok.
- Nie wyobrażaj sobie za dużo. - zironizowałam widząc jego zadowolenie. - Interesowała mnie pierwsza dziesiątka wyświetlona na telebimie. Udało Ci się do niej trafić, więc Cię zauważyłam ... - po jaką cholerę ja się w ogóle mu tłumaczę?
- Obiecuje poprawić się w sobotę. - oznajmił głosem dziecka, na co wywróciłam oczami. - Twoja obecność jakimś dziwnym trafem mnie motywuje. Szkoda tylko że nie dotrzymujesz obietnic ...
- Nic Ci nie obiecywałam. - przerwałam mu szybko.
- Teoretycznie zgodziłaś się spędzić noc ze mną po każdej mojej wygranej. - wpatrywał się we mnie z tą swoją cholerną pewnością siebie. - Więc wisisz mi już cztery. Zwycięstwa w Lotach policzyłem Ci jako jedno. - uchyliłam zszokowana usta. Wiedziałam że potrafi być bezczelny, ale nie sądziłam że aż w takim stopniu!
- To się nazywa molestowanie Tande.
- Gdzie Twoja pewność siebie panno ... - przerwał nad czymś dumając. - Rozmawiamy już drugi raz, a ja nadal nie znam twojego imienia ... - zabłysnął inteligencją.
- I go nie poznasz. W końcu sam powiedziałeś, że Cię ono nie interesuje. - uśmiechnęłam się jadowicie. - Znajdź sobie babę Tande bo jesteś niewyżyty seksualnie. Każdej proponujesz noc?
- Poczuj się wyjątkowa. - podniósł narty i zarzucił na swoje ramię.
- Dziękuję, ale nie skorzystam. - w oddali zobaczyłam Lenę z Katrin. Pora zwiewać, nie mam ochoty na pytania i idiotyczne insynuacje. - Także miło było, ale się skończyło. Żegnam i do "niezobaczenia się". - zrobiłam krok do przodu i kolejny raz dzisiejszego dnia poczułam jak zostaje złapana za ramię. Westchnęłam ciężko przymykając powieki. Ok, może nie jestem zbyt wysoka, ale bez przesady. Nie muszą mną tak pomiatać w tą i z powrotem!
- A gdzie życzenia powodzenia?
- Nie przyjechałam tutaj dla Ciebie. - wyrwałam się i szybkim krokiem ruszyłam w stronę dziewczyn. Ostatnie metry wręcz przebiegłam i chwyciłam kubek, który podała mi siostra. Upiłam łyk czując jak przyjemne ciepło rozchodzi się po moim wnętrzu.
- Gdzie Wank? - zapytała Katrin.
- Zwiał mi. - wzruszyłam ramionami. Dopiero teraz odważyłam się spojrzeć w stronę miejsca gdzie zostawiłam Norwega. Nie było go, więc odetchnęłam z ulgą. - Dorwał Schustera i ...
- Lahm, na miłość boską weź go ode mnie! - usłyszałam za sobą krzyk rozpaczy trenera. - Jako jedyna jesteś w stanie go ogarnąć!
- Przepraszam trenerze, ale Ja też mam go dzisiaj powyżej uszu ...
- No i masz babo placek, stała się apokalipsa! Teraz to już z nami koniec! - zmierzyłam Schustera rozbawionym wzrokiem, ale widząc że Psiapsi nadal go napastuje swoimi teoriami na temat trenowania, moja litość wzięła górę.
- Wank! Do hotelu i to raz! - wrzasnęłam. Miałam już gdzieś to, że ktoś mnie może usłyszeć. - Za twoje dzisiejsze zachowanie to należy Ci się karny jeżyk, a nie miejsce w sztabie trenerskim. Zmarzł mi tyłek i natychmiast chcę się znaleźć w moim łóżku! - na koniec teatralnie tupnęłam nogą. Ku zdziwieniu wszystkich Wank bez żadnej dyskusji wyprostował się jak żołnierzyk i szybko do mnie podszedł gotowy do powrotu.
- Lino, gdybyś potrzebowała pracy ...
- Obejdzie się panie Schuster. Ale dziękuję za pamięć. - pomachałam reszcie na pożegnanie, po czym wreszcie ruszyliśmy w stronę hotelu.

***

* perspektywa Daniela

Zadowolony wsiadłem do naszego busa, po czym zająłem swoje miejsce. Ósme miejsce w kwalifikacjach na ten moment mnie zadowolało, a co najważniejsze z zębem wszystko było w porządku. Miałem nie małe nadzieje związane z sobotnim konkursem, w końcu ostatnio byłem w niezłej formie. Najważniejsze to się odpowiednio skupić i liczyć na dobre warunki. Z aurą niestety trzeba było się liczyć.
Jednak największe wrażenie wywarło na mnie spotkanie Andreasa Wanka i jego towarzyszki. Do dzisiaj nie miałem pojęcia że w ogóle ją pamiętam. Za pierwszym razem w Ga-Pa byłem wściekły z powodu jej bezczelności i dość szybko zapomniałem o tym wydarzeniu. Ale dzisiaj ... gdy tylko wyszedłem z domku i usłyszałem jej głos, wszystko wróciło niczym boomerang. Prawda była taka, że miała dość przyjemny głos, mimo że przesiąknięty jadem. A przynajmniej w stosunku do mnie. I te jej oczy ciskające gromy gdy ją denerwowałem ... nigdy nie widziałem tak pięknej barwy! W Niemczech w ogóle się jej nie przyglądnąłem, zresztą byłem z Anją i nie zwracałem uwagi na inne dziewczyny. W szczególności te nieprzyjemne. Ale dziś gdy ściągnęła ten kaptur ... zaniemówiłem. Nie mogłem okłamywać własnych oczu bo ta dziewczyna była po prostu śliczna. Gdyby tylko uśmiechnęła się bez tej ironii ...
- Daniel, a co Ty taki zadowolony? - usłyszałem głos Roberta, który siedział przede mną. - Szczerzysz się sam do siebie odkąd wszedłeś.
- To chyba dobrze, że mam dobry humor? - odpowiedziałem mu nadal mając uśmiech na twarzy. Za cholerę nie mogłem zrobić się poważny, rozpierała mnie dziwnie pozytywna energia.
- Niby tak, ale jestem zaniepokojony. Wychodząc z domku pięć minut temu, nie miałeś zbyt zadowolonej miny. - zmierzył mnie podejrzliwym wzrokiem. - Podzieliłbyś się tym co bierzesz egoisto!
- Są rzeczy którymi mężczyzna nie powinien się dzielić. - wytknąłem mu język.
- Czyli kobieta. Masz rację, Ja mam swoją. - machnął ręką i usiadł normalnie na swoim siedzeniu. Pokręciłem rozbawiony głową. Nie to miałem na myśli, chociaż fakt, mój humor poprawił się po rozmowie z koleżanką Wanka. Na prawdę była urocza gdy ją denerwowałem. Już ja jej dam to "do niedozobaczenia ...". 

***

Pjongczang, 9 lutego 2018.

Dzisiaj odbywało się uroczyste Otwarcie Igrzysk Olimpijskich, więc wokół panowało nie małe zamieszanie. Ja, Lena, Katrin i Psiapsi postanowiliśmy obejrzeć to wydarzenie w telewizorze, w moim i dziewczyn pokoju. Złączyliśmy wspólnymi siłami dwa łóżka, po czym całą czwórką się na nie rzuciliśmy. Ja siedziałam oparta o ścianę z nogami na tyłku Wanka, który z kolei leżał na brzuchu wzdłuż naszego siedziska. Lena leżała głową na moich kolanach, a Katrin swoją ulokowała na plecach bruneta. Byliśmy zwarci i gotowi na ponad dwie godziny spektaklu.
- Pamiętacie paradę gejów? - zaśmiała się Katrin na wspomnienie ostatnich Igrzysk, na co oburzony Wank jedynie warknął w jej stronę. No tak, sam brał w tym udział i bez entuzjazmu wspomina niemieckie stroje.
- Ja pamiętam że zmolestował mnie niedźwiedź. - mruknął. - Ostrzegałem chłopaków przed tymi maskotkami, ale Andi z Richim jedynie mnie wyśmiali. Oby mieli za swoje! - odgrażał się, a my śmiałyśmy się w głos.
- Pamiętam! - po policzkach Katrin spływały łzy, a ona sama trzymała się za brzuch śmiejąc w głos. - Severin pokazywał nam zdjęcia!
- Kolejny zdrajca, nadworny fotograf. - Wank nadal odgrażał się pod nosem nie zwracając uwagi na naszą trójkę zachodzącą się ze śmiechu. - Miał za swoje jak uwiecznił Schustera z palcem w nosie, a On to potem zobaczył ...
- Dość! - zawołałam. Brzuch bolał mnie niemiłosiernie, nie miałam już sił na kolejną salwę śmiechu. - Litości!
- Ale czekajcie! - przerwała Lena nad czymś dumając. - Czy aby nie przypadkiem i Koreańczycy nie wybrali między innymi niedźwiedzice na maskotkę? - przez chwile w pokoju panowała cisza, ale gdy tylko zobaczyłam bladą twarz Wanka nie mogłam się powtrzymać ... powtórka z rozrywki.
- Wank, znalazłeść nareszcie niedźwiedzice dla swojego niedźwiedzia! - zawołała niezawodna Katrin. Jutro jak nic będę miała zakwasy na brzuchu.
- Chciałem Ci tylko przypomnieć Lenuś, że możliwe iż w tym momencie w towarzystwie tej ponętnej niedźwiedzicy jest Twój ukochany. - orzekł Psiapsi nie zwracając uwagi na szatynkę, na co dostał od mojej rozbawionej siostry po głowie poduszką. - No dobra, dobra! Wiem że jesteś od niej lepsza ... nie raz słyszałem was zza ściany!
- Uuuu ... !!!  - zawołałyśmy z Katrin patrząc na zarumienioną ze wstydu Lenę.
- Powiem wam że owszem, wiem że Andi jest młody, zdrowy i ma niezłą kondycję, ale żeby parę razy z rzędu ....
- Wank!!! - wrzasnęła Lena, na co Psiapsi zerwał się na równe nogi i pobiegł do łazienki. W ostatniej chwili zamknął drzwi przed moim wściekłym klonem. Pierwszy raz w życiu widziałam ją w takiej furii! - Jak tylko stamtąd wyjdziesz to Cię wykastruje! - zawołała waląc w drzwi. Popatrzyłyśmy na siebie z Katrin rozbawione, jak i zszokowane. Wankowi nareszcie udało się zirytować Lenę.
- Zostaw go, z doświadczenia wiem że to nie pomoże. - poklepałam miejsce obok siebie. Siostra ruszyła w moją stronę i w tym samym momencie Wank wychylił głowę ...
- Przecież żartowałem! - pisnął.
- Chodź tu ofiaro losu bo się zaczyna! - zawołałam. - A skoro się wściekła to musi być coś prawdy ... - nie dokończyłam bo na mojej twarzy wylądowała poduszka. - Lena! - oburzyłam się. - Powiem mamie!
Zgodnie ogłosiliśmy rozejm i skupiliśmy się na telewizorze. W międzyczasie sięgnęłam dłonią po swój telefon, na który nie zerkałam od południa. Między wiadomościami od różnych osób zobaczyłam tą od Wellingera. Od razu ją włączyłam czując że to musi być coś ważnego.
- "Mam do Ciebie ważną sprawę. Możemy się spotkać w niedzielę? Ale tylko we dwoje. Andi." - zaskoczona uniosłam brwi. Co takiego ważnego chce ode mnie ta Fioletowa Krówka, że robi to za plecami swojej ukochanej?
- "Spoko. Wyślij mi potem szczegóły". - odpisałam i odłożyłam telefon.
Zafascynowana patrzyłam na całe przedstawienie. Uwielbiałam otwarcia i zakończenia Igrzysk Zimowych jak i Letnich. Zawsze było to bardzo interesujące i magiczne. Moimi faworytami były te z Londynu i Soczi, chociaż i Brazylijczycy skupili się dość na poważnym problemie obecnych czasów.
Gdy nadszedł czas prezentacji wszystkich reprezentacji z nieciepliwością oczekiwaliśmy Niemców. Mam jedynie nadzieję że żaden nie narobi wstydu i się tam nie wyłoży ...
- Wychodzą Norwedzy! - zawołał Wank dyskretnie kopiąc mnie w kostke. Oddałam mu, ale oczywiście wcale się z tym nie kryłam. Dziewczyny i tak nie zwróciły na to uwagi. Zerknęłam na telewizor i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to twarz Tandego w samym rogu. Z irytacją prychnęłam pod nosem.
Po kilku minutach Katrin oznajmiła, że czas na Niemców. Widząc Markusa na czyichś ramionach parsknęłam głośnym śmiechem, a reszta zaraz za mną. Co za człowiek! Na prawdę wszystkiego bym się spodziewała, ale nie tego!
- Powinni Richarda ponieść bo jest najmniejszy. - zauważyła moja siostra.
- A może biednego Markusa zmolestowała niedźwiedzica i musiał uciekać?! - zawołał Wank. Najlepsze było to, że on wcale nie żartował, a na prawdę był przerażony ...
- Ty serio masz traumę, to się leczy. - dodała Katrin ale na szczęście Psiapsi skończył swoje żale i w spokoju mogliśmy obejrzeć resztę.

***

Skąd mogłam wiedzieć? Że zobaczę Cię jeszcze raz*

Tadam! Mamy spotkanie Daniela i Liny po ... roku :) Oczywistym było iż dziewczyna nie poukrywa się długo przed Norwegiem, w szczególności w towarzystwie Wanka. Ale tego na pewno same się domyśliłyście :) 

Także zostawiam wam tą część, zapraszam na kolejną w przyszłym tygodniu i ... zachęcam do wyrażania swojego zdania na temat moich wypocin :) Każdy komentarz wywołuje u mnie uśmiech na twarzy i motywuje :)

6 komentarzy:

  1. Wiem jak bardzo motywują komentarze, więc chętnie się wypowiem :)
    Jestem pod wrażeniem długości rozdziałów. Są bardzo długie, a w dodatku ani trochę nudne czy przeciągane.
    Spodobała mi się nie tylko fabuła, ale także sposób, twój styl w jakim piszesz. Jest taki zabawny, bohaterowie sobie dogryzają, ale nie w taki złośliwy sposób, co wywoływało u mnie ataki śmiechu. Wank i główna bohaterka to zdecydowanie moi ulubieńcy!
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, a już w szczególnie wyczekuję następnego spotkania z Tande.
    Możesz być pewna, że rozgoszczę się tu na dobre i tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. ;)
    W wolnej chwili zapraszam również do mnie
    https://lajfisbrutalblogzaynmalikff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Spotkanie Liny z Danielem było nieuniknione. W końcu w towarzystwie swojego psiapsi, nie mogła długo pozostać w ukryciu. 😆
    Od razu widać, że Lina wywarła duże wrażenie na swoim norweskim "wrogu". Nie mogę się już doczekać ich kolejnego spotkania.
    Strasznie mnie też ciekawi, co też za ważną sprawę ma Andreas. Mam wrażenie, że może być to związane z Leną. Swoją drogą nawet taką oazę spokoju udało się wyprowadzić Wankowi z równowagi. 😂 On jest po prostu mistrzem. 😍
    W dodatku ta trauma związana z maskotkami Igrzysk. Hahahaha do tej pory nie mogę przestać się śmiać.
    Kocham te zabawne momenty, których tutaj pełno. Sprawiają, że śmieję się przez większe części rozdziałów.
    Już od teraz czekam na następny rozdział z kolejną dawką dobrego humoru. 😉😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju, naprawdę zakochałam się w twoim opowiadaniu. Jest wspaniałe, ciągiem przeczytałam wszystkie trzy części i mam ogromny niedosyt, że na razie jest tylko tyle rozdziałów. Masz genialne poczucie humoru, przez cały czas jak czytałam, szczerzyłam się głupkowato i starałam się nie prychać co sekundę śmiechem.
    Ogólnie to uwielbiam Linę. Jest taka... pozytywnie zakręcona xd A jej dialogi z Wankiem są genialne. Dodatkowo naprawdę wydaje się być postacią z krwi i kości, po prostu da się ją lubić. Podobnie Andreasa, który po prostu rozwala system. Nie interesuję się jakoś bardzo skokami, ale po pierwszym rozdziale aż go wygooglowałam.
    Strasznie ciekawi mnie jak dalej rozwinie sytuacja z Danielem. Lina stara się trzymać od niego z daleko, ale Tande chyba będzie miał inne plany. Do tego jeśli do akcji w kroczy ktoś jeszcze, to może zrobić się naprawdę ciekawie ( patrz - spadnę z łóżka, śmiejąc się jak porąbana).
    Strasznie nieskładny ten komentarz, ale na nic większego dzisiaj mnie nie stać. W każdym razie pozdrawiam, weny życzę i czekam na kolejny rozdział.
    Violin
    PS W wolnej chwili zapraszam do mnie https://neverbeluckyone.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Molestowanie przez niedźwiedzicę zdecydowanie wygrało ten rozdział! Biedny Wank Taka trauma...
    Tande w tym opowiadaniu jest dla mnie pełen sor że znów. Z rozmowy z nim wynika, że jest wredny, bezczelny, zaufany w sobie. A gdy czytam opis wydarzeń z jego perspektywy to myślę, że taki misio z niego. Mam poczucie swoistego rozdwojenia osobowości :-D
    Naprawdę dobrze mi się czyta twoje historie Dlatego z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam i weny życzę
    Madźka :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tande, feel the Tande nananana :D uwielbiam ten fragment! <3 No, ale od początku :D ładnie to tak obgadywać wszystkich skoczków haha? Się dobrali, nie ma co! :D No nie dziwi mnie to, że to Wanki musiał narobić najwięcej hałasu, no i jak w takich warunkach biedna Lina ma się ukrywać? No nie da się :D No właśnie... spotkanie Daniela i Liny pierwsza klasa! Najpierw spanikowany Psiapsi daje sygnały, podaje hasła, a potem przytula się z Danielem i się rumieni hahaha, padłam, jak sobie to wyobraziłam :D no, ale taki z niego Psiapsi, że zostawił Linę i zwiał, no naprawdę... :D ach dobrały się dwa charakterki <3 uwielbiam to ich przekomarzanie się i to jak na siebie oddziałują hihi :D W każdym razie, ja też widzę, jak Daniel da Linie to "nie do zobaczenia się" :D
    Urocze były te jego przemyślenia <3
    Hahahaha, ceremonia otwarcia, padłam! :D Wankiemu się nareszcie udało doprowadzić Lenę do szału hihi no i oczywiście musi być coś z prawdy... :D
    Biedny, nadal ma traumę po molestowaniu :(
    <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Główna bohaterka to zdecydowanie jedna z moich ulubionych postaci. Jej cięty język i towarzyszące mu ironia z sarkazmem są najlepsze! Lubię też sposób w jaki myśli. Sprawia tym że wiele razy śmieje się do ekranu 😂
    Kolejna postacią która przypadła mi do gustu jest Psiapsi. Szczególnie jego rozmowy z trenerem. Przecież to jest mistrzostwo! Trener już ledwo co znosi hahaha
    Zgadzam się że molestowanie przez niedźwiedzice wygralo rozdział!!!
    Jestem też ciekawa jak rozwinie się relacja mojej ulubieńcy z Tande. Na razie towarzyszą im ciągle potyczki słowne. A co będzie dalej?
    Weny,
    N

    OdpowiedzUsuń