sobota, 31 marca 2018

6. To moja siostra geniuszu.

Pjongczang, 14 lutego 2018.

- "All my life I've been good, but now ... I'm thinking what the hell! All I want is to mess around and I don't really care about ..." *  - nuciłam pod nosem mieszając widelcem w sałatce. Całe moje towarzystwo dzisiaj oszalało, więc musiałam w samotności udać się na obiad. Markus zaprosił Katrin na ich pierwszą oficjalną randkę, więc dziewczyna kompletnie zbzikowała. Od rana siedziała w pokoju hotelowym i wraz z pomocą mojej nieocenionej siostry, szykowała się na to wiekopomne wydarzenie. A jeszcze dwa dni temu mówiła, że Eisenbichler jest niedorozwinięty ...
Zresztą Lena też miała wyjść z Andim, w wiadomym tylko mi i jemu celu. Już od samego rana męczył mnie wiadomościami, czy aby na pewno wszystko idealnie zaplanował! Z tego co było mi wiadomo, po serii treningów i obiedzie, skoczkowie dostali od Schustera wolne popołudnie, więc z okazji Walentynek, które prześladowały mnie od północy, Markus i Andi zaprosili dziewczyny do wspólnego spędzenia czasu.
A Wank? Przepadł jak kamień w wodę. Podświadomie wyczuwałam że kombinuje coś głupiego, ale nie miałam ochoty za nim latać.
- "If you love me, If you hate me, You can't save me, Baby, baby ..."* - no cholera jasna! Ja się pytam, który to już raz?! - Eisenbichler, mam nadzieję że masz poważny powód do zakłócenia mojej chwili spokoju, bo w przeciwnym razie takiego kopa Ci zasadzę ... co wy macie do tych moich słuchawek?! - zirytowałam się uderzając dłonią w blat stołu. - Jak nie Psiapsi, to potem Stephan, teraz Ty!
- Wank zwariował. - patrzył na mnie przerażony.
- Powiedz mi coś, czego nie wiem ... - mruknęłam wracając do mojej sałatki.
- Okradł wolontariuszy! - na te słowa momentalnie zastygłam z widelcem w dłoni. Mój Psiapsi złodziejem? Fakt, tego jeszcze w jego repertuarze nie było. Byłam jednak święcie przekonana, że ta ciamajda zrobiła to nieświadomie.
- Co im ukradł? - zainteresowałam się. Markus rozejrzał się niepewnie wokół, po czym nachylił się w moją stronę i wyszeptał jedno słowo. Pięć sekund. Dokładnie pięć sekund zastanawiałam się, czy aby mój własny słuch mnie nie myli, po czym wybuchnęłam głośnym śmiechem. Kilka głów odwróciło się w naszą stronę, ale w tym momencie było mi wszystko jedno.
- To nie jest śmieszne! - pisnął. - Teraz lata po wiosce olimpijskiej i wszystkim to rozdaje życząc Wesołych Walentynek!
- Raczej udanych. - otarłam łzy nie przestając się śmiać.
- Nie byłoby Ci do śmiechu, gdyby uświadamiał Cię na środku drogi tak jak mnie! Myślałem że ze wstydu się spalę! - poskarżył się.
- Ty się i tak ciesz, że nie wpadł na pomysł żeby się przebrać. - ciągnęłam dalej rozbawiona. - Kiedyś widziałam taką reklamę! Facet przebrany za ... a nie, może to był banan ... - zamyśliłam się. Markus wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć.
- Lahm na Boga, weź coś zrób! Napakował mi tym całe kieszenie!
- Biedna Katrin ...
- Lina! - walnął pięścią w stół, na co jedynie wywróciłam oczami. Jak trwoga to do Boga, a jak głupawka Wanka to do Liny! Co ja jestem jakaś Wonder Woman? Wyciągnęłam telefon, po czym wybrałam jego numer. Jeden sygnał, drugi ...
- Psiapsi? Za pięć minut w twoim pokoju. I to migiem! - rozkazałam rozłączając się. - Zadowolony? Swoją drogą powinieneś być mu wdzięczny za to, że chciał Cię zabezpieczyć na każdą ewentualność ...
- Powiedz to Katrin. - prychnął. - Już widzę Wanka jako wisielca na Kole Olimpijskim. - wstał otrzepując niewidzialny kurz. - Idę się tego pozbyć ...
- Miałbyś zawsze zapas. - wzruszyłam ramionami, na co brunet jedynie warknął. - Fakt, znając tego szaleńca to mógł nakłuć każdy egzemplarz ... - mina Markusa była bezcenna!
Zebrałam swoje rzeczy, po czym powoli udałam się pod pokój mojego przyjaciela. Wiedziałam! Po prostu podświadomie wiedziałam, że robił coś głupiego za moimi plecami! Wystarczyło na kilka godzin spuścić go z oczu.
Ku mojemu zaskoczeniu, czekał na mnie na miejscu. Stanęłam na środku pokoju zakładając ręce na piersi, oczekując jakichkolwiek wyjaśnień. Ten jedynie szczerzył się do mnie niewinnie, chowając za plecami jakiś karton.
- Ileś tego wziął?
- Już Ci się poskarżył? - prychnął oburzony. - Zero wdzięczności ...
- Andreas ... - zaczęłam powoli starając się opanować. - ... zrozumiałabym jakbyś zrobił napad na bank, kto wie, może i bym Ci w tym pomogła. Wiesz, Bonnie ... Clyde ... i te sprawy. Ba! Nawet jakbyś zapierniczył dziecku watę cukrową to powiedziałabym, że to w twoim stylu, ale żeby ukraść ... prezerwatywy?! - trzepnęłam go przez ramię.
- Były za darmo!
- Jeszcze raz pytam, ileś tego wziął?! - zirytowałam się. Ten jedynie westchnął ciężko i wyjął zza pleców dość spory karton z nalepką "CONDOMS FOR FREE". No, przynajmniej powiedział prawdę. Zerknęłam niepewnie do środka, gdzie na dnie leżało kilka sztuk ... - Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że to pudło było pełne?
- Noo ... rozdałem to tu, to tam. - podrapał się po głowie. - Ale w pierwszej kolejności pomyślałem o naszych chłopakach i trenerze ...
- Dałeś to Schusterowi? - zrobiłam duże oczy.
- Nie było go ...
- Dzięki Ci Panie! - złożyłam dłonie jak do modlitwy. - W innym przypadku już siedziałbyś w tej superszybkiej kolejce w drodze do Seulu! A ja razem z Tobą z powodu nieupilnowania Cię! - wyrwałam mu karton, po czym usiadłam ciężko na łóżku. - Masz się tego jak najszybciej pozbyć ...
- Przecież to raptem kilka sztuk. - zrobił niewinną minę. - Zresztą, zostawiłem je dla Ciebie ...
- Dla mnie? - zaśmiała się.
- W ramach szkolenia. - wypiął dumnie pierś, po czym rozweselony usiadł obok mnie biorąc jedną sztukę do ręki. Bananowa. Co za ironia losu!
- Psiapsi, zanim zrobisz mi szkolenie na temat, jak mniemam, współżycia, antykoncepcji i zakładania rodziny, przy okazji kompletnie niszcząc moją psychikę, wiedz, że możesz sobie wybrać kolor Koła Olimpijskiego na którym zawiśniesz. - uśmiechnęłam się uroczo. Wank przez chwile analizował moja słowa, po czym obrażony wrzucił prezerwatywę do kartonu. - Także dziękuję za wykład. - podniosłam się.
- Weź chociaż jedną, tak na wszelki wypadek ... - podeszłam do niego, objęłam mocno życząc udanych Walentynek, którymi się jarał niczym pięcioletnie dziecko, po czym wyszłam. Dzisiejszy dzień postanowiłam spędzić sama, chcąc poznać nowe miejsca w tym zimnym, ale jakże uroczym i ciekawym miejscu.
Dlatego też, aby nie wpaść przypadkiem na któregoś z Niemców, lub jedną z naszych zakochanych par, postanowiłam powrócić do bycia incognito. Nie lubiłam nakryć głowy, lecz wyjątkiem była moja czarna czapka z daszkiem. Oczywiście żadnego ciepła w zimie nie dawała, ale przynajmniej trochę zasłaniała mi twarz. Do tego czarne okulary i byłam pewna że nikt ze znajomych mnie nie pozna, w końcu sprawdzałam na Wanku!
Wzięłam do rąk "Olimpijski Przewodnik" Katrin, po czym ruszyłam w podróż życia po olimpijskim mieście. Nie uszłam jednak kilku kroków, gdy wyczułam że ktoś mnie śledzi. Odwróciłam się do tyłu i aż jęknęłam ze wściekłości na widok Psiapsi wskakującego za baner reklamowy , przy okazji ciągnąc za sobą zdezorientowanych Stephana i Karla. Czy oni na prawdę nie potrafią beze mnie żyć?
Wykorzystując małe zamieszanie puściłam się biegiem przed siebie chcąc ich zgubić. Szczęście mi sprzyjało, bo akurat na ulicy trwał mały koreański karnawał, więc czym prędzej wmieszałam się w tłum. Przepychają się pomiędzy ludźmi co chwilę odwracając głowę. W oddali zobaczyłam trójkę, która rozglądała się wokół zdezorientowana. Boczna uliczka była moim wybawieniem, więc przyspieszyłam swoje tempo w tamtym kierunku. I akurat gdy miałam się w niej znaleźć, ktoś bezczelnie chwycił moje ramię. Zszokowana straciłam równowagę i wylądowałam w ramionach napastnika.
- Puszczaj zboczeńcu! - pisnęłam próbując się wyrwać.
- Uspokój się! - usłyszałam znajomy głos. Podniosłam głowę spoglądając na twarz wysokiego chłopaka. - To tylko Ja!
- Tylko Ty? - zironizowałam wściekła. - To nie daje Ci prawa mnie napastować Tande!
- Ja Cię nie napastuje, tylko ratuje! - momentalnie mnie puścił. Oburzona poprawiłam czapkę, która lekko mi się zsunęła. - Uciekasz jakby goniło Cię stado psów, więc myślałem że potrzebna Ci pomoc!
- Sama sobie poradzę. - warknęłam odwracając głowę. Trójka Niemców właśnie przepychała się pomiędzy tłumem. Jeszcze chwila i mnie dostrzegą, a razem ze mną Norwega. Już słyszę te ich komentarze! - Szybko Tande! - złapał go za ramię i zaczęłam ciągnąć w stronę bocznej uliczki.
- I kto tu kogo napastuje? - mruknął opierając się nonszalancko o ścianę. - Dowiem się chociaż przed kim uciekamy?
- Cicho! - syknęłam kładąc na jego ustach dłoń, po czym niepewnie wychyliłam się obserwując co robią skoczkowie. Na całe szczęście poszli w drugą stronę, kłócąc się zawzięcie. Jeden problem z głowy.
- Mówiłem Ci już, że jesteś zabawna? - spytał rozbawiony Norweg mierząc mnie tym swoim tajemniczym wzrokiem. - Czyżbyś zdradzała swojego ukochanego i uciekała na randkę z innym?
- A Twoja ukochana wie, że w drodze na randkę z nią napastujesz inne? - wyminęłam go nawet nie oczekując odpowiedzi. Wiedziałam jednak że tak łatwo nie odpuści i pójdzie za mną.
- Pierwszy zadałem pytanie ...
- Co nie oznacza, że muszę na nie odpowiadać Tande, bo to są zbyt prywatne sprawy. Szczerze powiedziawszy, to my nawet znajomymi nie jesteśmy. - ściągnęłam okulary bo zaczęły mnie irytować. Zresztą i tak zostałam rozpoznana!
- Mylisz się, za dużo przeszliśmy we dwoje. - uśmiechnął się bezczelnie. - Musiałem targać Cię do hotelu na swoim ramieniu, poprawiać sukienkę, aby pół Korei nie widziało twojej czerwonej bielizny ... - wyliczał, a ja stanęłam jak wryta.
- Skąd wiesz zboczeńcu, że miałam czerwoną bieliznę?!
- Z własnej woli pod sukienkę Ci nie zaglądałem. - uniósł ręce w geście niewinności, na co jedynie prychnęłam. Boże, co za wstyd! Obiecuje że już nigdy więcej nie wezmę alkoholu do ust!
Drugi raz dzisiejszego dnia miałam zamiar po prostu go ominąć, lecz w oczy rzuciła mi się scena za jego plecami. Wytrzeszczyłam zszokowana oczy, a on zdezorientowany odwrócił głowę. W tym samym momencie Andreas klękał przed Leną ... kilka metrów od nas!
- Zaraz, zaraz ... przecież ... - zdezorientowany Norweg kręcił głową to w moją to znów w ich stronę, a ja szukałam spanikowanym wzrokiem najlepszej kryjówki. Moim wybawieniem okazał się okazały krzak, którego nazwy nie znałam, więc czym prędzej pociągnęłam tam blondyna. - Czy ja jestem w jakiejś pieprzonej ukrytej kamerze?
- Cicho bądź norweski Wikingu bo nas usłyszą i zniszczymy im tą chwile! - zaczęłam panikować. Wellinger by mi tego nie wybaczył! Zresztą, sama bym sobie nie wybaczyła gdybym zniszczyła własnej siostrze oświadczyny! - No i co się tak na mnie patrzysz? - zirytowałam się, bo Tande rozsiadł się na krawężniku i patrzył na mnie jak na ducha.
- Dziwisz mi się? - na całe szczęście zniżył ton swojego głosu. - Widziałem tą scenę w niedzielę, myślałem że to Ty! Chociaż w sumie ... - zerknął ostrożnie zza krzak gdzie aktualnie ku mojemu wzruszeniu, Lena wtulała się mocno w ramiona Wellingera. - Ta dziewczyna ...
- To moja siostra geniuszu. - pacnęłam go lekko w czoło. - I tak, to ja byłam w niedzielę. Andreas chciał żebym oceniła pierścionek i go zmierzyła. Ot cała historia! To nie powód żeby ...
- Siostra? To twoja siostra? - przerwał mi uśmiechając się szeroko.
- Bliźniaczka. - podkreśliłam. Tande najpierw wpatrywał się we mnie, analizując coś w tej swojej tlenionej łepetynie, po czym wybuchł głośnym śmiechem. Spanikowana zerknęłam na świeżo upieczonych narzeczonych, ale na szczęście szli w tylko im znaną stronę. Kamień spadł mi z serca. - Przymknij się Tande! - zrugałam go, bo ludzie zaczęli się na nas dziwnie patrzeć, a ten rozkręcił się na dobre! Prawie leżał trzymając się za brzuch! Próbowałam nawet zatkać mu usta dłońmi, ale po chwili nie wytrzymałam i sama zaczęłam się śmiać. Jego śmiech przypominał śmiech foki! Dosłownie leżeliśmy plecami na chodniku obok siebie zachodząc się jak para wariatów. On z niewiadomego mi powodu, ja z jego odgłosów.
Nad nami stanęła para starszych Koreańczyków obdarzając sympatycznymi uśmiechami. Powiedzieli coś, czego oczywiście nie mogliśmy zrozumieć, po czym kobieta podała mi jakieś pudełeczko i wskazała na Norwega. Wzięłam niepewnie do ręki, a oni odeszli machając do nas.
- Co to? - zainteresował się Tande ocierając łzy.
- Prawdopodobnie wypis do psychiatryka. - wytknęłam mu język, po czym podniosłam metalowe wieczko. Okazało się że to były zwykłe czekoladki w kształcie serduszek.
- Pokój bez klamek tylko z Tobą? - uniósł brew ku górze. - Zapowiada się ciekawie ...
- Zboczeniec, norweski zboczeniec ... - mruknęłam podnosząc się z chodnika. Po chwili i on zrobił to samo. Otrzepałam tyłek i pociągnęłam nosem. Nawet nie zauważyłam, kiedy zrobiło się zimniej.
- Masz ochotę na coś ciepłego? - spytał poprawiając swoją czapkę. Spojrzałam na niego zaskoczona. - Kawa? Herbata? Zresztą, najlepiej chodźmy coś zjeść. - pociągnął mnie za nadgarstek.
- Przepraszam Cię bardzo, ale nie pamiętam żebym się zgadzała. - zauważyłam, ale szłam grzecznie obok niego. Było mi chyba zbyt zimno żeby protestować.
- Zanim byś się zastanowiła to nosek by Ci odpadł. - trącił go palcem. Nie wiedzieć czemu, ale zarumieniłam się na ten gest, więc jedynie spuściłam głowę. - Może masz ochotę na koreańską kuchnię? Byliśmy z chłopakami w świetnej knajpce ...
- Dobrze się składa, bo akurat dzisiaj miałam zamiar poznawać uroki Pjongczang. - wzruszyłam ramionami. Przez chwile szliśmy w ciszy obserwując wystawy pełne serduszek i zakochane pary. Czułam się lekko skrępowana, bo mimo iż uważałam to święto za sztuczne, to towarzystwo Norwega mogło zostać źle zinterpretowane przez innych. Przykładem była para sympatycznych Koreańczyków ...
- To tutaj. - otworzył drzwi, po czym przepuścił mnie w nich uprzejmie. Znaleźliśmy się w przytulnej knajpce w której ... siedziało się na specjalnych poduszkach, na podłodze! Przy niskich uroczych stoliczkach. Uśmiechnęłam się na ten widok, co nie uszło uwadze zadowolonego Norwega. Przed pani pojawił się młody Koreańczyk z szerokim uśmiechem!
- Goście! - zawołał łamanym angielskim. - Zakochani!
- Nie, nie ... my nie ... - zaczęliśmy się tłumaczyć, ale on nadal wpatrywał się w nas z "wyszczerzem".
- Zakochani, zakochani ... - powtarzał każąc nam machnięciem ręki iść za nim. Spojrzeliśmy po sobie rozbawieni, ale grzecznie podążyliśmy w jego stronę. Dostaliśmy stolik pod ścianą i karty do rąk. Koreańczyk odszedł do innych klientów, ale bacznie nas obserwował kątem oka.
- Będziesz mi musiał pomóc ... - zaśmiałam się. - Byłeś już tutaj, a mi te nazwy nie mówią kompletnie nic.
- My zamówiliśmy ... Kimchi? - nie odrywał wzroku od karty. - Ale ostrzegam, to jest bardzo ostre.
- Ale nie ma w tym żadnych surowych ryb, morskich owoców i tym podobnych azjatyckich przysmaków? - spytałam niepewnie, a on spojrzał na mnie zaskoczony. - Ani psów czy kotów? - szepnęłam.
- Same warzywa. - zaśmiał się. - Nie lubisz owoców morza? - pokręciłam jedynie przecząco głową. Aż mnie otrzepało na samą myśl. - A próbowałaś w ogóle?
- Umm ... nie. I wiem co powiesz! - przerwałam gdy już otwierał usta. - Moja mama powtarza mi te teksty od małego. Ale mnie na sam widok mdli. - skrzywiłam się. - Niech będzie to Kimchi. - Tande zawołał Koreańczyka i przez chwile dyskutował z nim składając zamówienie. Ja w tym czasie z zaciekawieniem rozglądałam się wokół, zauważając że większość gości dzisiaj to pary.
- Dowiem się wreszcie? - usłyszałam głos Norwega, więc zaskoczona na niego spojrzałam. - Jak masz na imię. I tym razem na prawdę mnie to interesuje.
- Lina. - zaśmiałam się.
- Lina ... - powtórzył ukazując ten swój zniewalający uśmiech. - To niesamowite, że masz siostrę bliźniaczkę. Nigdy bym na to nie wpadł ... - pokręcił głową.
- Andi też na to na początku nie wpadł. - uśmiechnęłam się na samo wspomnienie. Wolałam pamiętać pozytywne aspekty wydarzeń sprzed czterech lat.  - Z kolei Wank wrzeszczał na pół Soczi dlaczego Lena dała się sklonować. - zaśmialiśmy się. - Tylko Wellinger potrafił nas bez problemu odróżnić bo ...
- Macie inny kolor oczu. - przerwał Tande, a ja wpatrywałam się w niego kompletnie zszokowana. - Znaczy, na pierwszy rzut oka każdemu może się wydawać, że są niebieskie, ale Twoje są intensywniejsze, jak ... - nie dokończył bo akurat nadeszło nasze zamówienie.
Zajęliśmy się jedzeniem, które rzeczywiście okazało się być ostre. Tande bez słowa podał mi szklankę wody, na co podziękowałam uśmiechem. Przez cały czas w głowie miałam jego słowa na temat moich oczu. Momentalnie przypomniała mi się niedzielna rozmowa z Wellingerem! Tamte słowa o oświadczynach były ironiczne bo byłam święcie przekonana, że na świecie jest tylko jedna osoba, która zauważa ten detal. Norweg zachwiał moją pewność siebie ... kolejny raz!
- Ty i Wank ... - zaczął Tande wpatrując się intensywnie w swój talerz. - Jesteście ...
- Przyjaciółmi. - zagryzłam wargę czując dziwną satysfakcję z powodu tego, o co chciał zapytać. - Chociaż Markus powiedziałby Ci, że jestem jego opiekunką bądź pielęgniarką. Chyba jako jedyna jako tako potrafię nad nim zapanować.
- Z twoim charakterem to nie dziwne. - puścił mi oczko.
- Ej! - pogroziłam mu widelcem. - Masz problem z moim charakterem?
- Uwierz mi, jestem jego fanem. - zaśmialiśmy się. Do stolika znów podszedł Koreańczyk i położył przed nami talerz z ... czymś ciemnym. Zmarszczyłam w skupieniu czoło. - A teraz się okaże, czy rzeczywiście jesteś tak odważna, na jaką się kreujesz.
- Nie wezmę tego do ust ...
- Po prostu zamknij oczy i ... zaufaj mi. - spojrzał mi w oczy. Jeszcze przez chwile się sprzeciwiałam, ale Tande był zbyt uparty. Dla świętego spokoju przymknęłam powieki i uchyliłam usta. Po chwili poczułam jak wkłada mi ten przysmak do buzi. Poczułam dziwny smak ale ... dość przyjemny. Żadnego odruchu wymiotnego. - I jak?
- Hmm ... na pewno nigdy tego nie jadłam ...
- Bo to suszone wodorosty. - oznajmił, po czym zaśmiał się z mojej miny. - Chociaż uważam że smakowały Ci bo były z mojej ręki.
- Tak sobie wmawiaj ...
Po godzinie wyszliśmy z knajpy odprowadzeni pod same drzwi przez sympatycznego Koreańczyka, który nadal powtarzał : "Zakochani, zakochani ...". Od razu kroki skierowaliśmy w stronę mojego hotelu.
- Swoją drogą, czemu sam wybywasz na miasto? - zainteresowałam się. - Nie powinniście wychodzić stadem, jak to powiedział Schuster do tych swoich sierot?
- Każdy potrzebuje chwili samotności. - wzruszył ramionami.
- Ja za swoją chwile samotności musiałam przypłacić zadyszką. - mruknęłam, lecz czując jego pytający wzrok rozwinęłam myśl. - To przed chłopakami uciekałam. Wank panikuje jak nadopiekuńcza matrona, Stephan za bardzo bierze sobie do serca fakt, że jest dla mnie i Leny jak starszy brat, a Karl ... biedny Karl raczej nie miał wyjścia. Krótko mówiąc śledzili mnie.
- Też bym Cię pilnował. - zauważył obserwując mnie. Zerknęłam na niego czując w brzuchu stado motyli. Boże, co się ze mną działo! Jednak moje opanowanie przyszło zaskakująco szybko ... bo potknęłam się na jakimś kamieniu! I gdyby nie spostrzegawczość Norwega, leżałabym jak długa na chodniku. - Wszystko w porządku? - zapytał podtrzymując mnie.
- Tak, tak ... - szepnęłam. - Przepraszam.
- Za co? - uśmiechnął się, po czym przykucnął, coś podnosząc. - Coś Ci wypadło ... - włożyłam ręce do kieszeni, ale raczej wszystko było na swoim miejscu. Widząc jednak co zaskoczony Tande podnosi, myślałam że spalę się ze wstydu ... Wank już nie żyje!
- Ja go zamorduje ... - jęknęłam zakrywając twarz dłońmi.
- Kogo? - zapytał rozbawiony.
- Wanka? Uwierzysz że zapieprzył wolontariuszom cały karton prezerwatyw tłumacząc się tym "że są za darmo"? - spytałam niepewnie. - Bo ja Markusowi z początku nie chciałam uwierzyć ... - i to właśnie była moja kara!
- Ach, te ... widziałem kartony u nas w hotelu. - wzruszył ramionami.
- Boże, jaki wstyd ... - jęknęłam wyrywając mu i chowając do tylnej kieszeni spodni. - Ten kretyn musiał mi wrzucić na złość, kiedy kazałam mu się tego pozbyć.
- W Soczi też były. - uśmiechnął się. - Daj spokój, nie musisz się tłumaczyć. - niespodziewanie objął mnie ramieniem, co wywołało dreszcz na moim ciele, po czym pociągnął za sobą. Chyba byłabym skończoną idiotką gdybym się wyrwała! Zresztą, przynajmniej było mi cieplej. - Będziesz jutro na treningu? - spytał po chwili ciszy.
- Hmm ... właściwie to nie wiem. - przyznałam. - Miałyśmy z dziewczynami zrobić sobie babski wypad do Seulu, a pojawić się dopiero na kwalifikacjach. Ale w tym towarzystwie plany zmieniają się z prędkością światła. - machnęłam ręką. - Czemu pytasz?
- Kazałaś mi poprawić skoki, dobrze byłoby gdybyś przypilnowała tego osobiście. - zauważył, a ja spłonęłam rumieńcem. Jak dobrze że był już wieczór i nie mógł tego dostrzec. - Ale kwalifikacje też mogą być.
- Czy ty właśnie szukasz sobie wiernej fanki? - zażartowałam, na co nachylił się nad moim uchem i wyszeptał "Byłoby miło", po czym otworzył drzwi prowadzące do hotelu. Weszłam do środka na sztywnych nogach, tak działał na mnie ten człowiek! Nawet już nie mogłam sama przed sobą tego ukrywać! - Nie musisz mnie odprowadzać pod pokój ... - zauważyłam, chociaż miałam wielką nadzieję, że nie odwróci się na pięcie zostawiając mnie w holu.
- Dżentelmen odprowadza damę pod same drzwi. - wypiął dumnie pierś, na co uśmiechnęłam się szeroko i wskazałam mu drogę. Szliśmy po schodach rozsuwając swoje kurtki, bo gorąc który w nas uderzył po wejściu do środka, był chyba przesadzony. Ja rozumiem że na zewnątrz był mróz, ale taki szok termiczny wcale zdrowy nie był. Na moim piętrze panował półmrok, mimo że godzina była jeszcze młoda.
- To tu. - oznajmiłam wskazując na drzwi. Tande pokiwał głową mierząc je spojrzeniem, po czym utkwił swój intensywny wzrok na mnie. - Także ... - odchrząknęłam opierając się plecami o ścianę.
- Było miło. - uśmiechnął się.
- Tak, bardzo. - szepnęłam. To niesamowite, ale słyszałam bicie własnego serca w tym momencie. Mój oddech przyspieszył, aż musiałam zagryźć dolną wargę, żeby to ukryć. Jednak Norweg to zauważył skupiając wzrok na moich ustach ... niech on już stąd idzie, bo inaczej zwariuje!
- Lina ... - szepnął.
- Zrób to Daniel ... zrób zanim Wank ... - nie dokończyłam bo w niecałą sekundę później poczułam jego cudowne usta na swoich. Jęknęłam zaskoczona intensywnością tego dotyku, po czym objęłam dłońmi jego szyję. Byłam w pułapce pomiędzy ścianą, a jego ciałem przyciśniętym do mojego, ale to tylko uwolniło stado motyli, które od kilku dni dawały o sobie znać w towarzystwie Norwega. A jak cudownie on całował! Myślałam że zwariuje, gdy nasze języki wreszcie odnalazły drogę po to, aby się spotkać. Mimowolnie stanęłam na palcach, aby mieć lepszy dostęp do jego włosów w które wplątałam jedną z moich dłoni. - Daniel ... - jęknęłam czując jak przenosi swoje usta  na moją szyję. Moją jedyną myślą w tym momencie było to, w której kieszeni znajdowały się klucze do pokoju ...
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jaki masz seksowny głos gdy wypowiadasz moje imię. - szepnął przykładając swoje czoło do mojego. Przez chwilę spoglądaliśmy sobie w oczy, po czym delikatnie musnął moje usta. O ile tamten pocałunek był intensywny, tak ten, niczym dotyk motyla, wywołał we mnie jeszcze większe emocje. Poczułam jak jego dłoń powoli zsuwa się po moich plecach w dół. Przez cały ten czas spoglądał mi w oczy i muskał usta. Zadrżałam gdy jego dłoń dotknęła moich pośladków, po czym ostrożnie wsunęła się do tylnej kieszeni spodni. W miejsce gdzie schowałam prezent od Wanka. Zadrżałam, lecz on nie cofnął ręki. Jedynie patrzył mi głęboko czekając na odpowiedź na to nieme pytanie. Już miałam kiwnąć głową, lecz niestety ... to co piękne szybko się kończy. Drzwi na przeciwko otworzyły się z hukiem, a w progu stanął wściekły Wank ...

***

* Całe życie byłam dobra, ale teraz myślę ... Co, do diabła? Wszystko czego chcę to się nieco zabawić. I naprawdę nie dbam o to ... / * Jeżeli  mnie nie kochasz, Jeżeli mnie nienawidzisz, nie możesz mnie uratować Kochanie ...

(Lina Lahm)

Szczerze mówiąc, pierwotnie Wanki miał być bohaterem drugoplanowym, ale czytając wasze komentarze, doszłam do wniosku, że jest on popularniejszy niż Lina z Danielem :) Chociaż osobiście muszę przyznać, że sceny z naszą bliźniaczką i jej Psiapsi pisze mi się najlepiej. Nawet się śmiałam że sparowałam ją ze złym skoczkiem! Zostaje mi mieć nadzieję że jego dzisiejsze show i "prezent" przypadł wam do gustu :) Przypominam, że jest pierwsza część tej historii, w rolach głównych występują Lena z Andim, gdzie Wanki jest ... po prostu "sobą" haha. Tyle że bez Liny, ale zapraszam serdecznie jeśli ktoś jeszcze nie czytał i jest zainteresowany : lazurowe-spojrzenie :)

Daniel poznał prawdę, tak jak sobie tego życzyłyście :) I cóż ... oceńcie same!

WESOŁYCH ŚWIĄT MOJE DROGIE CZYTELNICZKI!

6 komentarzy:

  1. No nareszcie! <3 <3 <3 Kocham ten rozdział! :D Taaak hahahaha, tylko Wanki był zdolny do tego, aby ukraść wolontariuszom karton z prezerwatywami hahahaha, i do tego, żeby później je wszystkim rozdawać :D Uwielbiam tego wariata, ale to doskonale wiesz haha :D Można się popłakać ze śmiechu :D Swoją drogą już słyszę w głowie to, jakby nauczał Linę i hahaha, no nie mogę :D
    I jest moja scena! Awww, Andi i Lena zaręczeni <3
    No i oczywiście śmiech Daniela hahahahaha, tutaj chyba nie muszę pisać nic więcej, bo doskonale wiesz, jak na niego reaguję hahahaha, no reakcja, gdy w końcu odkrył, że Lina ma siostrę bliźniaczkę bezcenna! Tylko on mógł wybuchnąć śmiechem :D Wcale się nie dziwię Linie, że sama nie mogła powstrzymać śmiechu, no zresztą kto by mógł :D Awwww! Te późniejsze sceny między nimi, w knajpce, Koreańczyk z "zakochaniem", no można się rozpłynąć :) Uwielbiam ich razem! :D Hahaha i oczywiście Linie musiał wypaść prezent od Wanka, a jak :D
    I scena pod drzwiami, pocałunek *_* Można się rozpłynąć! <3
    Uwielbiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Uśmiałam się tak, że aż łzy mi leciały. Przysięgam. Najlepszy rozdział ever!!!
    Wank, jak zwykle daje czadu. Ukradł karton z prezerwatywami hahaha. Co on ma w tej głowie? Jeszcze jak chciał uczyć Linę, co i jak hahahahahahahha
    Super, że Daniel w końcu się wszystkiego dowiedział. Czekałam na to i czekałam, aż się doczekałam. Gość aż sikał ze śmiechu jak się dowiedział o siostrze bliźniaczce.
    Najlepsze sceny z Danielem i Liną <3 kocham tych 'zakochanych, zakochanych' bo z pewnością są. A końcówka the best. Mamy w końcu pocałunek!
    Czekam na następny rozdział z niecierpliwością, bo uwielbiam parę Lina-Daniel, chociaż tutaj wkroczy Wank, który już pod koniec się pojawił. Oj będzie się działo.
    Aha, no i szczęścia dla Andiego i Leny!
    Weny,
    N

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaa po prostu jeden z najlepszych rozdziałów! Długi i śmiałam się przez cały czas. Zresztą przy Twoim opowiadaniu tak jest za każdym razem.
    Coś takiego wymyślić i dodatkowo zrobić, mógł tylko Wank. Ukraść biednym wolontariuszom pełen karton prezerwatyw? I jeszcze je każdemu rozdawał? Głupek no, głupek. Chciałabym zobaczyć minę Tande i Liny, jak wyleciała jej jedna z kieszeni 😂 To musiało być piękne. Szkoda, że jednak nie było "lekcji z panem Wankiem". Może sama bym się czegoś nauczyła 😂😂
    Jak słodkoo... Andi i Lenka się zaręczyli. Teraz tylko czekać na ślub! To im Wanki powinien, taki prezent sprawić.
    Awwww! Zakochani, zakochani... Gorzko, gorzko! Daniel i Lina się pocałowali. No nareszcie. I w końcu prawda wyszła na jaw. Miej się na baczności, Lina. Niech się chłop jeszcze trochę postara. A ty, Tande, walcz!
    Uu ciekawe co teraz zrobi Wank. Już się nie mogę doczekać!
    Dużo weny i wesołych świąt! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. O Boże... Myślałam, że nic nie przebije rozdziału, z wypadem do klubu duetu Liny i jej Psiapsi. Ale się myliłam, ten jest jeszcze lepszy. Kocham po prostu powyższą treść. 😍💜
    Śmiałam się przez większość rozdziału, aż rozbolał mnie brzuch. 😀
    Tylko Wank mógł wpaść na tak szalony pomysł, żeby ukraść karton prezerwatyw. Hahahaha 😂 Ja rozumiem, że on martwi się o swoich znajomych i to, aby nie zostali za szybko rodzicami, ale no hahahaha. 😹
    Jeszcze jak próbował uświadamiać Linę...
    Jakby mało było szalonych pomysłów Wańka, to na dodatek Tande w końcu poznał prawdę o Linie i Lenie. Jego reakcja była bezcenna. Tylko on mógłby w taki sposób zareagować i zwyczajnie wybuchnąć śmiechem, nie mogąc się opanować.
    Dalej zrobiło się już całkiem miło i romantycznie. W końcu walentynki, do okoła zakochani, a wśród tego Lina i Daniel. W tej restauracji byli tacy uroczy, ale wszystko i tak przebił ten pocałunek na końcu. Oni są wprost stworzeni dla siebie. I kto wie, jak by to się wszystko potoczyło, gdyby nie wściekły Wank. Cóż, w następnym rozdziale na pewno będzie ciekawie. W końcu, gdzie jest Lina i Wank, tam jest zabawa. 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Wank rozwala system. Znowu. Tak jakby ktoś miał jakieś wątpliwości, czy on jest na pewno normalny. Ten rozdział potwierdził, że nie jest. Bo co trzeba mieć w głowie by podpitolić wolontariuszem całe pudło prezerwatyw?! Zastanawia mnie, na jakich zasadach działa mózg Wanka. Powinien chyba stanowić obiekt badać.
    Wank, Wankiem, ale przejdźmy do głównej i najważniejszej części rozdziału. Daniel w końcu zorientował się, że Lena to tak naprawdę siostra Liny. I to siostra bliźniaczka. Myślę, że kamień spadł mu z serca, jak zorientował się, że już nic nie stoi mu na przeszkodzie w staraniach o względy Liny. O czym dobitnie świadczy ich wspólna wyprawa do restauracji ( "Zakochany" Koreańczyk także wziął udział w rozwalaniu systemu). Było miło, cokolwiek romantycznie, a wodorosty całkowicie skradły moje serca. Po prostu cud miód i orzeszki.
    Ale punkt kulminacyjny dopiero nadszedł. Przyznam, że nie spodziewałam się, że między naszą parką tak szybko zajdzie coś więcej. Pocałunek to drobiazg, już widzę do czego mogłoby dojść, gdyby Wank im nie przerwał. Jeszcze prezent od niego mógłby się przydać ;)
    Zresztą zastanawiam się, na co, albo na kogo Wank jest taki wściekły. Na Daniela? Przecież to bez sensu. Przyznam, że w tym wypadku nie mam żadnych teorii.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  6. No przyznaję szczerze, że Wank całkowicie skradł to opowiadanie. Na domiar złego, gdy tak sobie czytałam o jego kradzieży, ktoś za oknem głośno włączył gangnam style :-D
    Lina z Tande też dają radę. Szczególnie w tym rozdziale podobały mi się ich rozmowy. Podoba mi się że Tande podczas rozmów z Liną pokazuje charakterek. Bo odnoszę takie wrażenie, że gdy piszesz z jego perspektywy to jest on taki zbyt spokojny. W duecie mi się podobają. Chociaż myślałam, że po pierwszej części opowiadania, nigdy nie polubię Liny.
    Cieszę się, że druga część historii zmieniła moją opinię. Rozdział był mega, czekam na następny
    Pozdrawiam i weny życzę
    Madźka :-)

    OdpowiedzUsuń