piątek, 23 marca 2018

3. Ponizej 110 metra nie masz na to szans ...

Pjongczang, 10 lutego 2018.

Nadszedł dzień rywalizacji na skoczni normalnej. Osobiście nie byłam jej fanką i krótkie skoki lekko mnie nudziły. Dzisiaj jednak emocje mi towarzyszące były diametralnie inne. Od samego rana wszyscy chodziliśmy dziwnie poddenerwowani. Z dziewczynami potrafiłyśmy się pokłócić o najmniejszą pierdołę, nie wspominając o tym, że prawie zabiłam mojego Psiapsi tępym widelcem podczas obiadu.
Pod skocznią pojawiliśmy się punktualnie. O dziwno nie było takich tłumów jak w Soczi, co z jednej strony było przykre. Uwielbiałam gdy na takich obiektach było głośno i radośnie, jak w Niemczech czy w Polsce. Tu, pomijając małe grupki wiernych kibiców, było sztywno i sztucznie. Większym problemem okazała się jednak pogoda. Było zimno, a silny wiatr był nie do wytrzymania. Współczułam wszystkim zawodnikom, którzy musieli czekać czasami i kilka minut na swój skok.
Ja sama miałam zmarznięty nos i uszy. Nie byłam fanką czapek i jakiegokolwiek okrycia głowy, co irytowało moich rodziców. Nie potrafili zrozumieć, że cała głowa zaczynała mnie swędzieć jakbym nie myła jej z miesiąc! Dlatego często chodziłam z kapturem na głowie, ale dzisiejszy wiatr i tego mnie pozbywał.
- Lina, okryj się chociaż flagą. - zasugerował Stephan w którego byłam wtulona. Pierwsza seria trwała już godzinę, co w takich warunkach, i o takiej godzinie, zaczynało być nużące. Gdy kolejny skoczek wchodził i schodził z belki, myślałam że zwariuje i usnę na stojąco!
- Przeżyję. - pociągnęłam nosem, a on spojrzał na mnie surowym wzrokiem i poprawił zsuwający się kaptur. Uśmiechnęłam się do niego niewinnie. Zawsze chciałyśmy mieć z Leną starszego brata, ale życie dało nam Stephana. Może nie łączyły nas więzy krwi, ale był dla nas jak członek rodziny.
- To są jakieś jaja. - usłyszałam z boku Wanka, który obejmował ramieniem zdenerwowaną Lenę. - Przecież oni pozamarzają tam na górze!
- Najlepsze jest to, że doskonale wiedzieli o tych warunkach ... to będzie zwykła loteria. - dodał Leyhe, na co moja siostra zrobiła się blada jak ściana. Po upadku Andiego w Finlandii była przewrażliwiona na wszelaki większy wiatr. Złapałam ją za dłoń i delikatnie ścisnęłam dodając otuchy.
Było mi wszystko jedno. Gdy skakali Niemcy najważniejsze było to, aby wylądowali bezpiecznie, a nie daleko. Igrzyska Igrzyskami, ale zdrowie jest najważniejsze. O dziwo nawet gdy Tande usiadł na belce poczułam lekkie zdenerwowanie. Zagryzłam dolną wargę i uważnie obserwowałam jego lot. Mimo jego zapewnień, nie poprawił swojej lokaty, ale to było bez znaczenia. Zaczęłam zadziwiać samą siebie!
- Teraz Andi ... - szepnęła Lena, po czym instynktownie zacisnęliśmy kciuki. Wylądował bezpiecznie, w dość dobrym miejscu. Jeśli odbędzie się druga seria, co oznaczało jeszcze większe nerwy, mógł spokojnie liczyć się w walce o medal.
Po zakończeniu pierwszej serii zgodnie uznaliśmy, że powinniśmy napić się czegoś gorącego. Wank z dziewczynami udał się w stronę bufetu, a ja ze Stephanem zostaliśmy przy barierkach. Jednak po chwili został zawołany przez niemiecki sztab, więc udał się szybkim krokiem w ich stronę. Oparłam się więc wygodnie obserwując rozświetloną skocznie i wiatr, który szarpał flagami oraz moimi włosami. Nie wyglądało to najlepiej.
- Gdzie masz czapkę? - usłyszałam z boku surowy głos z norweskim akcentem. Przeniosłam spojrzenie na osobnika, który zakłócił moje rozmyślania, po czym przewróciłam z irytacją oczami. - Dziewczyno, wiesz że jest na minusie?
- Jak po norwesku brzmi "do niezobaczenia"? - spytałam wzdychając ciężko. - Bo po angielsku nie bardzo zrozumiałeś.
- Stojąc przy barierce, obok której przechodzą skoczkowie, jakoś dziwne żebyśmy się nie spotkali. - prychnął szukając czegoś w kieszeni. Fakt, tu miał rację. Jakoś wcześniej nie przyszło mi to do głowy. - Masz. - rzucił w moją stronę czymś szarym, co instynktownie złapałam. W moich dłoniach zobaczyłam zwykłą czapkę bez zbędnych napisów czy naszywek. - Masz czerwony nos jak Rudolf.
- Doceniam Twoją wiedzę na temat reniferów Świętego Mikołaja, ale czy już nie wspominałam że twoje komplementy ...
- ... są na poziomie moich ostatnich skoków? - dokończył poprawiając narty na swoim ramieniu. - Postaram się o poprawę w kolejnej serii.
- Ty nie gadaj, tylko rób. - mruknęłam miętosząc w dłoniach jego prywatną czapkę.
- Tak jest, proszę pani. - uśmiechnął się szeroko. Musiałam przyznać sama przed sobą, że uśmiech to on miał niczego sobie ... krótko mówiąc. - Jeśli skoczę lepiej, to poznam chociaż Twoje imię?
- Poniżej 110 metra nie masz na to szans. - zmierzyłam go krytycznym spojrzeniem. Ten jedynie puścił do mnie oczko, wskazał na czapkę, która nadal spoczywała w moich dłoniach, po czym odszedł zadowolony. Prychnęłam pod nosem chowając szarą rzecz do kieszeni. Nienawidzę czapek! Szczególnie tych norweskich!
- Co chciał Daniel? - usłyszałam za sobą głos Stephana, aż podskoczyłam przestraszona. - Nie wiedziałem, że go znasz.
- Bo nie znam. - wzruszyłam ramionami. - Pytał o Wanka, bo widział nas wczoraj razem. - skłamałam, ale tylko po części. Leyhe na szczęście o więcej nie pytał. Po chwili pojawiła się zaginiona trójka z gorącym napojem dla nas. Od razu zrobiło się o wiele przyjemniej. Obiecuję sobie honorowo, że jutrzejszego dnia nie wychodzę z łóżka! No ... oprócz tajemniczego spotkania z Andim.
Po paru minutach rozpoczęła się druga seria, ale niestety warunki w ogóle się nie poprawiły. Miałam wrażenie że było o wiele gorzej! Denerwowaliśmy się co raz bardziej. Karl z Markusem skoczyli w miarę dobrze, co dawało im miejsca w pierwszej dziesiątce, a z kolei Freitag swoim występem podkreślił to, że nie najlepiej czuje się na tym obiekcie. Chociaż nie jeden zawodnik zamieniłby się z nim miejscem, no ale na jego możliwości ...
Po skoku Tandego obiecałam sobie również, że zacznę myśleć zanim coś palnę. Znów się pomyliłam ponieważ Norweg przekroczył 110 metr! Doszłam nawet do wniosku że robi mi perfidnie na złość i bawią go moje przegrane bitwy z nim.
- Andi! - krzyknął Wank wymachując flagą. Dostrzegłam że jest lekko poszarpana, ale wolałam nie zastanawiać się na tym, co z nią robił. Tym bardziej że moja siostra ścisnęła z całej swojej siły moje ramię! Zacisnęłam zęby łapiąc za jej drugą dłoń i obserwując lot Wellingera. - TAK! DALEKO! MÓJ ANDI!!! - wrzasnął Psiapsi, po czym chwycił Lenę na ręce i okręcił się z nią wokół parę razy. Zaśmiałam się na ten widok, po czym razem ze Stephanem i Katrin wpadliśmy sobie w ramiona.
Teraz dopiero zaczęła się nerwówka! Po skoku Forfanga wiedzieliśmy że Andi będzie miał medal, lecz zostało jeszcze dwóch zawodników. Jaki padnie jego łupem? Lena wtuliła się w klatę Wanka nie chcąc na to patrzeć. Widziałam łzy w jej oczach co i mi się udzieliło. Zaczęłam wręcz trząść się z nerwów! Muszę powiedzieć tej Fioletowej Krowie, że kilka tabliczek czekolad, którymi mnie raczy po każdym wyjeździe, to za mało jak na takie nerwy!
- JEST PIERWSZY!!! - wrzasnął Psiapsi łapiąc moją siostrę za ramiona. Rzeczywiście skoki obydwóch Polaków były nieudane przy tych warunkach. - JEST MISTRZEM OLIMPIJSKIM!!! - potrząsnął nią lekko jakby chcąc obudzić ją i siebie z szoku. Wskoczyłam pomiędzy nich z krzykiem radości i mocno przytuliłam.
- LENA, TWÓJ ANDI JEST MISTRZEM! - śmiałam się z łzami w oczach tuląc jej trzęsące się ciało. Ona płakała z radości w moich ramionach, a Andi na telebimie w ramionach chłopaków. Popatrzyłam na Wanka, który wcale nie był lepszy.
- Mój Andi, mój mały Andi ... - powtarzał, a rozbawiona Katrin głaskała go po głowie.
- Gratuluje Wank, wychowałeś go na Mistrza. - powiedziała co nas rozbawiło, a Psiapsi pociągnął mocniej nosem.
Otarliśmy nasze łzy zostawiając trochę na później. Czekaliśmy niecierpliwie, kiedy będziemy mogli pogratulować Mistrzowi, ale na razie czekało na niego skromne podium na terenie skoczni. Bo to najważniejsze z medalem dopiero przed nim. Ale Wellinger nie byłby moim ulubionym szwagrem, gdyby nie wyrwał się na minutę wszystkim i szybko podbiegł do barierki. Chwyciłam Wanka za tył kurtki bo już chciał do niego doskoczyć, po czym wskazałam na Lenę wpadającą mu w ramiona. Wzruszenie ścisnęło moje serce widząc jak płacze wtulając się w jej drobne ciało, a ona szepcze mu coś do ucha i scałowuje te łzy. Nigdy nie widziałam bardziej romantycznej sceny. Cieszyłam się ich szczęściem bo moja siostra na to zasługiwała. Tak jak Andreas na ten medal.
Otarłam łzę płynącą po policzku, po czym uśmiechnęłam się do niego, gdy na chwile zerknął nad jej głową. Odszedł kilka sekund później, a Lena ze święcącymi oczami podeszła do nas. Poczochrałam jej włosy i objęłam ramieniem.

***

* Perspektywa Daniela

" ... Poniżej 110 metra nie masz na to szans ...". Słowa dziewczyny buzowały mi w głowie podczas oczekiwania na drugi skok. A żeby wiedziała że tyle skoczę! Nawet te komiczne warunki mi w tym nie przeszkodzą! Widok jej miny na pewno będzie bezcenny gdy będzie musiała wyjawić mi swoje imię. Szkoda tylko, że nie mogłem tego zobaczyć w Ga-Pa po mojej wygranej. Wtedy jej słowa, mimo że wypowiedziane z ironią, dodały mi skrzydeł. Chciałem utrzeć nosa tej mądrali i dzięki temu odniosłem zwycięstwo. Fakt, wtedy kompletnie o niej zapomniałem, ale teraz miałem szansę znów ją zdenerwować.
Nadeszła moja kolej, więc wygodnie usadowiłem się na belce. Miałem nadzieję że nie spędzę tu więcej czasu niż kilka sekund, bo ten lodowaty wiatr był przerażający. Zobaczywszy że trener macha flagą, odepchnąłem się i skupiłem swoje myśli na jak najlepszym odbiciu, a następnie locie. Nie wiem czy trafiłem w dobre warunki, czy po prostu był to dobry skok, ale wylądowałem na ponad 111 metrze. O jeden dalej ... brawo Daniel!
Wiedziałem że nie mam szans na medal, ale ostatecznie nie było też tragicznie. Miałem jeszcze dwie szanse, aby się odkuć i wrócić do domu z olimpijskim krążkiem. Szybko założyłem ciepłe rzeczy w miejscu dla tymczasowego lidera i obserwowałem co się dzieje na skoczni.
A działo się dużo i szybko. Jeszcze przed chwilą byłem liderem, a teraz gratulowałem Johannowi i Robertowi miejsc na podium. Chłopaki na to zasługiwali jak nikt inny. Kompletnie nie czułem sportowej zazdrości, a jedynie cieszyłem się ich szczęściem. Tak jak i oni cieszyli się moim, gdy zostałem Mistrzem w Lotach. Byliśmy nie tylko kolegami z pracy, ale i przyjaciółmi. Dwóch Norwegów na podium, to był nasz wspólny sukces.
Gdy chłopaki szli w stronę podium, podszedłem bliżej barierek i rozejrzałem się wokół za szatynką. Jakoś wątpiłem w to że założyła moją czapkę, była na to zbyt uparta, ale sam fakt że miała ją przy sobie jakoś dziwnie sprawiał mi przyjemność.
Przede mną przebiegł nowy Mistrz Olimpijski, któremu przed chwilą pogratulowałem. Początkowo jego obecność w tym miejscu mnie zaskoczyła, ale wszystko zrozumiałem, gdy zbliżył się do barierek. W takiej chwili też wolałbym być w objęciach najbliższych. Szczególnie iż obiło mi się o uszy że ma dziewczynę, która przyjechała go wspierać do Korei.
I nie pomyliłem się, w jego ramiona wpadła drobna postać. Z jej głowy zsunął się kaptur, a ja stanąłem jak wryty. "Nie przyjechałam tutaj dla Ciebie ...", odwróciłem się na pięcie gdy ich usta zetknęły się ze sobą, co wywołało lekki ukucie w mojej klatce piersiowej. A przecież powinno było być mi wstyd! Bo szatynka o pięknych oczach ... była dziewczyną Andreasa Wellingera. Ostatni raz zerknąłem przez ramię widząc jak scałowuje jego łzy radości ...
Jak mogłeś być takim kretynem Tande?! Dopiero w tej chwili wszystkie fakty zaczęły się łączyć w jedno. Nie reagowała na moje flirciarskie zaczepki, mimo że działało to na inne kobiety. Była Niemką i właśnie na terenie tego kraju ją poznałem. Zawsze była w towarzystwie Andreasa Wanka, przyjaciela Wellingera. Gdyby tylko Andi wiedział jak denerwowałem jego ukochaną i co jej proponowałem ... już chyba nigdy nie spojrzę mu w oczy! Chociaż muszę przyznać, że była wspaniałą i wierną dziewczyną. Za każdym razem mnie spławiała, Wellinger mógł być spokojny. Był po prostu szczęściarzem.
Wróciłem do mojego sztabu i obserwowałem jak chłopaki wskakują na podium. Na końcu na miejsce z jedynką wskoczył radosny Wellinger, a ja z przerażeniem stwierdziłem, że nie jestem zazdrosny jedynie o jego wygraną ...

***

Pjongczang, 11 lutego 2018.

Nie mogłem spać tej nocy. Przez cały czas przekręcałem się z jednej strony na drugą. Nie pomogła szklanka wody, nie pomogło liczenie baranów, nie pomogło nic! Za to Fannemel urządził sobie koncert chrapania, co jeszcze bardziej doprowadzało mnie do szału! O 6:00 stwierdziłem że to nie ma sensu, więc sięgnąłem po telefon i zacząłem przeglądać Instagram.
Oczywiście najwięcej nowych zdjęć było od niemieckiej ekipy, co wcale mnie nie zdziwiło. Mieli prawo świętować, w szczególności Andi. I właśnie wtedy, gdy pisałem gratulacje pod jego zdjęciem, wpadłem na idiotyczny pomysł. Zagryzłem dolną wargę zastanawiając się przez chwilę, po czym wszedłem w jego profil. Powoli przewijałem w dół szukając pośród zdjęć znajomej twarzy. Wiedziałem że Wellinger bardzo dba o swoją prywatność, ale wierzyłem że chociaż jedno zdjęcie ze swoją dziewczyną opublikował. I właśnie takie znalazłem! Kliknąłem w nie i przez chwilę przyglądałem się szatynce wtulonej w jego bok na tle choinki bożonarodzeniowej. Była oznaczona, więc już po chwili wiedziałem że nazywa się ...
- Lena. Lena Lahm. - przeczytałem. Niestety jej profil był zablokowany, a jedyne co dowiedziałem się z opisu to to, iż mieszka w Monachium i studiuje Prawo. Na koniec był dopisek "L&L" i emotikonka dwóch dziewczęcych buziek, ale nie miałem pojęcia co to może oznaczać.
Całkowicie oszalałem. Nadal przewijałem zdjęcia Andiego w poszukiwaniu dziewczyny. Zdjęć było kilka ale ... coś mi w nich nie pasowało. Zniknęło uczucie zazdrości, była zwykła obojętność. Szczególnie gdy wpatrywałem się w oczy szatynki, które wydawały się mi być inne. Zadowolony wyłączyłem Instagrama, po czym podniosłem się z łóżka. Przeproszę dziewczynę i po sprawie. A teraz pobiegam sobie po mieście, póki wszyscy odsypiają wczorajsze emocje.

***

* Perspektywa Liny

Tą Fioletową Krowę całkowicie powaliło. Owszem, zgodziłam się z nim spotkać w cztery oczy, ale nie z samego rana! Była godzina 8:00, a przecież do hotelu wróciliśmy po 3:00! Mógłby wziąć to pod uwagę, ale niestety w jego mistrzowskim organizmie nadal buzowała adrenalina i nie mógł spać. A ja niestety wprost przeciwnie ...
Siedziałam skulona pod podświetlanymi Kołami Olimpijskimi w samym środku miasta i czekałam, aż łaskawie się zjawi. Swoją drogą dobrze że Psiapsi jeszcze nie odnalazł tego miejsca, bo te cuda nie poświeciłyby długo.
- Lina! - usłyszałam głos Andiego, więc podniosłam głowę. Truchtał w moją stronę w swoich prywatnych dresach i kurtce. - Cieszę się, że jesteś. - usiadł obok z szerokim uśmiechem, po czym wyjął butelkę wody i upił parę łyków. - Ładne miejsce, prawda?
- Nooo ... - zakryłam usta dłonią ukrywając ziewnięcie. - Byłoby ładniejsze gdybym zobaczyła je wyspanym spojrzeniem. Po coś mnie tu ściągnął tak wcześnie? - jęknęłam zrozpaczona.
- Bo wiedziałem, że wszyscy będą odsypiać. - westchnął, a ja prychnęłam na jego słowa. - Przepraszam, ale musiałem mieć pewność że nikt nas nie zobaczy, szczególnie Lena ...
- Mam nadzieję że ta sprawa będzie tego warta. Wiesz że niewyspana robię się bardziej wredna i niebezpieczna. - widziałam po jego rozbawionej minie że chciałby skomentować moje słowa, ale wolał nie ryzykować. I dobrze!
- Dla mnie jest. - sięgnął po coś do kieszeni. - Chciałbym, abyś coś oceniła. - w jego dłoni pojawiło się czerwone aksamitne pudełko. Z wrażenie zakryłam usta dłońmi, bo momentalnie zrozumiałam co to oznacza. Lena będzie wniebowzięta!
- Andi ... - szepnęłam, a on się uśmiechnął.
- Wiesz, myślałem o tym od miesięcy, aż doszedłem do wniosku, że Igrzyska będą do tego idealne. W końcu poznaliśmy się w Soczi ... - w moich oczach pojawiły się łzy wzruszenia. Moja siostra nie mogła lepiej trafić. - No więc wybrałem pierścionek i wziąłem go ze sobą. Trochę żałowałem że nie miałem go wczoraj ze sobą, ale to może i lepiej. Chcę to zrobić, gdy będziemy sami. - otworzył pudełeczko, a mi w oczy rzucił się przepiękny pierścionek z białego złota. - Myślisz że się jej spodoba? - zapytał niepewnie.
- Andi, oszalałeś? Jest idealny! - zaśmiałam się obejmując go mocno. Już teraz widziałam radość Leny przed swoimi oczami! Przecież ona świata po za nim nie widzi!
- Może zabrzmi to dziwnie, ale chciałabym żebyś go przymierzyła. Nigdy nie kupowałem pierścionków i boję się że nie będzie pasować. A wiem że macie takie same palce ... - zaczął się tłumaczyć zakłopotany. Ze śmiechem wzięłam ostrożnie pierścionek i założyłam na swój palec, po czym pomachałam dłonią przed jego twarzą. Był idealny. Szybko go zdjęłam żeby nie przynieść pecha, czy innych tym podobnych rzeczy, po czym mu oddałam. - Czyli wszystko jest ok?
- Posłuchaj mnie teraz uważnie. - złapałam go za ramiona. - Moja siostra Cię kocha, a Ty kochasz ją. Nie uważasz, że to jest najważniejsze? Ona nawet z plastikowego pierścionka prosto z automatu by się ucieszyła, bo dla niej najważniejsze jest to, że jest dla Ciebie ważna i myślisz o niej w tak poważny sposób. Pierścionek to tylko symbol, ważne jest to czy Twoje słowa są szczerze, a wierzę że tak.
- Dziękuje Lina. - objął mnie swoimi ramionami. - Nie tylko za to. Wiem, że wspierałaś nas od samego początku ...
- No raczej nie ... - mruknęłam spuszczając smutno wzrok.
- To już nie jest ważne, tak? - uniósł mój podbródek uśmiechając się. - Mieliśmy tylko po osiemnaście lat. Każdy z nas popełnia błędy, ważne że nam pomogłaś w najtrudniejszych momentach. Wspierałaś Lenę, utwierdzałaś ją w tym że związek, dość często na odległość, ma sens. - gdyby tylko wiedział, że były jeszcze gorsze momenty niż to ...
- Bo w to wierzyłam, gdy widziałam was razem. - pociągnęłam nosem. - Ale nie myśl sobie, że przez te piękne słowa przestaniesz być moją ulubioną Fioletową Krówką!
- I Milka Boy'em? Tylko ty tak możesz do mnie mówić. - zaśmiał się serdecznie, a ja mu zawtórowałam. - Lina, zasługujesz na świetnego chłopaka. Bo to, że jesteś prześliczna to sam doskonale wiem. W końcu jesteś odbiciem mojej ukochanej, mimo że różni was blask w oczach. - pacnął palcem mój kochany nosek, który zmarszczyłam.
- Obiecuję, że gdy tylko znajdzie się facet który podobnie jak ty, znajdzie tą różnice, to sama się mu oświadczę! - położyłam rękę na sercu udając niezwykle poważną. Ale prawda była taka, że to co zauważył w nas Andi, było ... urocze? Romantyczne? Widział coś czego inni nie dostrzegali. Ale raczej był jedyną taką osobą na świecie.

***

Dzisiaj dali Linie spokój i nie wyrwali jej słuchawek ... xD

Moje drogie czytelniczki! Chciałam wam podziękować za tyle miłych słów, które od was otrzymałam pod ostatnim rozdziałem! Każde słowo, każdy komentarz wywołał u mnie uśmiech na twarzy :) Przynajmniej wiem że jest sens abym publikowała posty o tych "warjotach". Jak same zauważyłyście jest sporo śmiechu, bo gdy piszę sceny z Liną i Wankiem to nie potrafię inaczej, ale spokojnie ... jakiś dramat też się tutaj pojawi :)

Rozdział z dedykacją dla Mistrza :



5 komentarzy:

  1. Jeju, kolejny genialny rozdział, jak tyto robisz, dziewczyno? Po prostu czytam, a uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Jestem zakochana w tym opowiadaniu i raczej prędko się nie odkocham.
    Konkurs Olimpijski na zwykłej skoczni był nienormalny i nie dziwię się, że Lina bała się o skoczków. W końcu w takich warunkach naprawdę coś mogło się stać. I to cud, że się nie stało.
    Wank jak zwykle rozwala system. Tak dla zasady, choćby odrobinę, byśmy nie pomyśleli, że nagle znormalniał ( co zapewne oznaczałoby koniec świata i totalną zagładę nasz wszystkich).
    Scena z czapką przeurocza <3 Relacje Liny i Daniela są... jakby to powiedzieć... trudne, acz nie beznadziejne. Dziewczynę irytuje obecność skoczka, ale widać, że jest to irytacja czysto dla zasady, bo tak i raczej szybko będzie się jej można pozbyć. To irytacja podszyta głębszym uczuciem, od razu widać, że coś z tego będzie.
    Trochę jest mi żal Daniela. Zakochał się w dziewczynie, która nie chce mieć z nim nic wspólnego. Próbował coś z tym zrobić, ale wtedy dowiedział się, że dziewczyna ma chłopaka. A raczej jej bliźniaczka ma. Już nie mogę się doczekać tego momentu, gdy Tande zorientuje się, że Leny/Liny są dwie. To zapewne będzie przekomiczna sytuacja, szczególnie twojego autorstwa.
    Andi jest przeuroczy, przekochany i normalnie cud, miód i orzeszki. To wspaniałe, że chce oświadczyć się Lenie, ta dwójka jest dla siebie stworzona. A pomysł by zapytać Liny o zdanie na temat pierścionka był genialny. W końcu kto inny, jak nie siostra bliźniaczka ukochanej może zapewnić go, że wszystko będzie dobrze.
    Ode mnie to tyle. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin
    PS W wolnej chwili zapraszam na trójkę do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cotygodniowy dylemat: przeczytać już teraz i cierpieć za nowym rozdziałem cały tydzień wchodząc tu co 10min czy poczekać aż trochę się ich nazbiera?

    Eh, I kogo ja próbuję oszukac, zdążyłam już przeczytać w trakcie pisania komentarza, a zaraz zrobię to drugi raz xD No nic, może za tydzień się uda. Świetna robota, pani autorko!

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski, boski i jeszcze raz boski. Nie wiem, co innego mogłabym napisać, bo nie umiem znaleźć innych słów.
    Uwielbiam sceny z Liną i Wankiem. Czasem tak się śmieję, że ludzie patrzą na mnie jak na wariatkę. Od zawsze najbardziej lubiłam takie "głupkowate postacie", które dostarczają dużo humoru i dodają takiej pozytywnej energii do opowiadania.
    Andi chce się oświadczyć! To świetna wiadomość. Należała mu się wygrana, ale to dla niego najlepsza nagroda, jaką możnaby "dostać". Jestem bardzo ciekawa jak będą wyglądały zaręczyny. Napewno będzie romanticooo.
    Tande, Tande, Tande... Nie Lena, tylko Lina. Oj, biedaczek. Pomylił ze sobą siostry, a szkoda. Teraz przestanie o nią zabiegać, a zaintrygował mnie rozwój sytuacji pomiędzy tą dwójką. Oby szybko poznał prawdę i kontynuował swoje gierki. Są one w pewien sposób zabawne.
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału i tego jak rozwiniesz akcję! Czekam niecierpliwie! ;*
    W wolnej chwili zapraszam na nowy rozdział ;)
    https://lajfisbrutalblogzaynmalikff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejny rozdział, a wraz z nimi kolejne przygody niezawodnych Liny i Andreasa, którzy zawsze poprawią humor. 😁😂
    Andi zostaje mistrzem olimpijskim i w dodatku chce oświadczyć się Lenie. Aww, to taka idelana para. 😍
    Co do Liny, rozumiem jej niechęć do czapek. 😁 Sama także korzystam z niej tylko w ostateczności...
    Daniel wygrał kolejną bitwę z nią. Pytanie tylko, kto wygra wojnę. 😄
    Przy okazji pomylił Linę z Leną i myśli, że jest już zajęta. Czuję, że z tego może powstać nie małe zamieszanie. W końcu dziewczyna, wyraźnie namieszała mu w głowie.
    Czekam niecierpliwie na następny rozdział. 😊😉 Nie mogąc się doczekać dalszego ciągu i rozwinięcia akcji. 😃

    OdpowiedzUsuń
  5. Andi Mistrzem Olimpijskim <3 kocham ten rozdział <3 ale to wiesz hihi :D i kocham scenę, jak wyrywa się kolegom i biegnie w kierunku Leny *_* ach, uwielbiam ich razem! Taka miłość jak ich... Jest taka piękna :) Sama się wzruszyłam <3 I jeszcze Andiś chce się oświadczyć, no idealnie!! *_*
    No i oczywiście Wanki mistrz i jego radość ze zdobycia medalu przez Welliego... Bezcenna!
    Daniel, jak obiecał tak zrobił, skoczył powyżej 110 metrów, był z siebie zadowolony, a później co... Zobaczył Lenę w objęciach Andiego, pomieszał ją z Liną no i... Zawrót głowy gwarantowany haha :D Jak się biedny zadręcza, aż mi go szkoda :D I jakie ma ambitne plany, że przeprosi dziewczynę i będzie po sprawie... Taaa, jasne panie Tande! :D Tak to nie działa :D Już się nie mogę doczekać jego reakcji, gdy dowie się, jaka jest prawda hahahaha <3 :D Ale na razie niech się trochę pomęczy :D
    Uwielbiam <3

    OdpowiedzUsuń