środa, 28 marca 2018

5. Orkan Lahm.

* Perspektywa Daniela

Wszedłem z powrotem do domku ogarnięty wyrzutami sumienia. Skłamałem dla jej dobra bo nie chciałem, aby paliło ją to samo uczucie co mnie. Zdawałem sobie sprawę, iż dziewczyna nie będzie pamiętała tego pocałunku, ale gdzieś podświadomie miałem nadzieję, że ten niewinny gest cokolwiek będzie dla niej znaczył. Bo przecież gdy człowiek jest pod wpływem alkoholu, robi się odważniejszy, a na świat wychodzą rzeczy, które skrzętnie w sobie skrywa. Chociaż na co ja liczyłem ... przecież była tak pijana, że ledwo trzymała się na nogach! A jej dzisiejsza, przerażona mina, utwierdziła mnie tylko w tym, aby lepiej trzymać się od niej z daleka. Miała narzeczonego, którego osobiście bardzo lubiłem i szanowałem, a nasze przypadkowe spotkania jedynie robiły zamęt, szczególnie w mojej głowie.
Jednak spokoju nie dawały mi dwie rzeczy. Po pierwsze, zdziwiony byłem faktem że to nie Andreas zszedł po dziewczynę, tylko Markus ze Stephanem. Zresztą, gdybym ja był na jego miejscu, raczej nie byłbym zadowolony z tego, iż moja dziewczyna baluje z moim przyjacielem. No i druga rzecz ... pierścionek. Nieświadomie spojrzałem wczoraj na jej dłonie, jak i dzisiaj. Brak jakiegokolwiek ozdoby. A przecież kobiety, szczególnie po oświadczynach, z dumą noszą pierścionki chwaląc się tym na lewo i prawo ...
- Daniel! - oderwałem się ze swoich myśli na dźwięk zirytowanego krzyku Andersa. - Mówię do Ciebie i mówię, a Ty się patrzy w te swoje narty jak sroka w gnat! - tupnął nogą dla podkreślenia swojego zdenerwowania.
- Wybacz. - mruknąłem poprawiając włosy. - Zamyśliłem się.
- Żaden ze mnie Sherlock Holmes, ale akurat tego się domyśliłem. - ach i po cóż ta ironia. - Pytałem co takiego wczoraj zgubiłeś, że ta dziewczyna musiała się tutaj fatygować.
- Zgubiłem? - spojrzałem na niego zaskoczony.
- Noo ... mówiła, że coś zgubiłeś ... - patrzył się na mnie wzrokiem prokuratora, analizując coś w tej swojej z lekka za dużej, jak na swoje gabaryty, główce. - Czy ja o czymś nie wiem? Czy ty sobie urządzasz schadzki z dziewczyną Wellingera?
- Narzeczoną.
- Tande! - krzyknął oburzony, po czym zerknął niepewnnie w stronę drzwi. Na całe szczęście byliśmy sami z w domku. - Czyś ty oszalał?!
- Przepraszam Cię bardzo, ale czy ja wyglądam na takiego, który romansuje z zaobrączkowanymi kobietami? - zapytałem wskakując kciukami na moją skromną osobę. Ten zdradziecki krasnal nie odpowiedział, a jedynie uniósł brew ku górze. - Dzięki Fannemel, nie ma to jak wiara własnych przyjaciół ...
- Bo widzę jak na nią patrzysz? - odpowiedział jakby retorycznym pytaniem. Dobre sobie, niby co takiego złego jest w moim spojrzeniu? Dziewczyna jest ładna, no ok, bardzo ładna, więc moje męskie oko ma prawo to docenić, prawda?
- Nikt mi nie zabroni patrzeć. - warknąłem.
- I oby na tym się skończyło. - mruknął biorąc do ręki swój kask. Na chwilę zapadła pomiędzy nami cisza, ale wiedziałem, że Fannis długo nie wytrzyma. I nie myliłem się ... - Podoba Ci się, prawda?
- Jest ładna. - wzruszyłem ramionami.
- Wokół są dziesiątki ładnych dziewczyn, wolnych, ale jakoś na żadną z nich nie zwracasz uwagi ... - fakt, taka była prawda. Ale żadna z nich nie była tak charyzmatyczna jak Niemka. - A może po prostu brakuje Ci kobiety? Niedługo minie rok odkąd zerwaliście z Anją, od tamtej pory nie miałeś nikogo ...
- Daj spokój Fannis. - jęknąłem biorąc do ręki narty. - Myślisz że jestem aż tak zdesperowany? Miała wyrzuty sumienia, więc przyszła i podziękowała, koniec tematu. - zirytowałem się, po czym opuściłem pomieszczenie. Nie miałem ochoty rozmawiać na ten temat. Zresztą, nie było o czym. Bo ile ja ją znam? Kilka dni? Podoba mi się jako kobieta, w końcu ślepy nie jestem, ale to nie powód, żeby snuć jakieś insynuacje! Pocałowała mnie? Też mi coś, zwykły całus którymi obdarzają się dzieciaki w przedszkolu. Ona nawet o tym nie pamięta, a ja nie mam zamiaru wyprowadzać jej z błędu. Bo i po co?
Szedłem w stronę wyciągu już w lepszym humorze. Trwał trening, a ja już od kilku minut powinienem być na górze. Wyrzuty sumienia zdusiłem w zarodku, a przynajmniej tak mi się wydawało ...
- Daniel! - usłyszałem za sobą gdy już miałem wygodnie rozsiąść się na wyciągu. Obejrzałem się za siebie dostrzegając Wellingera. W ostatnim czasie jestem tak otoczony ironią, że to aż niesmaczne. Przełknąłem ciężko ślinę, ale zaczekałem cierpliwie na Niemca. - Hej! Dzięki że zaczekałeś. - przywitał się ze mną. - Razem to zawsze lepiej ... - zaśmiał się gdy zajmowaliśmy miejsca.
- Prawda. - odchrząknąłem. - Jak tam po świętowaniu? - zagadnąłem.
- A dobrze, dobrze ... - szeroki uśmiech nie schodził mu z twarzy. - Oczywiście nie mogliśmy poszaleć, ale spokojnie, odrobię to po przyjeździe do Niemiec. Jakieś większe przyjęcie dla rodziny i znajomych ...
- Jeszcze raz gratuluję. Skłamałbym gdybym powiedział, że nie zazdroszczę. - Andi jedynie poklepał mnie po ramieniu. - Podejrzewam jednak że apetyt na kolejne zwycięstwo jest?
- I to jaki! - zaśmiał się. - Chciałbym powtórzyć sukces Kamila, chociaż zdaję sobie sprawę jakie to trudne. Rozmawiałem z nim wczoraj i zgodnie stwierdziliśmy że owszem, bycie Mistrzem Olimpijskim to świetna sprawa, ale i większa presja oraz męczące zainteresowanie mediów ... chwila radości, a potem obowiązki. - westchnął. Cóż, miałem nadzieję że kiedyś będzie mi dane tego posmakować.
- Tak, pewnie nie masz czasu na chwile prywatności? - zapytałem zanim ugryzłem się w język. Sam sprowadzałem tą rozmowę na niebezpieczne tory!
- Źle nie jest. - uśmiechnął się tajemniczo. - Mam grupę bliskich, którzy mnie wspierają i odwracają myśli od skoków, a to bardzo potrzebne. A ty? - spojrzał na mnie z zaciekawieniem. - Przyjechał ktoś z Norwegii trzymać za Ciebie kciuki?
- Moja matka i siostra będą tu w czwartek. - odpowiedziałem po chwili ciszy, bo prawda była taka, że kompletnie o tym zapomniałem!
- Moja niestety nie może, tak jak i siostry. Olimpiada olimpiadą, ale praca i te sprawy ... - westchnął ciężko. - Ale na szczęście mam przy sobie moją Lenę, która zastępuje mi całą chmarę kibiców. - jego twarz momentalnie rozjaśnił tajemniczy blask, a moje wyrzuty sumienia dały o sobie znać. Niech to szlag!
- Długo się znacie? - serio Tande? Tak bardzo Cię to interesuje? Nie ma na tym świecie innych tematów do rozmowy tylko narzeczona Wellingera?
- Poznaliśmy się w Soczi. Przyjechała tam praktycznie z nie swojej woli, dlatego śmiejemy się że to musiało być przeznaczenie ... - oh jak słodko, zaraz mnie zemdli! - I cóż, jesteśmy razem cztery lata, chociaż nie powiem, ale czasami bywa ciężko. Moja kariera, jej studia ...
- Jeśli waszym przeznaczeniem jest bycie razem, to będziecie, mimo wszystko. - odpowiedziałem. Filozof się znalazł ... miałem ochotę trzepnąć się w ten zakuty łeb!
- I ja tak uważam. - dodał, po czym dojechaliśmy na miejsce. Zabraliśmy narty i żwawym krokiem udaliśmy się do pomieszczenia dla skoczków. Tam, zobaczywszy Johanna, pożegnałem się z Andim, po czym z ulgą usiadłem obok kumpla. Młody zmierzył mnie uważnym wzrokiem, ale nie odezwał się ani słowem. I chwała mu za to!

***

Pjongczang, 13 lutego 2018.

Dzisiaj stwierdziłam jedną rzecz. Pechowy trzynasty nie jest tylko w piątek! A może po prostu ta liczba zrobiła nam psikusa i zaprzestała być omamem tylko pod koniec tygodnia? Może będzie nas straszyć każdego trzynastego dnia miesiąca? Nie żebym kiedykolwiek wierzyła w przesądy, przyjaźń z Wankiem nie kiedy miała różne oblicza pecha, ale dzisiejszego dnia cały świat był przeciwko mnie!
Z samego rana ta ciamajda Wank, a jakże inaczej, wylał na mnie sok porzeczkowy podczas śniadania. Na moją ukochaną białą koszulkę! Później zacięła się winda. Niewinnie dodam, iż byłam wówczas w środku z Katrin, która miała pierwsze oznaki klaustrofobii. Z całego tego przerażenia uroczyście przysięgła pogodzić się z Eisenbichlerem który, o ironio losu, okazał się bohaterem, który nas uratował. Do końca życia zapamiętam wyraz jego twarz, gdy ta rzuciła mu się w ramiona. Kolejni zakochani. Mdli mnie!
Później nie mogłam znaleźć skarpetki do pary, wycisnęłam za dużo pasty do zębów, spadła mi prostownica, która nadawała się w tym momencie do wyrzucenia, przez Wanka rozbiłam szklankę ... która tak na prawdę w szale mojej wściekłości miała rozbić się na jego łepetynie. Zresztą sam się o to prosił!
- Lina? - wsadził głowę między drzwi i z politowaniem przyglądał się moim próbom zrobienia warkocza. Dodam jeszcze, że ten zdrajca oznajmił wszystkim, iż po hotelu krąży "orkan Lahm" i lepiej się do mnie nie zbliżać. - Potrzebujesz faceta, a szczególnie jego jednej, dość ważnej dla ludzkości części ciała ...
- WANK!!! - wrzasnęłam, a ten pacan w ostatniej chwili zamknął drzwi, o które rozbiła się szklanka.
Usiadłam na łóżku zakrywając twarz dłońmi, po czym zaczęłam powoli liczyć do dziesięciu. Kompletnie nie rozumiałam co się ze mną działo. Od wczoraj wszystko leciało mi z rąk i irytowało!
Popołudniu chłopaki zaproponowali nam obejrzenie zmagań skoczkiń. Szczerze powiedziawszy nigdy nie byłam na zawodach dla pań, więc jedynie ta perspektywa mnie skusiła. Trochę pożałowałam na miejscu, ponieważ był siarczysty mróz, a ja nie czułam wręcz twarzy! Stephan okręcił mnie szalikiem niczym bałwana i zaproponował swoje ramiona. Która by nie skorzystała?
Jakie były moje wrażenia? Byłam przerażona! Zawsze kojarzyłam ten sport jako typowo męski, po prostu sama stawiałam się na miejscu tych dziewczyn i nie wyobrażałam sobie, że mogłabym w ogóle spróbować. Może to tchórzostwo, ale aż mnie otrzepywało gdy co jakiś czas któraś upadała. Nieprzyjemny widok.
- Nie czuję nosa. - mruknęła Katrin, którą obejmował Markus. Szczerze powiedziawszy jeszcze nie mogłam przyzwyczaić się do tego widoku. Nie żebym nie cieszyła się ich szczęściem, ale było dziwnie bez ich kłótni.
- A ja twarzy ... - dodałam, ale powątpiewałam w to czy ktokolwiek zrozumiał sens moich słów spod tego szalika.
- A co mają powiedzieć te dziewczyny na górze! - prychnął Wank, na co miałam ochotę kopnąć go w ten kościsty tyłek. Wkurzał mnie dzisiaj niemiłosiernie! - Swoją drogą, szkoda że żadna z was nie pomyślała o uprawianiu tego sportu.
- Wystarczy że przebywamy w waszym towarzystwie. - warknęłam. - Czasami mam wrażenie że i to za dużo ...
- Jesteś tchórz i tyle!
- Ja tylko ostrzegam ... - pogroziłam mu palcem. - Jeszcze jedno słowo, a dostaniesz za siebie, za tą pogodę, za trzynastego i  ... - zacięłam się bo ten kretyn poruszał ustami z których wyczytałam trzy słowa : "I za Tande". Zmrużyłam wściekle powieki i odwróciłam się od niego tyłem. Nie miałam zamiaru dyskutować z nim na ten temat, szczególnie przy wszystkich. Temat Wikinga był kompletnie zamknięty! Wyjaśniłam z nim wszystko co chciałam, teraz pora skupić się na wspieraniu naszych rodaków. Bo właśnie po to tu przyjechaliśmy.
Po powrocie do hotelu wzięłam gorącą kąpiel, po czym wskoczyłam pod kołdrę. Nie dane mi jednak było nacieszyć się samotnością, bo już po chwili wskoczyła obok mnie Lena z laptopem na kolanach. No tak, kompletnie zapomniałam! Umówiłyśmy się z rodzicami na rozmowę przez Skype'a.
Po chwili na ekranie zobaczyłam uśmiechnięte twarze naszych staruszków ...
- Witam moje Walentynki. - wyszczerzył się tata, na co wywróciłam oczami. Zapomniałam że już za dwie godziny zacznie się to najbardziej sztuczne święto w całym roku. - Co słychać? Jesteście grzeczne? - tu oczywiście zerknął na mnie ... bardzo śmieszne.
- Tak tatusiu, JESTEM grzeczna. - podkreśliłam na co mama i siostra jedynie się zaśmiały.
- Nawet nie wiesz kwiatuszku jak się cieszę. - puścił mi oczko obejmując żonę. Kochałam ten widok najbardziej na świecie. Moi rodzice, tyle lat ze sobą, a nadal zapatrzeni w siebie jak pierwszego dnia. Jak Lena z Andim ...
- Słyszałam w wiadomościach, że jest bardzo chłodno. - zaczęła mama. - Nie przeziębiłyście się? Ubieracie się ciepło?
- Do tej pory jest w porządku. Pogoda daje nam w kość, szczególnie tak było podczas pierwszego konkursu, ale jak sami widzieliście nie wyszło nam to na złe. - uśmiechnęła się Lena i tutaj nastąpiła dyskusja o zwycięstwie Andiego, który był ulubieńcem moich rodziców. Sama na chwilę się wyłączyłam bo nie miałam nic ciekawego do dodania.
- Lina? Andi nie przedstawił Ci żadnego kolegi? - tata poruszał śmieszne brwiami.
- Znam wszystkich kolegów Wellingera. - zaśmiałam się. - I nie licz na to, że któregokolwiek przedstawię Ci jako zięcia. Jeden skoczek narciarski w rodzinie, szczególnie Mistrz Olimpijski, jest wystarczający. - i tak wszystkie nasze rozmowy, gdy odwiedza nas ta Fioletowa Krowa, kończyły się na dyskusjach o tym sporcie. Nawet mama się w to wciągnęła!
- Oj tam. Jutro Walentynki i ...
- Doskonale wiesz, co sądzę o tym dniu. - przerwałam mu. - Po za tym, to Ty jesteś moją jedyną Walentynką. Tak zawsze było, jest i będzie!
- Słyszałaś kochanie? - zwrócił się do rozbawionej mamy. - Jakbym Ciebie słyszał ponad dwadzieścia lat temu. Wszyscy mówią że Lina ma mój charakterek, a tu proszę, cała mamusia! Zobaczysz ... - pogroził mi. - Odwołasz to jak tylko na twojej drodze stanie tak zjawiskowy chłopak jak ja. Skoro twoja uparta matka zmieniła zdanie to i Ciebie to czeka!
- Tatuś, nie ma drugiego takiego jak Ty. - uśmiechnęłam się, na co on udał że wyciera łzę wzruszenia.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę na różne błahe sprawy, po czym rodzice się rozłączyli. U nich było wczesne popołudnie, a nam niestety zamykały się oczy ze zmęczenia. Przekazali jeszcze pozdrowienia dla Andiego i kazali życzyć mu, jak i całej drużynie, powodzenia.
Wybiła północ, a ja przewracałam się z boku na bok nie mogąc zasnąć. Dzisiaj moją siostrę czekał najpiękniejszy dzień w życiu. Oświadczyny Wellingera. To niepojęte że minęło już cztery lata od ostatnich Igrzysk! Ileż to się zmieniło od tamtych dni. Szczególnie ja się zmieniłam ... Ile to złych i dobrych chwil wydarzyło się w tym czasie. Szczególnie w pamięci utkwił mi pierwszy poważny kryzys Andiego i Leny ...

*

Monachium, 18 marca 2015.

Tego dnia wróciłam do domu kompletnie wykończona i jedyne o czym marzyłam to moje ukochane łóżeczko. I zdecydowanie coś do jedzenia! Studia to jednak nie są przelewki, a fakt że wybrałyśmy z Leną inne kierunki wcale mi nie pomagał. Przez całą naszą wcześniejszą edukację mogłam na nią liczyć, ale teraz nasze drogi się rozeszły. Ona wybrała Prawo, ja z kolei skupiłam się na Filologii Angielskiej. Już teraz, podczas drugiego semestru ledwo ciągnęłam nogę za nogą, a marzyła mi się jeszcze Hispanistyka! Dla osoby, która ledwo potrafi usiedzieć w miejscu, kilkugodzinne wykłady to katorga!
Uważnym wzrokiem zeskanowałam zawartość lodówki, po czym zdecydowałam się na musli z naturalnym jogurtem. Usiadłam więc wygodnie na krześle barowym i zanurzyłam łyżkę w moim posiłku ...
- Lino, na litość Boską, zaraz będzie obiad! - podskoczyłam przestraszona słysząc oburzony głos Grety, naszej gosposi, a zarazem członka rodziny. Razem z Leną traktowałyśmy ją jak babcię, której nigdy nie miałyśmy szansy poznać. Zresztą i my byłyśmy dla niej jak wnuczki ...
- To tylko jeden mały jogurcik? - zrobiłam minę niewiniątka co zawsze na nią działało. Dziwne że rodzice nigdy się na to nie łapali ... Greta jedynie westchnęła i usiadła na przeciwko mnie. - Coś się stało?
- Rozmawiałaś ostatnio z Leną?
- Hmm ... - zamyśliłam się. Prawda była taka, że przez ostatni tydzień mijałyśmy się w drzwiach. Ostatnia nasza konwersacja, dokładnie trzy dni temu, była na temat zaginionej szczoteczki do zębów. - Raczej nie było okazji, zresztą ona żyła tym wyjazdem do Finlandii ...
- Który nie doszedł do skutku. - przerwała mi. Zastygłam z łyżką przed otwartymi ustami, po czym odwróciłam się w stronę kalendarza. - Dzisiaj w południe miała mieć samolot. Ale rano usłyszałam jak kłóci się z Andreasem przez telefon, po czym trzaska drzwiami. Od tamtej pory nie wyszła z pokoju. - jej zatroskana mina zaczęła mnie przerażać, ale coś mi tutaj nie pasowało.
- Lena i Andi? Kłótnia? - zaśmiałam się pod nosem nie chcąc w to uwierzyć. Nasza "Perfect Couple" i kłótnia? Dobre sobie. Muszę nauczyć Gretę doskonałego podsłuchiwania. - Jesteś pewna że to z Wellingerem rozmawiała? Andreasów nie brakuje ...
- "Świat nie kręci się tylko wokół twojej kariery Wellinger. Ja też mam życie ..." - zacytowała gosposia, a ja wytrzeszczyłam w szoku oczy. - I wcale nie powiedziała tego spokojnie, pierwszy raz w życiu słyszałam jak krzyczy ...
- Powiedziała do niego "Wellinger"? - nie dowierzałam. Greta pokiwała głową. - I od tamtej pory nie wychodziła z pokoju? - znów potwierdzenie. Zerknęłam na zegarek który wskazywał godzinę 17:43. Nie wiem co zrobiła ta Fioletowa Krowa, ale jeśli doprowadził moją siostrę do depresji to dostanie za swoje! Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam w stronę schodów, które dość szybko pokonałam, przeskakując co drugi stopień. Dopiero przed drzwiami do pokoju siostry stanęłam jak wryta z uniesioną dłonią. Jeszcze nie przerabiałam z siostrą konfliktu z jej ukochanym, do tej pory wszelakie problemy rozwiązywali między sobą. Co powiedzieć? Być delikatną, czy może dosadną? Bronić go, czy atakować? Ugh ... mogłam wybrać Psychologię!
Zapukałam niepewnie w drewniane drzwi, ale nikt w środku nie zareagował. Powtórzyłam więc czynność, lecz tym razem mocniej. Znów cisza.
- Lena?! - zawołałam. - Proszę Cię otwórz, Greta mówiła że nie wychodziłaś od rana z pokoju, coś się stało? - ten uparciuch nadal milczał, a ja zaczynałam się denerwować nie na żarty. Bo co jeśli coś jej się stało ... - Wiesz doskonale że nie ruszę się spod tych drzwi. Po za tym za kwadrans wracają rodzice i ... - drzwi niespodziewanie się uchyliły, a przede mną stanęła moja siostra. Dodam że w katastrofalnym stanie! Twarz miała przerażająco bladą z zaczerwienionymi oczami od płaczu, włosy potargane ... - C-co ... - zająknęłam się.
- Jestem w ciąży. - powiedziała prawie niedosłyszalnie, lecz te słowa i tak doleciały do moich uszu i zmroziły od środka. Spodziewałabym się wszystkiego! Nawet miłosnego związku Andreasa z moim Psiapsi, ale zdecydowanie nie tego! Szczęka mi opadła z wrażenia i opanowałam się w chwili, gdy z gardła Leny wydobył się szloch rozpaczy. Wciągnęłam ją z powrotem do pokoju zamykając przy tym drzwi na klucz. Posadziłam jej zrezygnowane ciało na łóżku, podałam chusteczki i przytuliłam mocno.
- Jesteś pewna? - zapytałam ostrożnie.
- Tak. - pociągnęła nosem. - Spóźnia mi się ... do tego chodzę poddenerwowana, mam mdłości ... test też wyszedł pozytywnie ...
- Nie zabezpieczacie się? - zdziwiłam się i po chwili miałam ochotę walnąć się w głowę. Że też najpierw mówię, a potem myślę! - Znaczy się ... no wiesz. Nie chciałam żeby tak zabrzmiało, po prostu ...
- Wiem. - pociągnęła nosem. - Oczywiście że się zabezpieczamy. To było w Sylwestra w Ga-Pa, podczas Turnieju. Tyle się działo ... - i teraz zadajmy sobie pytanie gdzie w takiej sytuacji był Wank, gdy był potrzebny? Tak się chwalił że przyłapał ich w Soczi, a teraz co? "Przyzwoitkowy radar" nie zadziałał?! Boże, o czym ja myślę ... - Inna opcja nie wchodzi w grę.
- Powinnaś pójść do lekarza. - stwierdziłam. - I to jak najszybciej. Jeden test to jeszcze nic. - Lena jedynie pokiwała głową, ale nie wydawała się być przekonana. - Mówiłaś Andiemu? Greta słyszała że ...
- Nie. - usiadła wyprostowana i otarła łzy z policzków. - On nic nie wie. I na razie ma się nie dowiedzieć. - wręcz warknęła na mnie. Zmarszczyłam zaskoczona czoło.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć że on nigdy się o tym nie dowie ... - zaczęłam niepewnie. Nie potwierdziła, lecz też nie zaprzeczyła ... - Lena! To że "możesz" być w ciąży nie jest tylko twoim zmartwieniem! W dużej części to on zapomniał o gu...
- Po prostu chce być pewna. - syknęła wskazując wzrokiem na drzwi. Fakt, było już po 18, więc rodzice w każdej chwili mogli się zjawić. - Zresztą, po dzisiejszej kłótni raczej nie będzie chciał ze mną rozmawiać. - mruknęła nakrywając się kocem. - Będzie miał przynajmniej pretekst żeby mnie zostawić.
- Czy my mówimy o tym samym Wellingerze? - tak, to było pytanie retoryczne. - Ta Fioletowa Krowa świata po za tobą nie widzi. O co wam poszło? Podobno było Cię słychać w całym domu.
- O mój wyjazd do Kuusamo. Miałam dzisiaj lecieć do Finlandii jak wiesz, ale rano dostałam mdłości, czułam się słabo, wolałam nie ryzykować ... - zaczęła się tłumaczyć. W sumie nie powinna bo postąpiła bardzo rozsądnie. - Nie widzieliśmy się z Andim trzy tygodnie, gdy zadzwoniłam mu powiedzieć o zmianie planów zarzucił mi że moje studia się od niego ważniejsze. To że jestem ostatnio poddenerwowana dolało tylko oliwy do ognia i zaczęliśmy się kłócić o to kto bardziej się stara. Rozłączył się ...
- Znając życie po powrocie do Niemiec przyjdzie tu z kwiatami. - zaśmiałam się głaszcząc jej potargane włosy. - I zrozumie jak mu wytłumaczysz powód.
- Pójdziesz że mną do lekarza? - spytała z nadzieją.
- Co to w ogóle za pytanie? Oczywiście że tak.

*

Tak jak uroczyście obiecałam, kolejnego dnia towarzyszyłam Lenie podczas wizyty u ginekologa. Siedząc na poczekalni nie odezwałyśmy się do siebie ani słowem. Ona przerażona, ja zdenerwowana. Rozejrzałam się wokół, po tych wszystkich uradowanych kobietach, z mniejszymi lub większymi brzuchami, odczuwając lekką panikę.
- Pani Lena Lahm. - usłyszałyśmy uprzejmy głos pielęgniarki. Uścisnęłam dłoń siostry i posłałam lekki uśmiech dodając jej otuchy. Gdy tylko zniknęła za drzwiami gabinetu wypuściłam ze świstem powietrze. Potrzebuje alkoholu, najlepiej czystej vódki!
Aż podskoczyłam przerażona gdy poczułam wibracje w kieszeni. Spanikowana wyciągnęłam telefon i zerknęłam na wyświetlacz. Dzwonił do mnie ...  Freitag? Nawet nie pamiętałam o tym że mam jego numer. Poczułam lekki niepokój. Nie dzwoniłby do mnie gdyby nie był do tego zmuszony ...
- Halo? - odezwałam się niepewnie po naciśnięciu zielonej słuchawki.
- Cześć Lahm, dzwonię w wiadomej sprawie. - odchrząknął, a ja zmarszczyłam zdziwiona brwi. Wstałam z krzesła i odeszłam kilka kroków. - Nie mogę się dodzwonić do Leny, ma wyłączony telefon. Wszystko z nią ok? Po tym co zobaczyła ... - coś przerwało.  - ... w każdym bądź razie chciałem przekazać że z Andim ...
- Zaraz, stop! - przerwałam mu. - O czym ty mówisz? Czemu to ty dzwonisz pytać w jakim stanie jest moja siostra po kłótni z Wellingerem, a nie on sam? - zirytowałam się. Tchórz z tej Fioletowej Krowy, nie ma co ...
- Jakiej kłótni? - zdziwił się. - Ja mówię o jego wypadku ...
- O wczorajszej kłótni. - przewróciłam oczami. - Nieźle się pożarli. Przekaż mu że jak tylko wróci do Niemiec chce go widzieć tu z kwiatami przed ... zaraz! - oderwałam się od parapetu o który stałam oparta. - Jaki wypadek?!
- Nie oglądałyście dzisiejszego konkursu? - zdziwił się. Fakt, przez tą całą sytuację  z ciążą kompletnie nie miałyśmy do tego głowy. - Andreas spadł ze sporej wysokości na zeskok. Na szczęście nic poważnego się nie stało, skarży się tylko na ból głowy i barku. Jest na badaniach i poprosił mnie żebym jak najszybciej zadzwonił do Leny bo na pewno się denerwuje ... - Freitag zdawał mi całą relacje, a ja z każdym jego słowem robiłam się co raz bardziej bledsza. - ... nie mogę się dodzwonić więc przekaż jej to. Andi jak tylko wróci z badań na pewno się odezwie.
- Jasne, dzięki.
- Spoko. - odchrząknął po czym się rozłączył.
Przez chwilę stałam nieruchomo, po czym z trzęsącymi się dłońmi włączyłam YT i wpisałam "Andreas Wellinger fall Kuusamo". Z przerażeniem patrzyłam jak uderza o zeskok i biłam się z własnymi myślami. Co ja mam powiedzieć Lenie?
W tej samej chwili drzwi do gabinetu się otworzyły i stanęła w nich moja siostra. Rozejrzała się niepewnie wokół, po czym zobaczywszy mnie, wręcz podbiegła z uśmiechem na twarzy.
- Nie jestem w ciąży! - pisnęła rzucając mi się na szyje. - Doktor powiedział że to wszystko związane ze stresem. Ostatnio miałam tyle nauki, wiesz sesje i ... Lina? - przerwała swój monolog i dokładnie się mi przyjżała. - Wszystko w porządku?
- Yhym ... tak. - pokiwałam głową chowając telefon. - To świetnie! Na dzieci to wy macie jeszcze sporo czasu ...
- Muszę zadzwonić do Andiego i go przeprosić. - westchnęła zakładając płaszcz. - Jednak wolałabym, aby ta sprawa z ciążą została pomiędzy nami, dobrze? Może jakoś uda mi się z nim porozumieć ...
- Z tym nie będzie problemu, ale ... musisz coś wiedzieć ...

*

Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Andi do teraz nie dowiedział się że Lena podejrzewała ciążę, zresztą, to i tak było bez znaczenia. Dzisiaj zaczynali kolejny piękny rozdział w swoim życiu. Zasługiwali na to. Jednak ja nie mogłam stłamsić w sobie uczucia zazdrości, które zagnieździło się w moim sercu. Zazdrości o ich nieopisane szczęście.

***

Mówiłam że będzie w Święta? Chyba nie dotrzymałam słowa, więc przepraszam :P Stwierdziłam jednak że ten "przejściowy rozdział" dodam wcześniej. Bo kolejny pasuje na bardziej "odświętny" dzień :) A czemu? Zobaczycie same! Niewinnie dodam że Wank szykuje dla was prezent ... Lina przekona się o tym na własnej skórze :) 

5 komentarzy:

  1. To na Święta będzie jeszcze jeden, idealnie! <3
    Orkan Lahm... No jak Wanki coś wymyśli to klękajcie narody, naprawdę haha :D Ale tak, od początku! Ach, Daniel Ty blondynku, gdybyś tylko zdawał sobie sprawę, że Lina to nie Lena i że nie jest narzeczoną Wellingera i że jest wolna jak ptak i że przez Ciebie wszystko jej z rąk leci ^^ Od razu humor byłby lepszy haha :D Zadręcza się biedy, serio aż mi go szkoda :( A tutaj jeszcze przypelętał się do niego Welli no i wiadomo... I Fannis, Ty na niego nie krzycz, nie jego wina, że Lina zawróciła mu w głowie <3 I to jak zawróciła hihi <3
    Wanki jest moim mistrzem nad mistrzami, bez dwóch zdań :D Tylko on potrafi tak Linę do szału doprowadzić :D Biedna prostownica :(
    Miłość rodziców dziewczyn *_* awwww!
    I ta retrospekcja... :( Podejrzenie ciąży, wypadek Andiego no i masz, wszystko było nie tak, ale na szczęście wszystko było w porządku! Tak to jest jak się w Sylwestra szaleje! :D
    Hahahahahaha, prezent Wanka! <3
    <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju, chyba muszę poprawić swoje tempo pisania, bo przy waszych, skoczkowych opowiadaniach po prostu wysiadam. Oczywiście strasznie się cieszę z kolejnego rozdziału, bo po prostu kocham twoje opowiadanie i mogłabym je czytać w kółko.
    Niedługo Walentynki, a to oznacza, że na sto procent wydarzy się coś między Liną, a Danielem. Może w końcu chłopak zorientuje się, że Lina to nie Lena? Bo jak dalej będzie tkwił w błędzie, tow końcu zwariuje! Przecież on jest po uczy zakochany w Linie, to widać nawet z przysłowiowego parkingu przed wioską, na którym ląduje Stoch.
    Zastanawia mnie, czy ta retrospekcja jakoś odbije się na najbliższych wydarzeniach. Może będzie powtórka z rozrywki? Bo kto by nie chciał małych Wellingerów?
    Wank jak zwykle wygrał rozdział. On jest po prostu niereformowalny i przez to nie da się go nie lubić. Po prostu geniusz charakterologiczny w najczystszej postaci. W tym całym niezorientowaniu pozostałych bohaterów i ich uczuciowej nierozgarniętości, Wank robi zwarcie, rozwala system i zdecydowanie jest moim ulubionym bohaterem ( co pisałam już chyba jakieś sto tysięcy razy, a może i nawet więcej :D )
    Biedna Lina. Sama nie wie, co czuje. Wszystko leci jej z rąk, ona nie wie dlaczego, a przecież to po prostu uczucie do Daniela rozsadza ją od środka, choć próbuje je stłumić. Miejmy nadzieję, że te Walentynki naprawdę coś ruszą w sprawie tej dwójki.
    Ode mnie to tyle. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny Tande... Jak możesz się tak nad nim znęcać? Powinien już poznać prawdę, że Lina to nie Lena. Biedaczysko się zamęcza, a w tym czasie mógłby zajmować się "zdobywaniem" Liny. Jeszcze ta jego rozmowa z Willingerem. To tylko dolało oliwy do ognia. Cały czas miałam nadzieję, że Andi wspomni coś o dwóch identycznie wyglądających siostrach, a tu nic! :(
    Nie tylko Daniel się tu zadręcza, ale Lina również. Biedna rzeczy, spoczywajcie w pokoju [*].
    Wankiii!! Jest Wank, jest zabawa :D Uśmiałam się jak zawsze z tych jego kłótni z Liną. Orkan Lahm? Wymyślić coś takiego może tylko on.
    Jakich cudownych rodziców mają dziewczyny... Tylko pozazdrościć.
    Ach, ta retrospekcja. Lenka w ciąży? Myślałam, że to była prawda i poroniła, ale jednak inaczej to sobie wymyśliłaś. I dobrze. Szkoda, że Welli się o tym nigdy nie dowiedział, ale na to mają jeszcze czas. Wypadek Andiego... Ten widok musiał być przerażający :( Dobrze, że wszystko tak się skończyło.
    Prezent Wanka? Trochę się tego boję, ale czekam!
    Miłego dnia ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Daniel coraz gorzej radzi sobie ze swoim zainteresowaniem Liną. Z jednej strony, bardzo go intryguje i nieustannie o niej myśli, z drugiej nadal nie ma pojęcia, że Lina to nie Lena i nie jest narzeczoną Andreasa. Niby zaczyna dostrzegać pewne nieścisłości, jak chociażby brak pierścionka. Ale to wciąż za mało, aby domyślić się prawdy. A nikt go jeszcze nie uświadomił.
    Biedak myśli, że nie ma szans i wpada w coraz gorszy nastrój...
    Nie dość, że Fannemel go dołuje i podejrzewa o romansowanie z narzeczoną innego. To jeszcze musiał słuchać, jak to Andi jest szczęśliwy z Leną od tylu już lat. Choć retrospekcja wskazuje, że nie zawsze było tak kolorowo, jak teraz. Nawet tak idealnej parze zdarzają się kłótnie i lekkie kryzysy. To podejrzenie o ciąży i wypadek Andreasa musiały bardzo wiele kosztować Lenę. Dobrze, że przynajmniej mogła liczyć na wsparcie siostry.
    Przyznam, że także miałam nadzieję, że może zostanie coś wspomniane o bliźniaczkach. Podczas rozmowy Wellingera z Danielem. Ale niestety się przeliczyłam.
    Orkan Lahm grasuje po hotelu, w powietrzu latają szklanki, psują się prostownice, a nawet giną skarpetki. 😂 Także więc wszyscy powinni się starzec! Szczególnie Wank, który porządnie sobie u niej nagrabił. Aż boję się myśleć cóż to za prezent. Ale i tak czekam na niego z niecierpliwością. 😁
    Lina i Lena mają świetnych rodziców, którzy widać że nadal bardzo się kochają. We czwórkę stanowią świetną rodzinę. Dodatkowo Greta, która jest jak babcia dla dziewczyn. Także zyskała moją sympatię.
    Jak zawsze czekam na następny rodział. Przez co, jeszcze bardziej nie mogę doczekać się nadchodzących świąt. 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy to oznacza, że na świętach możemy spodziewać się kolejnego? 😀
    Ale szkoda mi Daniela...przeciez chłopak się zakochał i nie umie sobie poradzić z nowymi uczuciami. Najgorsze jest też to za nawet jak je zaakceptuje, to nadal nie będzie mógł być z Liną, bo myśli że jest narzeczonym Andreasa. Ciężka sprawa, bo dopuki to całe nieporozumienie się nie wyjaśni to z miłości nici 😕
    Dzisiaj ode mnie króciutko, bo czytam w przerwie między świątecznymi porzadkami, ech 😑 czekam na next nie mogąc się doczekać, co szykuje dla nas Wank 😎😀
    N

    OdpowiedzUsuń